10 stycznia
„Szczęście można znaleźć nawet w najciemniejszych czasach" – powiedział kiedyś Dumbledore. - „trzeba tylko pamiętać, aby zapalić światło".
Hermiona odtwarzała tę przemowę tysiące razy od początku wojny.
Na początku używała go jako punktu skupienia. To zdanie ugruntowało ją, odciągnęło od mrocznego kierunku, w którym zwykle podążały jej myśli, i dodało jej siły. Używała tego, by przedzierać się przez bitwy, przypominając sobie, że Zakon może wygrać tę wojnę, że na końcu tunelu jest światełko, że muszą tylko wytrzymać i pozostać silni.
Powtórzyła to zdanie, kiedy ledwo uniknęła zielonej klątwy, kiedy ciągnęła zwłoki Charlotte Sheldon przez płonący budynek, kiedy Jason Aldo umarł w jej ramionach dwa lata po rozpoczęciu wojny, i za każdym gdy razem palili ciało innego żołnierza.
To było zdanie, które Hermiona dobrze znała, ale nawet ona musiała przyznać, że Dumbledore nie mógł przewidzieć, jak sprawy się potoczą. Zastanawiała się, czy nadal byłby tak radośnie optymistycznie nastawiony do przyszłości, gdyby mógł zobaczyć, jak stosy ciał piętrzą się na ulicach. Gdyby wiedział, ile dzieci umrze w pierwszym roku. Albo jak wielu jego ukochanych uczniów odwróciłoby się od siebie plecami i zamordowało swoich przyjaciół na polu bitwy.
Świat stał się o wiele bardziej złowrogim miejscem, odkąd wygłosił tę przemowę. Nie było latarni wystarczająco mocnej, by rozproszyć ciemność, która zaćmiła świat od jego śmierci. Niektóre miejsca nie miały już lśnić. Świat był teraz skażony. Całe światło zostało zgaszone, a na jego miejscu pozostało tylko nieskończone morze pustki.
Hermiona odkryła, że przez lata to wyrażenie straciło znaczenie. W miarę jak wojna się przeciągała, a stosy trupów piętrzyły się coraz bardziej, coraz trudniej było jej zracjonalizować słowa, ale teraz, gdy wyglądała przez okno i patrzyła, jak Astoria i Blaise wędrują razem po ogrodach, trzymając się za ręce z uśmiechami na twarzach, przypomniała sobie o nich.
Mimo wszystko, pomimo wojny, rozkładu i stanu świata, odnaleźli się.
Hermiona nigdy nie wierzyła w bratnie dusze. Zawsze uważała, że idea idealnego dopasowania jednej osoby do drugiej była śmieszna - i szczerze mówiąc dziecinna. Pomysł, że dwie dusze, które tak niezaprzeczalnie do siebie pasują, w końcu się odnajdą – nawet w najbardziej absurdalnych i dziwacznych okolicznościach – zawsze wydawał się absurdalny, a nawet komiczny...
Może dlatego, że logiczna część jej mózgu zawsze opierała się na dowodach i faktach w celu udowodnienia hipotezy, a może wojna uczyniła ją cyniczną. Jakikolwiek był powód jej uporu, ani razu nie zrezygnowała ze swoich przekonań w tej sprawie. Nie wtedy, gdy patrzyła, jak Harry i Ginny składają przysięgę. Nie wtedy, gdy Luna i Neville mieli swoje pierwsze dziecko. Albo nawet kiedy Ron zaprotestował przeciwko swojej niewinności i oświadczył, że to nie jego wina, że zakochał się w Romildzie, oni po prostu byli sobie przeznaczeni.
Bez względu na to, jak wzruszające były te chwile, Hermiona nadal nie wierzyła w bratnie dusze. Te pary wyraźnie do siebie pasowały, bardzo się kochały i oddałyby życie, by chronić swoją drugą połówkę, ale czy ich przeznaczeniem było być razem?
Nie, nie według sposobu myślenia Hermiony.
Myślała, że jej przekonania na temat bratnich dusz są niezmienne, dopóki nie zobaczyła, jak Blaise i Astoria są razem. Ich wzajemne oddanie nie przypominało niczego, co Hermiona kiedykolwiek widziała. Nie tylko kochali się nawzajem, to nawet nie był zarys ich uczuć, odnoszenie się do nich w ten sposób wydawało się prawie obraźliwe. To było tak, jakby ich druga połówka była centrum ich całego wszechświata. Jeśli Astoria była sercem Blaise'a, to Blaise był jej krwią. Oba są niezbędne do przetrwania pierszego, ale nie mogą istnieć bez drugiego. Potrzebowali siebie nawzajem.
CZYTASZ
Secrets and Masks
Fanfiction9 lat po bitwie o Hogwart wojna wciąż trwa i wszyscy bardzo się zmienili od czasu spędzonego w Hogwarcie. Hermiona jest najbardziej śmiercionośnym żołnierzem w Zakonie, spędzającym całe dnie na misjach ratunkowych, aby uwolnić schwytanych mugolaków...