Valentina
Siedziałam na przeciwko, Marcusa Sydney'a i czekałam aż coś powie.
- Twierdzisz z bratem że wasz dziadek jest w Hilo na Hawajach? - zapytał po raz kolejny.
- Dokładnie - odpowiedziałam.
- Dobrze więc, dziękuje ci za tą kluczową informację. Powinnaś już iść - odpowiedział a we mnie się zagotowało.
- Nie uważa pan że powinniśmy z bratem wiedzieć co pan zamierza?
- Tak więc zamierzam wysłać tam moich ludzi aby sprawdzili każde możliwe miejsce ale jeśli znajdą tego dziada to go zabiją - wyjaśnił.
- A może ja też bym chciała mu coś zrobić? - zapytałam. - To mi zrobił największą krzywdę, więc chciałabym się zemścić.
- Będzie przetransportowany tutaj więc będziesz mogła mieć swój wkład - odpowiedział. - A teraz powinniśmy zakończyć nasze spotkanie, ponieważ chcę jak najszybciej dorwać twojego dziadka.Wstałam z krzesła i wyszłam z gabinetu. Jak dzień wcześniej zabrałam płaszcz od obsługi a gdy go ubierałam zauważyłam Vincenta. Wychodził z jakiegoś pokoju który zapewne był jego sypialnią. Zacisnęłam szczękę gdy przypomniała mi się wczorajsza noc.
Gdy chłopak schodził po schodach i zauważył mnie, zacisnął mocno szczękę a następnie odwrócił wzrok. Wyszłam jak najszybciej byle tylko z nim nie rozmawiać bo co jak co ale było mi głupio.Przed drzwiami stało auto Kane'go z bratem w środku. Jak najszybciej wsiadłam do auta a szatyn odjechał.
- Będziesz na walce, Kane? - zapytałam.
- Tak - odpowiedział, zmieniając bieg. - A ty jedziesz?
- Tak ale nie z rodzicami - mruknęłam.
- To z kim?
- Idę jako osoba towarzyszącą Wess'a - odparłam.
- Co się stało że wczoraj tak szybko poszłaś z imprezy? - zapytał a ja zamarłam bo nikt oprócz mnie i Vincenta nie wiedział co dokładnie się stało.
- Mhm... źle się poczułam.
- Dlaczego?
- To nie jest ważne - odparłam.
- Jest.
- Nie - fuknęłam, tracąc cierpliwość, już myślałam że Kane odpuścił gdy nagle z kieszeni swoich czarnych dżinsów wyciągnął telefon. - Co ty robisz?
- Dzwonię do Vincenta - burknął. - Widziałem wczoraj że na imprezie wpadłaś do łazienki a chwilę później za tobą Sydney.Zamarłam.
- Halo? - usłyszałam ten zachrypnięty głos.
- Siema, nie chce przeszkadzać ale Valentina nie chce mi powiedzieć co wczoraj się stało na imprezie a wchodziliście razem do toalety więc zakładam że ty wie-
- Kane! Odpuść - warknęłam.
- Słuchaj, powinna ci to powiedzieć twoja siostra ale wrazie czego ogarnąłem sytuacje - mruknął.
- Co ty mu zrobiłeś? - Fuknęłam wyrywając telefon bratu.
- Mu?
- Wyjaśniłem różnice między byciem ostrą bo ktoś chce a bycie ostrą bo ktoś nie chce - odpowiedział znudzony.
- W jaki sposób to zrobiłeś?
- Normalnie - powiedział.
- Co tu się do chuja za tajemnica zrobiła?!
- Boże! Jakiś oblech zaczął mnie całować! - Fuknęłam aby dopiero po chwili zrozumieć co powiedziałam. - Bez mojej zgody...
- I cię dotykał - dodał Sydney który chyba wsiadał do samochodu.
- Kto?
- Jakiś Aiden - odpowiedziałam.
- Aiden West - dokończył Vincent.
- Czekaj... czy ty sprałeś typa który ogarnia ci walki dlatego że obmacywał moją siostrę?
- Nie no - westchnął Sydney. - Lekko poobijałem.
- Kurwa, stary - sapnął mój brat. - Dzięki, ale teraz muszę kończyć bo chciałbym porozmawiać z tym jebanym zboczeńcem - warknął i z piskiem opon odjechał gdy czerwone światło, zamieniło się na zielone.
- Kane - westchnęłam.
- Jak dla mnie robi dobrze - mruknął szatyn po drugiej stronie słuchawki. - Ja też zaraz będę na siłowni więc się przywitamy bo tak uciekłaś - zaśmiał się a zanim zakończył połączenie dodał: - Kopciuszku.*****
Szłam a raczej biegłam za Kane'm który, no cóż... wyglądał jakby chciał kogoś zabić, choć prawdopodobnie tak było.
- Zaczekaj tutaj - zarządził, pokazując na, z tego co widzę, główną halę która aktualnie była pusta i stał na niej tylko ring i parę maszyn. Mój starszy brat jak huragan podszedł do schodów, aby sekundę później zacząć po nich wchodzić.
Dziesięć minut później już naprawdę się nudziłam, ponieważ mój telefon został w aucie Kane'go. Postanowiłam że wejdę na ring o który się opierałam.
W jednym z narożników leżały, czerwone rękawice bokserskie do których podeszłam. Zaczęłam im się przyglądać aby po chwili założyć je na swoje ręce.- Masz dobry gust, Evans.
Szybko odwróciłam się w stronę głosu, choć wiedziałam kogo był i chcąc nie chcąc moje serce zabiło szybciej.
- Co? - zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- To moje rękawice - zaśmiał się. - Dziś będę miał je na rękach - odpowiedział, odkładając torbę na bok. Cholera. - Stoisz na ringu w którym za parę godzin będę stał, ja. Stoisz w narożniku w którym za kilka godzin będę stał ja - tłumaczył.
- Tutaj odbędzie się walka? - wydusiłam z siebie, pytanie. - Przecież walki odbywają się w niepublicznych miejscach.
- Teraz też tak jest - odpowiedział. - To nie jest siłownia. Mówią tak bardziej wtajemniczone osoby.
- Dlaczego, Kane tak mówi? - zapytałam.
- Nie wiesz? - zdziwił się. - To powinien powiedzieć ci, Kane nie ja.
- Cholera, ała! - Pisnęłam gdy coś wpadło mi do oka.
- Co?
- Jakieś gówno wleciało mi do oka - warknęłam.
- Czekaj, zobaczę - mruknął, szatyn wchodząc na ring.Podszedł do mnie aby następnie położyć swoją prawą dłoń na moim prawym biodrze, drugą ręką przesunął moją dłoń a moje nozdrza wypełnił zapach, dymu papierosowego, mięty i mocnej wody kolońskiej.
- Otwórz oko.
- No ale do, cholery boli! - Pisnęłam. Chłopak swoimi palcami rozchylił moje powieki. - Rzęsa ci wpadła do oka - skomentował, odsuwając swoją dłoń od mojej twarzy lecz ta na biodrze dalej tam była.Przez parę sekund po prostu patrzyliśmy sobie w oczy gdy nagle chłopak położył drugą dłoń na moim biodrze i powoli zaczął się przybliżać.
- Jeszcze raz dotkniesz mojej siostrę a kurwa najebie ci mocniej! - usłyszałam głośno krzyk, Kane'go przez co jak oparzona odskoczyłam od Sydney'a. - Jedziemy? - zapytał Kane gdy zszedł już na dół.
- Tak.
CZYTASZ
Valentine
RomanceRomans pomiędzy nowymi pokoleniami dwóch różnych mafii które są wrogami od wielu, wielu lat. Valentina Evans i Vincent Sydney to niby te same światy ale jednak inne. Żyją w tym samym towarzystwie od dzieciństwa. Wpajano im te same zasady lecz...