POV: LAUREN ANDERSON
Mija trzeci tydzień a Rafael nadal jest w śpiące. Został postrzelony w ramię, ale przez to że uderzył mocno głową o podłogę. Wpadł w stan głębokiej i długotrwałej utraty przytomności i nie można go obudzić.
Xawier oddał tylko jeden strzał, bo po nim złapał wypisany czek przez Rafaela i uciekł. Jednak nie wiedział, że na dole została zastawiona przez Rafaela na niego pułapka.
Ja sama dowiedziałam się o wszystkim tak nagle od matki Rafaela. Podstępna Valeria wyciągnęła informacje od swojego partnera i od razu zadzwoniła. Ale nie do mnie bo do Clarissy, która wszystko wyśpiewała Ericowi.
A Eric mi.
Codziennie po pracy przyjeżdżam do niego do szpitala. Jego szanse na obudzenie się są praktycznie zerowe, przynajmniej nie teraz. Czuję się wszystkiemu winna, bo gdyby nie ja to nigdy by się nie wydarzyło. Już nie mówię o tym, że przyjechałam i popsułam ten jego genialny czy nawet idiotyczny plan.
Ale czuje się winna bo Xawier Wood to mój wróg odkąd dowiedział się, że będzie ojcem. Jeszcze wtedy był normalnym człowiekiem. Dopóki nie zaczął zażywać substancji psychoaktywnych i łączyć ich z różnego rodzajem alkoholu. Poprzestawiało mu się w głowie. W jego mieszkaniu odnaleziono wiele woreczków z narkotykami, a także film na którym dopuścił się gwałtu na niczego nieświadomej kobiecie.
I nie byłam nią nie tylko ja.
Eric wyjechał wraz z Clarrisą. Na dzień dzisiejszy utrzymują kontakt lecz każde z nich mieszka osobno. Mają odwiedzić nas jak Rafael wróci do zdrowia.
Od Valerii również otrzymuję dużo wsparcia. Pomaga mi przy Rose. Wymieniamy się opieką nad nią, abym mogła sama odwiedzić codziennie Rafaela w szpitalu.
Po zaparkowaniu samochodu na szpitalnym parkingu, wyciągnęłam telefon z torebki i napisałam do Carmen.
SMS Do: Carmen
Mam już dość, niech on się w końcu obudzi.
SMS Od: Carmen
Jest już bliżej niż dalej.
Jesteś silna, dasz radę.
Wysiadłam z samochodu, po czym go zamknęłam i ruszyłam w kierunku wejścia do szpitala. Minęłam już recepcję i panie pielęgniarki z którymi już mogłabym być na „cześć".
Gdy weszłam do pokoju, w którym leżał śpiący Rafael zrobiło mi się znów przykro. Oczy mi się zaszkliły, a po chwili wypłynęły z nich pojedyncze łzy. Z dnia na dzień tych łez jest mniej niż było, jednakże nadal lecą. W dniu wypadku nie miałam już czym płakać.
Otarłam dłonią płynące łzy i usiadłam na łóżku, na którym leżał śpiący Rafael.
- Obudź się w końcu. Wszyscy na ciebie czekają. – powiedziałam. Jego twarz była spokojna. Tak jakby cały ten syf się nigdy nie wydarzył. – W domu czekam ja, Rose, Luluś, a nawet twoja mama. Rozumiesz, że się dogadujemy lepiej niż nigdy dotąd? – uśmiechnęłam się, a z oczu popłynęły kolejne pojedyncze łzy.
- Victor, Sarah i jej dzidziuś również czekają. Manuel, Meredith, a nawet Carmen. Carmen również czeka aby strzelić ci w ten pusty łep. Wszyscy czekamy. W naszym domu. – powiedziałam i złapałam go za rękę. – Wszystko było już dobrze. Może nie jest pisane nam szczęście? Co ja mówię, nam szczególnie się ono należy. Za te dziesięć pierdolonych lat.
Nadal głupia czekałam na odpowiedź, chodź wiedziałam, że to tak szybko nie nastąpi.
- Witam panią Anderson – powiedział lekarz wchodzący do pomieszczenia.
CZYTASZ
Lost Hearts
RomanceCzęść I Trylogii Roses Lauren Anderson 25-letnia silna kobieta, wychowująca samotnie pięcioletnią córkę dostaje informację o tym, że jej babcia z Nowego Jorku zmarła i pozostawiła jej w spadku swój cały majątek i dom niedaleko miasta. Kobieta nie ch...