|12|

543 26 0
                                    

Rano obudziłam się, rozglądając się dookoła. Chwile zajęło mi, zrozumienie gdzie aktualnie się znajduje. Przeszłam do kuchni, zachowując ciszę, ponieważ wszyscy jeszcze spali. Gdy znalazłam się w pomieszczeniu, stwierdziłam że zrobię śniadanie, lecz nie mrożoną pizzę. Przeszukałam szafki, szukając odpowiednich składników do naleśników. Wylałam olej na patelnie, po czym zaczęłam smażyć naleśniki, które zawsze dobrze mi wychodziły.

-Mhm.. co tak pachnie?- usłyszałam za sobą głos chłopaka, który widocznie się przed chwilą obudził. Przyszedł w nieułożonych włosach, oraz bez koszulki. Wciąż miał typowy zaspany głos, który zawsze kochałam u mężczyzn.- Aa, to tylko ty- powiedział ze zrezygnowaniem, gdy tylko mnie zobaczył.

-Myślałam, że będziesz już teraz dla mnie milszy- westchnęłam.

-Będę- wzruszył ramionami.- I tak sam fakt, że zaprosiłem cię na noc jest miły- brunet miał racje.

Tak, ale.. nieważne- odpuściłam, wiedząc, że z nim i tak nic nie wygram.- Smażę ci naleśniki na śniadanie- zmieniłam temat.

-Uprzejmie dziękuje- uśmiechnął się sarkastycznie, po czym zabrał się za jedzenie, już gotowego śniadania.

-Dobre?- zapytałam, na co chłopak skinął głową, ponieważ miał buzie pełną jedzenia.

-Powinniśmy ustalić datę kolejnego spotkania- przypomniał mi o tym, co wczoraj wieczorem ustaliliśmy.

-Może być piątek, około 18:30?- zaproponowałam, a brunet się na mnie krzywo spojrzał.- Czemu tak patrzysz?

-Dzisiaj jest piątek- westchnął.- Ale mi pasuje, przyjadę po ciebie o 18.

-Dobrze- wtedy uświadomiłam sobie, że nie może po mnie przyjechać pod dom, bo mój ojciec to zobaczy.- Będę wtedy w parku, tam będziesz musiał podjechać- chłopak skinął głową.

***

Do domu udało mi się dotrzeć, tak aby nie odbierał mnie tata. Po prostu zamówiłam ubera. Za półtora godziny miał przyjechać po mnie Neymar, a ja nawet nie zaczęłam się szykować. Zaczęłam od tego, w co dzisiaj się ubiorę. Otworzyłam szafę w celu znalezieniu czegoś wygodnego, ponieważ wiedziałam, że nie muszę wyglądać oficjalnie.

Wybrałam czarny kombinezon na ramiączkach z krótkimi nogawkami, który przylegał mi do ciała. Na niego zarzuciłam lekką, biała koszulę rozpiętą na guziki, po to abym mogła związać jej końce wokół mojego ciała. Do ręki wzięłam, małą, czarną torebkę a włosy upięłam klamrą. Na usta nałożyłam błyszczyk, a rzęsy delikatnie pomalowałam tuszem, czyli praktycznie się nie malowałam. Wypsikałam się moimi ulubionymi perfumami, założyłam buty i byłam gotowa do wyjścia.

Do parku na pieszo miałam około piętnastu minut, więc powoli zaczęłam zmierzać w jego stronę, ponieważ była siedemnasta czterdzieści.

Na miejscu czekał już na mnie Neymar, siedząc w samochodzie w kapturze i okularach, po to aby nikt nie był w stanie go rozpoznać. Otworzyłam drzwi od auta, wsiadając do środka. Wymieniliśmy się szybkim i obojętnym hej, po czym ruszyliśmy.

Jazda samochodem razem z Brazylijczykiem zawsze wyglądała tak samo. Obydwoje milczeliśmy, a jedyne co było słychać to różne piosenki, który aktualnie leciały w lokalnym radiu. Dlatego właśnie, nie przepadałam jeździć z nim samochodem. Nie przeszkadzała mi ta cisza, wcale nie było niezręcznie, to była cisza, której właśnie wtedy potrzebowałam. Nie miałam tematów do rozmowy z chłopakiem, a milczenie mi nie przeszkadzało, przez co droga mijała mi szybko.

Myślałam i interesowałam się tym, o czym brunet będzie chciał dzisiaj rozmawiać. Nie bez powodu zatrudnił mnie jako psychologa, i ustalił dzisiejsze spotkanie. Po chwili zauważyłam, że jedziemy zupełnie inną drogą niż ostatnio. Jechaliśmy w ogóle drugą stronę Paryża.

-To nie jest droga do twojego domu-zwróciłam chłopakowi uwagę, na co westchnął.

-Masz rację- zatrzymał pojazd i wyłączył silnik. Auto stało właśnie na jakimś odludziu, nie było tu żywej duszy, a ja nie rozpoznawałam okolicy.- Często masz racje, Charlotte, lecz raz jej nie miałaś.

-Co masz na myśli?- nie mogłam go rozgryźć.

-Powiedziałaś wczoraj, że zapomnimy o tym wszystkim, o nas..-patrzyliśmy sobie w oczy, siedząc na przednich siedzeniach.- Ale kurwa, ja nie mogę zapomnieć.

W tej chwili zrozumiałam Neymara. Nie mógł zapomnieć o nas, pomimo że nic między nami się nie wydarzyło. Po chwili zobaczyłam, że brunet się do mnie zbliża, tak aby mnie pocałować. Widzę go, schylającego się nad moim fotelem, gotowego do pocałowania mnie. Nasze twarze dzieli kilka centymetrów, a my patrzymy sobie w oczy. Tylko głupi, zmarnowałby taką szansę, a tym głupim byłam ja. Pokiwałam rezygnując i obniżając w dół moją głowę.

-Do cholery, Charlotte- głośno westchnął.- Co jest z tobą nie tak? Zawsze gdy się do ciebie zbliżam i chce cię pocałować, musisz to przerywać!

-Przepraszam- łzy pojawiły się w moich oczach, ponieważ nie lubiłam gdy ktoś podnosił na mnie głos.- Wytłumaczę ci to.

Wiedziałam, że była to odpowiednia chwila, na wyjaśnienie mu wszystkiego. Zakazu przebywania z nim.

-Przez zasady mojego ojca, nie mogę w ogóle przebywać i spotykać się z jego zawodnikami, czyli wami. Kolacja, na której byłam razem z ojcem, była jednorazowym wyjątkiem.

-A co z innymi spotkaniami? Przecież cały czas z nami spędzałaś czas.

-Nikt o tym nie wiedział.

-I to wszystko przez jedną zasadę twojego ojca- zapytał chłopak.

-Tak.

-W takim razie.. zasady są po to, aby je łamać- Brazylijczyk ponownie się do mnie zbliżył.- Złammy zasadę, podwójnie.

Po ostatnich słowach chłopaka, bez zastanowienie szybko złączyłam nasze usta, wpijając się. Brunet całował bardzo dobrze, przez co nie chciałam tego przerywać. Ta chwila mogłaby trwać dla mnie nieskończenie.

Break the Rules | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz