CZEŚĆ! WITAM PO DŁUŻSZEJ PRZERWIE I ZAPRASZAM DO CZYTANIA! Z GÓRY PRZEPRASZAM ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY!
MIŁEGO!
POV: LAUREN ANDERSON
Obserwowałam zza okna jak dziewczynki się bawią. Jest to tak piękny widok. Rose traktuje Meredith jak swoją młodszą siostrę, której nie ma. Chciałam aby Rose miała rodzeństwo.
Po chwili zauważyłam, że ktoś kręci mi się niedaleko dziewczynek. Obserwuje je. Rose niemalże odrazu zareagowała i wbiegła razem z małą Mi do domu.
Moje serce stanęło w miejscu, jak tylko wysoki mężczyzna zawołał moją córkę po imieniu.
Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nogi miałam jak z waty. Nie mogłam się ruszyć. Na samą myśl o tym człowieku było mi niedobrze.
Wrócił.
Po chwili otrząsnęłam się i wybiegłam z pokoju. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na dole. Jednak gdy usłyszałam rozmowę Xawiera i Rafaela zatrzymałam się. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Kątem oka zobaczyłam jak Carmen weszła z dziewczynkami do pokoju obok salonu. Wiedziała co robi.
- Cześć zastałem może moją córkę Rose i moją byłą dziewczynę Lauren? – jego głos spowodował szybsze bicie mojego serca.
- Aktualnie to nie. Przekazać coś? – Rafael zachował spokój. Ale ton jego głosu się zmienił.
- Na pewno? Przed chwilą widziałem moją córkę bawiącą się na tarasie.
- Musiało ci się coś przewidzieć.
- Ta jasne, nie mam zepsutego wzroku. Weź mnie wpuść.
- Nie wejdziesz do mojego domu. – twojego? W co ty grasz Rafael?
- Twojego?
- Tak, mojego. – odpowiedział stanowczo.
- A kim ty niby jesteś, co?
- Narzeczonym Lauren. – nie nie nie.
Zbiegłam po schodach i wzrok obu mężczyzn wylądował na mnie.
- Czego chcesz Xawier? – zapytałam pewna siebie, chodź to tylko pozory.
- O i jest moja ukochana. – na jego twarzy pojawił się nieszczery uśmiech - Wróć, była ukochana. Jak to co? Zobaczyć się z własną córką. A tutaj otwiera drzwi mi twój nowy przydupas – odpowiedział z cwanym uśmieszkiem.
- Ile jeszcze razy mam ci tłumaczyć, że straciłeś prawa rodzicielskie i masz trzymać się od niej z daleka.
- Czy możemy zostać na chwile sami? – skierował głowę w kierunku Rafaela
- Nie. – odpowiedział stanowczo Rafael.
- Przecież nic jej nie zrobię. – odpowiedział w kierunku Jonesa.
- Moja odpowiedź nadal brzmi nie. Jedyne co możesz zrobić to wypierdalać. – odpowiedział Rafael.
- Spokojnie kolego. Chciałem zobaczyć się z córką. I ulgowo porozmawiać z Lauren.
- Ulgowo to zaraz mogę cię niepotraktować.
- No cóż, skoro tak. Życzę miłej niedzieli. – powiedział– A właśnie Lauren. Masz coraz więcej wrogów niż myślisz. Więc uważaj, kwiatuszku. A ty najlepiej nie wchodź mi w drogę. – powiedział oddalając się z mojej posesji do auta zaparkowanego po drugiej stronie ulicy.
Stałam i wpatrywałam się w każdy ruch Xawiera dopóki nie odjechał.
Dostałam atak paniki, o którym Rafael miał się niedowiedzieć. Nie mogłam wziąć oddechu. Serce mi łomotało. Przez ciało przeszedł mi zimny pot. Czułam jak głowa mi pulsuje. Aż nagle straciłam grunt pod nogami. Nogi ugieły mi się przez co straciłam równowagę. Rafael złapał mnie w odpowiednim momencie.
CZYTASZ
Lost Hearts
RomanceCzęść I Trylogii Roses Lauren Anderson 25-letnia silna kobieta, wychowująca samotnie pięcioletnią córkę dostaje informację o tym, że jej babcia z Nowego Jorku zmarła i pozostawiła jej w spadku swój cały majątek i dom niedaleko miasta. Kobieta nie ch...