Prolog

111 28 11
                                    


Poprawiłam uchwyt na mieczu i ugięłam kolana. Moja przeciwniczka wyjęła z pochew swoje krótkie sztylety i zmierzyła mnie dziwnie...smutnym? spojrzeniem znad maski. Napięta cisza trwała jeszcze jeden, długi moment, po czym rzuciła się na mnie.

Uniknęłam jednego sztyletu i sparowałam drugi, po czym wyprowadziłam własny cios, który został jednak szybko zablokowany. Przez chwile nasze bronie trwały skrzyżowane, po czym Meurtrière wykonała obrót, odsuwając się ode mnie i uderzając mnie skrzydłem w policzek. Gwałtownie odskoczyłam do tyłu, chwytając się dłonią za krwawiące miejsce, przecięte ostrym piórem. Czyli tak sobie pogrywasz?

Mając ją cały czas w polu widzenia, szybko wyjęłam Monetę z kieszonki i umieściłam ją we wgłębieniu. Na chwilę mój żołądek zacisnął się w węzeł, a potem poczułam znajomy ciężar na plecach. Meurtrière skoczyła do ataku.

Dookoła słychać było tylko szczęk broni i nasze ciężkie oddechy. Z przerażeniem uzmysłowiłam sobie, że jeżeli któraś z nas potknie się i spadnie z urwiska, nikt nie usłyszy krzyku.

Nagle czubek mojego miecza zahaczył o maskę Meurtrière i zerwał ją. Maska potoczyła się w dół i spadła w przepaść. Meurtrière zamarła.

Przełknęłam ślinę. Nadszedł moment, w którym miałam w końcu poznać tożsamość mojego wroga, osoby, która była winna śmierci wielu niewinnych osób. A może tylko pionka w grze kogoś innego? Przemogłam się i podniosłam wzrok.

Poczułam jak moje serce zatrzymuje się na moment, a potem zamiast krwi, zaczyna wtłaczać do moich żył śmiertelny chłód, gdy oniemiała wpatrywałam się w twarz stojącej przede mną osoby.


MonetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz