7 maja
- Proszę pani, niech Romy pomoże.
- Jest w porządku, mogę to zrobić. Chcę to zrobić.
- Ale mistrz Zabini powiedział, że pani nie powinna używać zaklęć, które mogłyby ją nadwyrężyć...
- Och, daj spokój. Nie nazwałbym kilku czarów i zaklęć na włosy męczącymi.
Hermiona zatrzymała się po drugiej stronie korytarza. Nadal nie było jej w zasięgu wzroku, z ręką wciąż podniesioną i knykciami niemal dotykającymi otwartych drzwi, gotową do zapukania.
- Być może nie powinna pani dzisiaj rano rzucać obu zaklęć – usłyszała głos Romy'ego z wnętrza pokoju. - Może powinna pani po prostu rzucić efekt glamour na twarzy? Albo po prostu się uczesać? Ale nie jedno i drugie, nie musi pani robić obu.
Astoria nie odpowiedziała, ale rozległ się szurający dźwięk, jakby kawałki drewna ocierały się o siebie. Hermiona założyła, że było to otwieranie i zamykanie szuflad.
- Być może pani Zabini nie powinna dzisiaj w ogóle wychodzić. Może powinna po prostu wrócić do łóżka i... - Sądząc po cichym głosie Romy, musiał wywnioskować, że Astoria go nie słucha.
Po krótkiej przerwie Hermiona wysunęła głowę ponad framugę drzwi i zajrzała do sypialni Blaise'a i Astorii.
Astoria siedziała przy toaletce i patrzyła na siebie w lustrze. W jej oczach był smutek i grymas rozciągający jej delikatne rysy, jakby nienawidziła tego, co zobaczyła w odbiciu.
Chociaż była całkowicie ubrana, miała już na sobie kosztowną sukienkę do połowy łydki i nieprawdopodobnie wysokie obcasy, wcale nie wyglądała promiennie. Oczy miała zapadnięte, twarz wychudzoną, a skórę pozbawioną życia. Miała gęste, ciemnobrązowe odrosty wystające na czubku głowy, a blond pod spodem był kędzierzawy i suchy. W niczym nie przypominała nieskazitelnie pewnej siebie kobiety, którą zwykle była. Nawet skóra wokół jej nagich ramion i obojczyków wydawała się cienka i szara. To był pierwszy raz, kiedy Hermiona pomyślała, że Astoria wygląda na naprawdę chorą.
Wciąż wpatrywała się w siebie w lustrze, nawet gdy wzięła głęboki oddech i podniosła różdżkę. Strasznie trzęsła się między jej palcami, ale gdy Romy zaoferował pomoc, podniosła drugą rękę, żeby mu odmówić. Wystarczyły trzy machnięcia różdżką, aby Astoria znów stała się podobna do siebie. I wystarczyły trzy machnięcia różdżką, żeby zaparło jej dech w piersiach.
Chociaż wszystkie zewnętrzne ślady jej choroby zniknęły, chociaż jej skóra znów była ciepła i promienna, a włosy miały zwykły złoty blond, proste zaklęcia wyrzuciły powietrze z płuc Astorii. Sądząc po sposobie, w jaki pochyliła się nad stołem i sapnęła, każdy pomyślałby, że została uderzona w brzuch. Dyszała, dławiąc się oddechem.
Taka prosta magia nie spowodowałaby, że nawet trzecio roczny w Hogwarcie zaczął się pocić, a jednak okaleczył Astorię. Jej uroda miała swoją cenę i to wysoką. Skutki, jakie poniosło jej ciało, były irytujące, a cena będzie jeszcze większa, gdy szpony jej choroby wbiją się głębiej.
Zajęło jej kilka chwil, zanim opanowała oddech. A kiedy w końcu to zrobiła, usiadła prosto – postawa prawdziwej damy – i ponownie spojrzała na siebie w lustrze.
Astoria nachyliła się i dotknęła boku swojej twarzy, lekko gładząc idealnie wypolerowaną skórę. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy jej palce musnęły jej nowe blond włosy. W urodzie Astorii było coś niemal zapadającego w pamięć, coś niepokojącego, ale jednocześnie znajomego, i Hermiona nie mogła do końca zrozumieć, co to było. Uśmiechnęła się do odbicia małego elfa w lustrze.
CZYTASZ
Secrets and Masks
Fanfiction9 lat po bitwie o Hogwart wojna wciąż trwa i wszyscy bardzo się zmienili od czasu spędzonego w Hogwarcie. Hermiona jest najbardziej śmiercionośnym żołnierzem w Zakonie, spędzającym całe dnie na misjach ratunkowych, aby uwolnić schwytanych mugolaków...