Rozdział 20

692 26 2
                                    

Valentina

     Zamarłam.

     - Jak to Vincent ma walkę? - zapytałam, zduszony głosem.
- No normalnie.
- No ale on był z nami w Tokio, miał zostać do niedzieli.
- Dlatego walka była na początku odwołana ale w czwartek organizatorzy powiadomili że walka pomiędzy Syndey'em a Devis'em jednak dojdzie do skutku - wyjaśnił a ja szybko wciągnęłam powietrze,
- Wess, mój przyjacielu... - zaczęłam słodko - nie chcesz może wziąść mnie jako osobę towarzyszącą?
- Przecież twoi rodzice dostali zaproszenie - odpowiedział. - Podobno na zaproszeniu były też wasze imiona.
    - Nie pójdę tam z nimi - zarządziłam. - Idę z tobą i koniec.

*****

     Wieści o naszej imprezie szybko się rozeszły, może to przez Diane która przez swój balkon w domu zaczęła się drzeć że z Wess'em robimy imprezę...? Tak, Di w samym sercu Los Angeles zaczęła krzyczeć że będzie impreza. Zadzwoniliśmy też do znajomych Sydney'a z którymi ostatnio zaczęliśmy utrzymywać kontakt a samego Syndey'a nie powiadomiliśmy, ponieważ powiedziałam wszystkim że nasza relacja która zaczęła się rozwijać znów wróciła do punktu wyjścia. I może nie było to dobre że nikomu nie powiedziałam że to ja sprawiłam że zawróciliśmy ale ja nie potrafiłam tego zrobić. Nie potrafiłam im tego powiedzieć.

     - Valentina! - usłyszałam pisk Jasmine która przebijała się przez tłum ludzi, a gdy była już naprzeciwko, przytuliła mnie. - Nie widziałam cię parę dni a już się stęskniłam!

     Może to było zwykłe zdanie, wypowiedziane tylko z grzeczności a może było szczere, nie obchodziło mnie to bo poczułam się jakby ktoś polał miód na moje serce.

     - Evans i moja ukochana - mruknął już lekko wstawiony Nic.
     - W jaki sposób udało ci się tak szybko doprowadzić siebie do takiego stanu? - zaśmiałam się.
     - Spokojnie, z Abelem i Xandrem pili już od dziewiętnastej.
     - A to przepraszam! Zwracam honor - zaśmiałam się, lekko się kłaniając. - Masz zajebiście mocną głowę Warner - zażartowałam, klepiąc chłopaka po ramieniu.
     - Pójdę po drinka - powiadomiła Jas. - Chcesz też Val?
     - Ja też chcę! - fuknął brunet.
     - Zostańcie ja pójdę - uśmiechnęłam się.
     - Dzięki młoda - powiedział zielonooki, ukazując swoje białe zęby w ogromnym uśmiechu, przez co cicho się zaśmiałam i udałam do kuchni.

     W kuchni było dość sporo osób które podzieliły się na grupy. Była grupa w koncie koło wejścia, kolejna grupa siedziała na wyspie kuchennej, a ostatnia leżała na fotelach w kolejnym koncie.
     Wzięłam do ręki trzy drinki, po czym udałam się do wyjścia. Po raz ostatni zlustrowałam pomieszczenie wzrokiem i dopiero teraz zauważyłam że w ostatniej grupie, tej na fotelu siedzi nie kto inny jak Sydney.
     Zagapiłam się na chłopaka przez co na kogoś wpadłam.

     - No kurwa! - krzyknęłam podnosząc wzrok, po to aby zobaczyć na kogo wpadłam.
     - Siema młoda - odpowiedział zalotnie chłopak. Nie znałam go, wyglądał na conajmniej dziesięć lat starszego. - Chcesz mi wynagrodzić moją zmoczoną koszulkę i kurtkę? - zapytał puszczając mi oczko i kładąc swoje obrzydliwe ręce na moich biodrach, lecz parę sekund później przesunął je na moje pośladki. Moja ręka sama automatycznie, się zamachnęła i uderzyła mężczyznę.
     - Odpierdol się, zboczeńcu - warknęłam, próbując wyrwać się z objęć nieznajomego blondyna a przez hałas jaki stworzyliśmy, praktycznie wszystkie pary oczu zaczęły uważnie przyglądać się tej scenie.
     - Ostra, taka jakie lubię - mruknął, sunąć dłońmi po moim ciele zbliżając się do mojej kobiecości, sekundę później przyssał się do moich warg a w moich oczach zagościły łzy. Mocno się wierciłam i próbowałam się bronić lecz na marne, ponieważ niebieskooki był dużo silniejszy.
     - Zostaw ją, Aiden - usłyszałam ten głos.
     - Vincent Sydney - burknął Aiden, odwracając się w stronę Sydney'a.
     - Nie rozumiesz słowa puść ją? - warknął Syndey, zauważając że dłonie mężczyzny dalej leżą na moich piersiach.
     - Twoja suka? - zapytał. - Sorry nie wiedziałem - zaśmiał się i odsunął.
     - Nie - powiedział stanowczo Vince. - To jest córka, Williama Evans'a - powiadomił Sydney, a w oczach blondyna zauważyłam panikę.
     - O kurwa - szepnął gdy z moich oczu wydostały się długo wstrzymywane łzy. - Nie wiedziałem - dodał a ja wyszłam z kuchni nie chcąc aby ktokolwiek więcej zauważył że płaczę.

ValentineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz