Rozdział 17

10 3 0
                                    








-Mój żołądek zaraz zje sam siebie.- Jęknęła Kiaya, łapiąc się za brzuch i zginając w pół.

-Mi to mówisz.- Zawtórował jej zmizerniały Natius.- Ty przynajmniej najadłaś się do syta.

Driada zmarszczyła brwi.

-Ty nigdy nie najadasz się do syta, bo twój brzuch to jakaś bezdenna dziura.- Parsknęła dziewczyna, przewracając oczami.

-Nie mogę zaprzeczyć, ani potwierdzić, że owo stwierdzenie jest, albo nie jest prawdziwe.- Mruknął dragonir, uśmiechając się pod nosem.

Pokręciłem głową w niedowierzaniu, przysłuchując się ich rozmowie.

Od kiedy dołączyła do nas Kiaya jest stanowczo radośniej i milej. A przede wszystkim- głośniej.

Kiaya i Natius wręcz uwielbiają się wdawać ze sobą w jakieś niezobowiązujące dyskusje. Często kończy się to sprzeczką, ale zawsze po tym i tak się razem śmieją.

Lubie wtedy na nich patrzeć i się im przysłuchiwać. Patrząc na nich takich roześmianych, albo udawanie obrażonych, zapominam o problemach i nurtujących mnie rzeczach.

Te beztroskie momenty przypominają mi o tym, że świat nie kończy się na złych wspomnieniach. Że życie to nie tylko pogoń za zemstą, sterta trupów, wieczna walka i dręczące mnie koszmary.

Uniosłem lekko kąciki ust widząc jak Kiaya kopie dragonira w tyłek, głośno się przy tym śmiejąc.

Jakby całkowicie zapomnieli, że chwile wcześniej przecież umierali z głodu.

Spojrzałem nad głowy swoich towarzyszy. Po między gęstwiną koron drzew, dostrzegałem zabudowania.

-Zaraz dotrzemy do Thirstu.- Powiadomiłem swoich towarzyszy, na co Ci przestali się śmiać. Najpierw popatrzyli na mnie, a potem przed siebie.

-O Bogini! Nareszcie!- Zawołała Kiaya z wdzięcznością w głosie.

-Nareszcie!- Zawtórował jej równie szczęśliwy Natius.

-Jesteście oboje żarłokami.- Prychnąłem rozbawiony, widząc jak przymierzają się do biegu przez las.

Słysząc moje słowa zatrzymali się i rzucili mi urażone spojrzenia.

-Jesteśmy wojownikami, potrzebujemy dużo energii.- Oznajmił dragonir ostentacyjnie wzruszając ramionami.

Moja brew powędrowała do góry.

-Przypomnę, że ja też biorę udział w walkach.

-Tylko skaczesz po drzewach i strzelasz z łuku.- Odezwała się Kiaya, przewracając oczami.

Skrzywiłem się na jej słowa. Moja profesja była równie męcząca co ich.

-Co wbrew pozorom jest męczące. Na drzewo trzeba wejść, a potem przeskakiwać z jednego na drugie. Na dodatek strzelanie z łuku wcale nie jest tak proste jak się wydaje. Łuk jest ciężki, a musisz go trzymać wysoko i nieruchomo. Naciągnięcie cięciwy też nie należy do najprostszych. W końcu jej zadanie to nadać strzale takiej mocy, żeby poleciała daleko przed siebie.- Wyjaśniłem najprościej jak umiałem.

Dziewczyna jednak nie wyglądała na przekonaną.

-Jak będziemy mieli chwilę wolną to pokażę Ci jak strzelać.- Zaproponowałem, na co wyraźnie się na rozpromieniła.

-Mnie nigdy nie zaproponowałeś nauki strzelania z łuku.- Mruknął pod nosem widocznie niezadowolony Natius.

Uniosłem brew w geście pytania.

Tajemnice Cieni - Tom pierwszy: Księga WiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz