Rozdział 32

568 22 3
                                    

Valentina

     Nigdy nie poczułam się tak źle jak w tym momencie. Wszystkie kolory z mojej twarzy odpłyneły a mną zawładnęło przerażenie które za wszelką cenę starałam się ukryć.

- Za ile? - wykrztusiłam. - Za ile tu będzie?
- Za około godzinę - mama posłała mi przepraszające spojrzenie a ja zerwałam się z łóżka.

W garderobie złapałam za walizkę i zaczęłam pakować do niej różne ubrania. Dres, sukienki, spódniczki, topy lub buty. Otworzyłam wysuwaną szafkę z biżuterią i wyciągnęłam z niej parę łańcuszków, pierścionków i kolczyków. Następnie pobiegłam do łazienki z której zabrałam potrzebne rzeczy aby następnie wrzucić je do walizki.

- Ile tu będzie? - zapytałam wyciągając z szafki nocnej ładowarkę do telefonu i słuchawki.
- Nie wiem - westchnęła mama.
- Jak to nie wiesz? - do kieszeni w bluzie wsadziłam pamiętnik a gdy znów byłam w garderobie wrzuciłam wszystko do walizki.
- Nie określił się - wyjaśniła mama gdy ja ubierałam czarną, skórzaną sukienkę do połowy ud.

Złapałam za buty Versace i szybko nałożyłam je na nogi w między czasie dziękując niebiosom że z nudów wyprostowałam włosy i zrobiłam makijaż.

- Zadzwonisz jak wyjedzie? - upewniłam się przed wyjściem z pokoju.
- Jeśli nie ja to Kane - uśmiechnęła się pocieszająco, mama. - A teraz leć żebyś się z tym idiotą nie spotkała.

Posłałam mamie wdzięczne spojrzenie i wyszłam z pokoju. Ciągnęłam walizkę po schodach a gdy byłam już na dole wyciągnęłam dłoń po kluczyki od mojego Bmw.

Gdy już schowałam walizkę do bagażnika wsiadłam do auta i wyjechałam z posesji.

Będzie ciężko unikać tego dziada. Zapewne będzie wszędzie. Dosłownie wszędzie. Cholera, muszę powiadomić pana Sydney'a! Szybko sięgnęłam telefon który leżał na miejscu pasażera aby następnie odszukać numer ojca Vincenta.

- Dobry wieczór Valentino - powitał mnie Marcus. - Skoro dzwonisz to zapewne masz jakieś informacje w sprawie twojego dziadka.
- Oj mam - parsknęłam. - I to nie byle jakie.
- Zamieniam się w słuch.
- Miles będzie tu za mniej niż godzinę.
- Żartujesz? - upewnił się.
- Chciałabym - odparłam sucho.
- Dziękuje ci za informacje Valentino. Wrazie czegoś nowego będziemy cię i Kane'go informować - wyjaśnił szybko i zakończył połączenie.

****^

Jeździłam po okolicach już dwie godziny, nie wiedziałam za bardzo gdzie pojechać. Wessa i Di nie było bo pojechali na wspólne wakacje, nie chciałam wpraszać się nikomu innemu do domu a żeby zgarnąć klucze do naszych innych domów musiałbym wrócić do mojego domu w którym zapewne już paradował dziadek. Mogłabym skorzystać z Kane'go gdyby nie to że ten kutafon pojechał do Mel. Nagle zauważyłam jakiś bar. No i to jest myśl.

Szybko wjechałam na parking i zaparkowałam auto. Wzięłam w rękę telefon, portfel i wysiadłam z samochodu.

Bar w środku ani na zewnątrz nie należał do ekskluzywnych lecz nie będę narzekać.

     Białe lekko brudne ściany, czerwone skórzane kanapy, czarne stoliki i podłużny blat za którym stał barman. Podeszłam pod bar i usiadłam na stołku.

ValentineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz