Rozdział 27 𝓔𝓵𝓮𝓪𝓷𝓸𝓻

86 17 15
                                    

Stałam i patrzyłam na chłopaka, którego nie poznawałam.

- Tak naprawdę od początku mnie nie obchodziłaś, zbliżyłem się do ciebie bo ja kogoś potrzebowałem.

- Ale jak to? - Zaśmiał mi się prosto w twarz.

- No tak, nie ufaj wszystkim których spotkasz na swojej drodze.

Patrzyłam na niego w całkowitym osłupieniu, do oczu cisnęły mi się łzy.

- Już nie jesteś mi potrzebna.

Niepotrzebna.

N i e p o t r z e b n a.

Te litery zaczęły krążyć mi przed oczami, uświadamiając mi, że zawsze byłam zbędna.

- Nellie! - Głos mamy wyrwał mnie ze snu.

Otworzyłam oczy i zauważyłam, że strasznie szybko oddycham. Wcale się temu nie dziwiłam.

- Wszystko okej? Zbieraj się do szkoły, bo robi się już późno. - Spojrzała jeszcze na zegarek, po czym znowu wbiła we mnie wzrok.

- Tak, już wstaję.

Gdy wyszła z pokoju naprawdę od razu się podniosłam. Nie chciałam pamiętać o tym, co mi się śniło. Chociaż im więcej o tym myślałam, ten sen zaczynał być uzasadniony.

Wczoraj, gdy byłam u Deana, oglądaliśmy Harrego Pottera i Zakon Feniksa. Było dobrze, było naprawdę dobrze, pomijając fakt, że znowu miał moje łzy na bluzie. Ta część nigdy nie przestanie łamać mi serca.

Dużo rozmawialiśmy, a ja czułam się przy nim naprawdę komfortowo. Łączyła nas jakaś magiczna więź, która dawała mi siłę. Po powrocie do domu mój nastrój gwałtownie się obniżył.

Często tak miałam, gdy coś szło dobrze, mój mózg zaczynał wysyłać mi coraz więcej sygnałów, że tak nie powinno być. Zaczynałam analizować i zamartwiać się tym, czy nie powiedziałam czegoś nie tak, albo czy intencje drugiej osoby były szczerze.

Przy Rose nigdy nie musiałam się tak czuć, bo znałyśmy się od urodzenia. Jednak za każdym razem, gdy poznawałam kogoś nowego, przeprowadzałam tysiąc analiz, przez co później przestawałam ufać ludziom, a zaczynałam własnym myślom. Właśnie to sprowadziło mnie na dno za czasów, gdy Rosie jeszcze ze mną była. To ona starała się zrobić wszystko, aby mnie z niego wyciągnąć - i prawie jej się udało.

Jednak potem zniknęła spychając mnie głębiej niż na dno, z którego mnie wyciągnęła. Nie miałam pojęcia, że pod nim w ogóle coś jeszcze było.

Zaczęłam się ubierać, dzisiaj postawiłam na czarne jeansy i fioletową luźną bluzę. Dawno nie nosiłam kolorów gdzie indziej niż w domu, więc mogłam to uznać za mały sukces. Naprawdę wszystko powoli szło w dobrą stronę.

Tak przynajmniej mi się wydawało.

- Zawieziesz mnie? - Zawołałam do mamy, zbiegając po schodach.

- Tak, jadę na badania więc akurat zdążę.

- Jakie badania? - Od śmierci dziadka to słowo zawsze wywoływało we mnie niepokój.

- Zwykłe rutynowe badanie krwi, przy okazji zapiszę ciebie.

- Nie, nie, nie. Nie ma opcji. - Bałam się widoku krwi, nie chciałam nawet o tym słyszeć.

- Eleanor. - Mama spojrzała na mnie poważnie, a ja wiedziałam, że nie ma sensu się odzywać.

Widok wykrwawiającej się osoby i przebywanie w tej krwi zafundowały mi traumę do końca życia. Nawet przez lekkie skaleczenie wpadałam w panikę.

I'm fallingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz