Gabriel
Są...
Prawda zawarta w tym krótkim słowie była jak nokaut.
Pierwszy cios nadszedł, gdy ledwo przebrzmiała ostatnia litera. Uderzenie było tak silne, że zabrakło mi tchu, jakby tonowy głaz z hukiem wylądował na mojej klatce piersiowej. Palące uczucie rozlało się po każdym nerwie, roznosząc w mgnieniu oka paraliż na całe ciało.
Są...
Zatoczyłem się do tyłu. Dziki wzrok wbiłem w drobną postać leżącą na szpitalnym łóżku. Blada, poobijana i posiniaczona, ale wciąż cholernie piękna. Moja Sienna. Słodka dziewczyna, które wniosła śmiech i światło do mojego ponurego życia.
Są...
Kurwa! Była w ciąży! Jak to, do cholery, się stało? Jeden jedyny raz nie użyłem prezerwatywy, dochodząc w niej, ale przecież wzięła tabletkę. Widziałem jak ją połknęła, więc, jak? Jak mi zaraz ktoś jebnie tekstem, że nie ma skutecznej metody, to słowo, zacznę strzelać!
Są...
Nie planowałem dzieci. Ja ich nawet nie chciałem! Wystarczyło, że Riina postanowił zaludnić świat swoimi genami, ja nie musiałem. Nie było czego im przekazywać. Po cholerę skazywać niewinne istnienia na życie z taką przeszłością?
Są...
Usiadłem na małym twardym krzesełku stojącym pod ścianą. Drżące nogi nie chciały mnie dłużej utrzymywać w pionie. Oparłem łokcie o uda i zwiesiłem nisko głowę, wpatrując się w lśniącą podłogę. Chryste! Schowałem twarz w dłoniach, dusząc w gardle narastający krzyk. Kurwa mać! Ktoś stanął obok mnie, pieprząc coś, co kompletnie do mnie nie docierało.
Nagle, jakby dopiero to do mnie dotarło w pełni, poderwałem się z miejsca. Jezu w niebiosach! Czy ta wystraszona kobiecina w fartuchu powiedziała 'są'? Dławiące uczucie paniki zacisnęło się jak wielka pięść na moim gardle. Odwróciłem się i bez słowa wyszedłem z tej przeklętej klitki, w której leżała Sienna. Nie mogłem tam oddychać, nie mogłem zebrać cholernych myśli, gdy to przeklęte słowo masakrowało moje myśli do wtóru z przytłumionym pikaniem. Nawet nie wiedziałem co to takiego. Musiałem wyjść, musiałem odetchnąć i zrozumieć ten dziki huragan, szalejący w mojej duszy.
Zwaliłem się na krzesło, aż z drażniącym uszy zgrzytem przesunęło się po szpitalnej podłodze.
- Co z tobą, stary?
Powoli uniosłem głowę słysząc nad sobą głos. Wielki wytatuowany biker stał przede mną, uśmiechając się krzywo. Przecież to musiał być on, prawda? Po drugiej stronie korytarza, tuz przy drzwiach przez które chwilę wcześniej wypadłem stał Miller, rozmawiając z Gloomem.
Ponownie spojrzałem na Thora, mierząc gnoja zimnym wzrokiem, ale jakby nie dotarła do niego moja wściekłość i nieme ostrzeżenie, że wolałem być sam. Zarost na jego brodzie zaczął drżeć, gdy ten zachichotał. Tak, na litość boską, chichotał jak te głupiutkie dziewczynki, szukające podrywu w klubach. Jak zacznie mrugać to mu chyba jebnę, słowo!
Z uczuciem porażki i mrukliwym warczeniem opuściłem głowę. Lśniące pod moimi nogami linoleum wyglądało jak tafla lustra. W niej zniekształcone odbicie mojej twarzy, wykrzywionej w grymasie.
- Nie przejmuj się Gloomem – rzucił sadowiąc tyłek obok mnie. Czułem na sobie ten jego przeszywający wzrok. – Ta dziewczyna to wszystko, o czym marzył. Mieć rodzinę, choć jak znam tego wariata, za nic na świecie się do tego nie przyzna.
![](https://img.wattpad.com/cover/246824899-288-k466032.jpg)
CZYTASZ
RUTHLESS, The Devil from New York, Cykl Trzy Gwiazdy #3
Любовные романыGabriel Alexandrow... Od urodzenia wiedział kim jest i kim kiedyś będzie. Nie czekał na to, planując zemstę na wrogach, którzy odebrali mu wszystko. Dziecięcą niewinność, matkę, siostrę i wolność. Przez lata szkolony i tresowany jak zwierzę, miał s...