Rozdział 14

755 28 3
                                    

Valentina

Zdecydowałyśmy że obejrzymy Krainę Lodu, wszyscy kochany Olafa i Elzę.
No może z wyjątkiem Syndey'a bo siedzi jakby ktoś z towarzystwa zerżnął mu matkę.

Na moje nieszczęście, musiałam usiąść koło tego imbecyla.
Gorzej być nie mogło, serio.

- Weź przestań być taki ponury - pisnęłam, ściskając policzki Vincenta, jak często robią to mamy niemowlakom.
- Padło ci na łeb?
- Napewno mniej niż u ciebie - burknęłam i oburzona wróciłam na swoje miejsce zakładając ręce na klatce piersiowej.

*****

W połowie filmu do apartamentu wleciał jakiś robak czy co to, kurwa było i oczywiście podleciał do mnie.

- O Boże! Weźcie to, kurwa ode mnie! - Pisnęłam wtulając się w bok Sydney'a. Położyłam nogę na jego... kroczu i rękoma obwiązałam talię chłopaka.

Chwilę później poczułam jak coś wbija mi się w udo.

- O kurwa - szepnęłam na co zdezorientowany na mnie spojrzał. - Nie, nie ma tu twojej koleżanki, chodzi o to że ci stanął...

Chłopak jak oparzony spojrzał na swoje krocze a jego oczy powiększyły się do rozmiarów piłki pingpongowej.

- Em... - jęknął a ja puściłam chłopaka.

Wydaje mi się że zdecydowaliśmy że nie będziemy tutaj o tym rozmawiać i wypominać.
     W tym pomieszczeniu, w naszym pokoju już można.
Nie rozmawialiśmy o tym lecz mój wzrok cały czas wędrował tak gdzie nie powinien...
     Cholera!!!

Vincent

Zdradziecki chuj.
Jak on mógł mi stanąć przez Valentinę!
     Przez Mojego największego wroga!

*****

     - Valentina, wychodź musimy jechać! - krzyczała Diana.
     - Weź się nie zamknij, Diana - warknąłem.
     - Spierdalaj.
     - Jesteś w moim pokoju - burknąłem i ku jej ucieszce wyszedłem z pokoju.

     Przed hotelem zauważyłem Kane'go w jakimś sportowym Nissanie.

     - Vincent - pisnęła Madeline, zaczynając mnie całować.
     - Egh, jeśli tak bardzo chcecie to po drodze zjedźcie na jakieś pola a nie... zaraz zwrócę przez was śniadanie - mruknęła Evans, pokonując drogę do samochodu.
     - Tak zrobimy - warknęła brunetka.
     - Nie - zaprzeczyłem. - Nie zrobimy.

     Szarooka cofnęła się do tyłu a następnie otworzyła szeroko oczy i buzię.

     - Hm, wieczorem też na nic nie licz - burknęła wsiadając do auta. Cóż, nie zasmuciło mnie to jakoś bardzo. Znajdę se inną.

Około pół godziny później wszyscy byliśmy na miejscu.
Pokłóciłem się z Evans już z pięć razy.

Madeline już się rozpłynęła. Tak myślałem. Chwilę później zobaczyłem że całuje się z jakimś typem.
Zacisnąłem szczękę i podeszłem do brunetki odciągając od niej chłopaka, którego parę sekund później uderzyłem.

- Co ty kurwa, robisz?!
- To chyba ja powinnam zadać ci to pytanie! - warknęła.
- Po pierwsze! Nie jesteśmy razem - zaczęła - a po drugie sam chwilę temu, lizałeś jakąś dupę! - faktycznie.
- To nic nie zmienia.
- Ty możesz tak? - wydarła się z wyrzutem.
- Tak, ja mogę.
- Padło ci na mózg? - do kłótni dołączyła się Valentina.
- A ty tu co?
- Gówno - warknęła a po chwili dodała: - uważaj bo ci stanie. Mógłbyś ją choć trochę szanować, chuju.

Valentina

Nie no! Ta suka od Syndey'a nawet nie podziękowała! Siedzieliśmy tu trzy godziny a ona nawet, pocałuj mnie w dupę nie powiedziała! Ta dwójka jest siebie warta!

- Uważaj jak chodzisz, idiotko - warknęła jakaś dziewczyna.
- Co? - zapytałam a ona mnie popchnęła.
- Rosé! Tutaj inaczej załatwia się spory - powiedział jakiś chłopak.
- Wyścigami - wyszeptała patrząc na mnie wyzywająco.
- Chcesz się ze mną ścigać? - Zaśmiałam się.
- Tak - warknęła pewnie. Dziewczyna nie wiedziała na co się pisze, ale cholera... ja też tego nie wiedziałam.

ValentineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz