Rozdział 16

12 4 0
                                    







Przebudziłem się cały zlany potem i z uczuciem obezwładniającego zimna.
Od razu uniosłem się do siadu i skierowałem spojrzenie przed siebie.
Natius i Kiaya patrzyli na mnie zaniepokojeni. Choć na twarzy tego pierwszego nie było tego widać, ale znałem go już na tyle, by wiedzieć, że się martwi o mnie.
-Wyglądasz okropnie.- Odezwała się driada, podchodząc do mnie i podając mi manierkę z wodą.
-Dzięki.- Parsknąłem nie urażony.
-Wiesz co mam na myśli.- Dziewczyna stała nade mną z rękami założonymi na biodra.
Patrzenie na nią było dziwne. Gdzieś we mnie budził się lęk. W końcu jeszcze chwilę temu trzymałem jej martwe ciało w ramionach. Nie mówiąc o tym, że żywcem rozrywała moje ciało i je pożerała.
Ale to był tylko sen- realistyczny, to fakt- ale tylko sen.
Westchnąłem i zaprzestałem picia.
-Nie musisz się martwić, nic mi nie jest.- Machnąłem zbywczo ręką.
-Twierdziłbyś inaczej, gdybyś siebie teraz widział.- Odpowiedziała mi, mrużąc oczy w bezsilności.
-Każdemu zdarzają się koszmary.- Westchnąłem odkładając manierkę na ziemię obok siebie.
-Z tym, że niektórych dręczą co noc.- Odezwał się Natius, patrząc na mnie znacząco.
Przewróciłem na to oczami.

-Nie potrzebuje nianiek. Doskonale wiem kiedy jest ze mną źle, a kiedy tylko strasznie wyglądam. Obecnie to tylko to drugie.- Starałem się ich przekonać, ale szczerze sam wiedziałem, że kłamię.
Czułem się okropnie. Moja głowa pulsowała bólem, a wspomnienia przyćmiewały moje zmysły. Gdyby nas coś obecnie zaatakowało, to byłbym na początku praktycznie bezużyteczny.
-Organizm potrzebuje dobrego snu do funkcjonowania.- Bąknęła driada, przysiadając się niedaleko mnie.
-A ja myślałem, że jedzenia i picia.- Sarknął dragonir, przewracając oczami.
Dziewczyna spiorunowała go spojrzeniem.
-Dziękujemy za twój zbędny komentarz.- Zwróciła się do niego równie uprzejmie jak on do niej.
-Nie ma za co. Przyjemność po mojej stronie.- Chłopak uśmiechnął się ironicznie.
-Dość!- Westchnąłem, przerywając ten zalążek kłótni.- Nie zachowujcie się jak dzieci.
-To on zaczął.- Prychnęła driada, palcem wskazując na naszego towarzysza.
-Łżesz!- Dragonir oburzył się na jej słowa.
-Przypominam, że byłem tutaj i doskonale wiem jak to się zaczęło.- Czułem jak moje skronie pulsują mocniejszym bólem.
Na moje słowa oboje się uciszyli i tylko mierzyli nienawistnym wzrokiem.
Relacja tej dwójki była naprawdę interesująca.
W jednej chwili mogli śmiać się razem z jakiejś głupoty, by w drugiej skakać sobie do gardeł.
Sam nie potrafię powiedzieć, czy ich charaktery są bardziej podobne, czy różne.
-W gwoli ścisłości…- Odezwałem się, tym samym zwracając na siebie uwagę obu towarzyszy.- Wyśpie się po spotkaniu z Rycerzem w obsydianowej zbroi. Wtedy będę mógł nadrobić wszystkie te noce. Nie ma więc sensu, żebyście do tego wracali.- Widząc ich powątpiewające miny postanowiłem dodać.- Naprawdę.
-Cóż. Jesteś uparty jak cholera, więc nawet jak się nie zgadzamy to nic to nie zmienia.- Natius wzruszył ramionami, po czym odchylił głowę do tyłu, tak że nie widziałem już jego twarzy.
-Jak sobie chcecie.- Bąknęła Kiaya, wyraźnie niezadowolona z rozwoju wydarzeń.
Podniosła się, by dokończyć pieczenie ryby nad ogniskiem.
Przez chwilę wisiała nad nami cisza.
Przymknąłem oczy, chłonąc ją całym sobą.
Wiatr przyjemnie smugał mój nagi policzek. Wyraźnie czułem woń dochodzącą z ogniska.
Nie lubiłem tego zapachu. Miałem wrażenie, że przeżera mój nos i wypala gardło.
Całe szczęście teraz był ledwo wyczuwalny. Poza nim czułem też zapach deszczu i mokrej trawy.
Słyszałem jak drewno strzela przygniatane siłą płomieni, na co szczerze miałem ochotę się skulić.
Kolejna rzecz, której nienawidziłem.
Wiedziałem, że skupianie się na negatywach nie będzie dla mnie dobre, toteż wsłuchałem się w ciche nucenie chłopaka.
Czasami tak miał, że po prostu nagle zacząć nucić jakąś nieznaną mi przyśpiewkę. Potem uciszał się równie spontanicznie co zaczynał.
Ja jednak lubiłem te momenty. Natius miał przyjemną dla ucha, barwę głosu.
Pozwalało mi się to wyciszyć i zrelaksować. Chociaż oczywiście nigdy tego chłopakowi nie powiedziałem i nie zamierzam.
Tak jak myślałem przed chwilą. Kojący dźwięk z nuty na nutę się urwał.
-Dawno nie trenowaliśmy ze sztyletami. Musimy to robić, żebyś nie wyszedł z wprawy.- Gdy tylko usłyszałem jak chłopak zwraca się do mnie, to otworzyłem oczy.
Spojrzałem się na niego z wahaniem.
Przed oczami bowiem stanęła mi scena, gdzie sztyletami zmasakrowałem ciało Kiayii.
Poczułem ciarki na plecach, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
Dragonir zmarszczył brwi w skupieniu.
-Dalej nawiedza Cię tamto wspomnienie? - Spojrzałem się zaskoczony na towarzysza.- Myślałem, że już dawno Ci przeszło.
Dopiero po tych słowach zrozumiałem o jakie tamto wspomnienie mu chodziło.
Pokręciłem głową.
-Nie, to nie to.- Odezwałem łamiącym się głosem, dlatego odchrząknąłem.- Pomyślałem o czymś innym.
Po moich słowach brew Natiusa powędrowała do góry.
-Niech Ci będzie. Rozumiem.- Mruknął po chwili.
Byłem mu wdzięczny za to, że postanowił nie drążyć. Widziałem po jego oczach, że chciał mnie wypytać. Powstrzymywał się prawdopodobnie, żebym nie musiał wracać do bolesnych rzeczy.
Natomiast driada była chyba zbyt ciekawska na takie drobnostki.
-Jakie tamto wspomnienie?- Zapytała, marszcząc brwi w skupieniu.
Wpatrzyła się we mnie tym swoich hipnotyzującym różowym spojrzeniem. Nie wiem czemu, ale odczuwałem słabość do jej oczu. Miały swój urok i zadziwiający magnetyzm. Prawdopodobnie przez ten niespotykany dla mnie, kolor.
To jednak nie wystarczyło, żebym podzielił się z nią jedną z moich najdelikatniejszych momentów mojego życia.
-Nie chce do tego wracać.- Pokręciłem głową, zrezygnowany.- Mam nadzieje, że to uszanujesz.
-Tak, jasne. Oczywiście. Tak tylko zapytałam z ciekawości.- Wyraźnie się zakłopotała, ale na koniec posłała mi promienny uśmiech.
Słabo, ale jednak odwzajemiłem go.
Miałem wrażenie, że Natius się nagle spiął.
Już się go miałem spytać o co chodzi, ale nie pozwoliła mi na to dziewczyna.
-Mówiliście o trenowaniu.- Zwróciła na siebie moją uwagę.- Może ja z tobą potrenuje. Jestem pewna, że będzie to miła odskocznia od rutynowych szabli.
Spojrzałem się na nią zaskoczony. Dragonir poszedł w moje ślady, ale dość szybko odzyskał rezon.
-Moje szable nie są rutynowe.- Bąknął na niby urażony, ale widziałem w jego oczach zaciekawienie.
Na słowa chłopaka, Kiaya się zaśmiała radośnie.
-Nie bierz tego do siebie, Nati.- Dragonir słysząc skrót swojego imienia, również się zaśmiał. Dziewczyna po chwili wróciła spojrzeniem do mnie i kontynuowała.- Uważam, że różnorodność w treningu jest dość ważna. W końcu nigdy nie wiadomo na jakiego przeciwnika się natknie na polu walki.
-Zamierzasz mu strzelić z jakiegoś chaszczowego bicza?- Natius parsknął rozbawiony.
Driada słysząc to pokręciła głową z politowaniem, ale widać było, że tekst chłopaka ją rozśmieszył.
Wstała z zajmowanego miejsca na ziemi i podeszła do swojego podejrzanie wielkiego futerału, który nosiła ze sobą od samej stolicy driad.
Posłała nam tajemniczy uśmiech i kucnęła tak, że zasłoniła swoim ciałem widok na to co robiła.
Po chwili odwróciła się w naszą stronę w dłoni dzierżąc… kopie.
Uniosłem brwi w niesktywanym zszokowaniu. Broń była większa od dziewczyny i na pewno nie była leciutka.
Nie mniej jednak dziewczyna pokazowo zrobiła parę wypadów w przód.
Powietrze świszczało szybko przebijane przez grot. Ataki były szybkie i precyzyjne.
Jestem naprawdę ciekaw tego jak może tak dobrze władać czymś co jest tak wielkie i na pewno cięższem, niż mogłoby się zdawać. Kopia była wykonana z jakiegoś stopu metalu, na dodatek miała sporo zdobień.
Musiałem przyznać, że dziewczyna wyglądała wyjątkowo niebezpiecznie z ową bronią w dłoni i na dodatek oświetlana od boku przez płomienie z ogniska.
Gdy skończyła swój mały pokaz, zaklaskaliśmy razem z Natiusem. Kiaya na to ukłoniła się w naszą stronę z cichym chichotem.
-Dziękuje, dziękuje.- Powiedziała z rozbawieniem.
-No. Trzeba przyznać, że to było niezłe.- Zagwizdał chłopak.
-Nie mogło być inaczej. Ćwiczyłam posługiwanie się nią, odkąd tylko potrafiłam ją utrzymać.- Odpowiedziała driada, patrząc na broń z nostalgią.
-Wydajesz się być do niej przywiązana.- Zauważyłem po chwili, na co ta posłała mi delikatny uśmiech.
-Bo tak jest.- Potwierdziła skinieniem głowy.- To nie jest pierwsza lepsza kopia. To błogosławiony artefakt, w który została tknięta cząstka mojej duszy.- Wyjaśniła, po czym z czułością przejechała palcami po metalu.
-To nieźle.- Wydusił z siebie Natius.
Też byłem pod wielkim wrażeniem. Rzadko kto odprawia rytuał błogosławienia broni. Ma on tyle samo korzyści ile skutków negatywnych. Dlatego już dawno zaczęto odchodzić od tego.
Tknięcie kawałka własnej duszy w broń wymagało naprawdę wielkiego poświęcenia od osoby. Broń staje się wtedy wytrzymalsza oraz wzmacnia naturę swojego właściciela. Jednak osoba władająca i broń są wtedy swoim odzwierciedleniem. Jeśli posługujący się zostanie ranny i błogosławiony artefakt dozna uszkodzeń. I na odwrót. Jeśli ktoś jakimś cudem uszkodzi broń, to i właściciel dozna obrażeń.
-To…odważna decyzja.- Skomentowałem na głos.
Kiaya posłała mi kolejny uśmiech.
-Wiem, ale ta kopia od zawsze miała dla mnie ogromne znaczenie. Może to nie tak, że mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ale traktuje ją jak mój własny drogowskaz. Bez niej czułabym się zagubiona. Właśnie dlatego odważyłam się na rytuał. Z cząstką mojej duszy w sobie stała się moim najprawdziwszym drogowskazem.- Choć podczas mówienia tego patrzyła w moją stronę, to widziałem, że myślami jest w innym miejscu.
Szybko jednak wróciła na ziemię.
-To jak? Trenujesz ze mną?- Zapytała wesoło, opierając się o swój błogosławiony artefakt.
-Oczywiście. Przyda mi się zmiana przeciwnika.- Odpowiedziałem jej, unosząc lekko kąciki ust.
-Ej, no. Czuje się urażony.- Natius parsknął udając, że jest zły na nas.
-Przecież mogę z wami trenować na zmianę.- Rzuciłem, ignorując jego udawane dąsy.
-Właściwie czemu by nie potrenować w trójkę?- Zapytała driada.
Od razu wyraziłem dezaprobatę dla tego pomysłu.
-Z samym Natiusem sobie nie radzę, a co dopiero z waszą dwójką naraz. Może kiedyś, jak będę w stanie przeżyć cały trening z tamtym tam, bez dostania od niego po twarzy.- Wskazałem na, wyraźnie zadowolonego z siebie, dragonira.
-Rozumiem.- Zachichotała Kiaya, po czym odwróciła się napięcie. Ręką dała mi znak, żebym poszedł za nią.
Dobyłem swoich sztyletów i ruszyłem za dziewczyną.
Odeszliśmy kawałek od ogniska tak, żeby nic nam się nie plątało pod nogami.
Trening z kopią mocno różnił się od tego z szablami. Natomiast driada okazała się łagodniejszym nauczycielem i przynajmniej nie skończyłem posiniaczony i poraniony.
Za to przy unikaniu ciosów nagimnastykowałem się jak nigdy, z czego dragonir miał niesamowity ubaw.










Opublikowane: 13.07.2023

Tajemnice Cieni - Tom pierwszy: Księga WiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz