POV: LAUREN ANDERSON
Wczoraj przyszła reszta moich i Rose rzeczy z Chicago. Rozpakowałam ostatnie rzeczy. Dzisiaj razem z moją córeczką idziemy na niedzielny obiad do przyjaciółki babci, która mieszka zaraz obok. Pani Monica jest bardzo kochana. Przez dwa miesiące zostaje teraz sama, bo jej córka razem z mężem wylatują do Włoch. Dziś postanowiłam pierwszy raz wejść do tego trzeciego pokoju. Do pokoju babci jeszcze nie mam odwagi. I bardzo się zdziwiłam. Był to pokój mojej matki. Wszędzie były zdjęcia jej i taty. Stwierdziłam, że je pościągam. Rose nie zna swoich dziadków. Ani razu jej nie odwiedzili.
Na początku bardzo chciałam aby poznali swoją wnuczkę. Przez rok wysyłałam im zdjęcia małej przez pocztę. Jednak zawsze dostawałam zwrot. Nawet ich nie widzieli, bo koperta była nienaruszona. Gdy otworzyłam jej szafę, ujrzałam wiele pięknych sukienek, które mogłabym ubierać do pracy. Zdziwiłam się bo moja matka odkąd się urodziłam nie ubrała, żadnej sukienki. Cud był gdy ubrała spódnice. Wyciągnęłam wszystkie sukienki z szafy, żeby je przeprać. Mój telefon w kieszeni zaczął wibrować. Wyciągnęłam go i zobaczyłam, że dzwoni nieznany numer.
- Halo?
- Siemka, Lauren z tej strony Victor.
- Oh cześć
- Jutro pierwszy dzień, więc chciałem tylko przypomnieć, że jutro na 9. I jeśli chodzi o ubiór to wiesz nie na luźno nie za skąpo.
- Pamiętam, że jutro do pracy. I dzięki za przypomnienie.
- A chcesz po pracy wybrać się na jakąś kawę? Żeby lepiej się poznać?
- Mogę, ale nie na długo. Muszę wybrać córkę z przedszkola.
- Rozumiem. To widzimy się jutro po pracy. Mnie jutro nie ma, ale będzie sam szef. Spokojnie jest czasem wkurwiający ale przeżyjesz.
- Nie no, na pewno nie. – odpowiedziałam.
- Mnie wkurwia bo to mój najlepszy przyjaciel ciebie pewnie oszczędzi. To cześć!
- Cześć – rzuciłam krótko, rozłączając się.
Wzięłam te wszystkie sukienki i ruszyłam do łazienki, puścić pranie. Jest ładna pogoda wyschną szybko. Zajrzałam do pokoju mojej córki. Bawiła się lalkami.
- Kochanie, chodź idziemy do pani Monic na obiad.
- Mamusiu, kto dzwonił?
- Jeden z moich szefów kochanie, pan Victor.
- A drugi jak się nazywa?
- Nie wiem, nie było go jak byłam w firmie. Kochanie jutro odbierze cię z przedszkola pani Monic. Muszę coś załatwić, okej?
- Dobrze, lubię ją. Mogę mówić do niej babciu? – zapytała a ja nie wiedziałam co jej odpowiedzieć
- Kochanie nie wiem, musisz sama ją zapytać. A teraz chodź. Idziemy bo się spóźnimy.
...
Obiad minął szybciutko, pani Monica zrobiła również ciasto.
- Mogę nazywać cię babcią? – zapytała Rose, panią Monic
- Jasne złotko – powiedziała przytulając moją córkę. – Taka wnuczka to skarb.
- Dziękuję pani bardzo. Za wszystko – powiedziałam
- Nie ma za co, odwdzięczam się za to co zrobiła Elizabeth.
- Mam jeszcze jedną prośbę, czy mogłaby pani odebrać jutro Rose z przedszkola i się nią przez jakąś godzinkę może dwie zająć? Muszę załatwić pewną sprawę z firmą. – zapytałam
CZYTASZ
Lost Hearts
RomanceCzęść I Trylogii Roses Lauren Anderson 25-letnia silna kobieta, wychowująca samotnie pięcioletnią córkę dostaje informację o tym, że jej babcia z Nowego Jorku zmarła i pozostawiła jej w spadku swój cały majątek i dom niedaleko miasta. Kobieta nie ch...