XV

22 10 29
                                    

Otwarłam oczy. Dookoła panowała całkowita ciemność, noc rozświetlały tylko gwiazdy i wąski pasek księżyca na niebie.

Spróbowałam podnieść się do siadu. Gdy tylko się poruszyłam, ból rozszedł się po moim udzie i położyłam się na ziemi z powrotem.

Ból wręcz pulsował, miałam wrażenie, że nóż Meurtrière wbija się w moją nogę raz za razem, mimo że już jej nie było.

Z boku zobaczyłam poświatę, która chwiejnie się do mnie zbliżała. Nad moją twarzą zobaczyłam świeczkę i twarz Donny.

- Jak się czujesz? - spytała, kucając obok mnie. Postawiła na ziemi miskę z wodą, którą miała ze sobą.

- Nie wiem - powiedziałam. - Nadal strasznie boli.

- Niedługo powinno przestać - powiedziała i pomogła mi usiąść.

Niedługo powinno przestać dla mnie oznaczało, że jeszcze jakiś czas poboli jak cholera i dopiero później zacznie powoli słabnąć.

Moja wrażliwość na ból się kłania.

Donna wyciągnęła do mnie rękę, drugą wyciągając swoją Monetę z kieszeni. Chwyciłam jej dłoń i zauważyłam, że mam na sobie nową koszulę, nie zniszczoną przez moje skrzydła.

Jeszcze.

Donna włożyła swoją Monetę do wgłębienia i zamknęła oczy.

Już ostatnio zorientowałam się, że Donna jest Uzdrowicielką, ale już dawno nie doświadczyłam czegoś takiego.

Czułam jak uzdrawiająca energia niczym dreszcz przechodzi moje ciało. Przez chwilę trwałyśmy tak w milczeniu, a gdy Donna puściła moją rękę, ból zmalał do zwykłego poziomu.

Czyli nadal źle, ale przynajmniej normalnie źle.

- Nie jestem cudotwórcą - zaczęła Donna, odwijając zakrwawiony bandaż. - Ale mogę przyspieszyć proces leczenia.

Zwalczyłam potrzebę podniesienia wzroku, gdy Donna odsłoniła moją ranę. Zdziwiona stwierdziłam, że wyglądała o wiele lepiej niż wcześniej. Dziewczyna przemyła ranę wodą i z powrotem owinęła ranę bandażem.

- Dałabym ci nowy, ale mamy duże braki.

Rozejrzałam się dookoła i dopiero teraz dostrzegłam pobojowisko.

W ciemnościach widziałam nasz obóz. A raczej to, co z niego zostało. Pośrodku widniała ogromna dziura. Pozostałości po namiotach i naszych zapasach nadal leżały w środku. Ludzie krzątali się, wyciągając to, co jeszcze dało się uratować.

Dopiero teraz zobaczyłam, że obok mnie zorganizowane zostało coś na kształt szpitala polowego po poprzednim szpitalu polowym, który mieliśmy w namiocie medycznym.

Niedaleko dostrzegłam szatynkę, która prawie poniosła śmierć wczorajszej nocy. Twarz jej i Cole'a zapamiętam na całe życie. Trzymała chustkę przy boku szyi, zasłaniając małą ranę, początek cięcia, które miało ją zabić.

- Kto to jest? - Kiwnęłam głową w jej stronę.

Donna spojrzała za siebie, po czym odpowiedziała:

- Sofie, przywódczyni grupy obronnej.

Pamiętałam, że Donna o niej wspomniała, gdy oprowadzała mnie po obozie.

- Wcale nie rozumiem położenia jej rany - powiedziała Donna, siadając. Zaniepokoiło mnie to, bo wyglądała, jakby szykowała się na dłuższą rozmowę. - Nawet nie leżała blisko zapadliska, zsunęła się tylko trochę.

MonetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz