Otwarłam oczy. Dookoła panowała całkowita ciemność, noc rozświetlały tylko gwiazdy i wąski pasek księżyca na niebie.
Spróbowałam podnieść się do siadu. Gdy tylko się poruszyłam, ból rozszedł się po moim udzie i położyłam się na ziemi z powrotem.
Ból wręcz pulsował, miałam wrażenie, że nóż Meurtrière wbija się w moją nogę raz za razem, mimo że już jej nie było.
Z boku zobaczyłam poświatę, która chwiejnie się do mnie zbliżała. Nad moją twarzą zobaczyłam świeczkę i twarz Donny.
- Jak się czujesz? - spytała, kucając obok mnie. Postawiła na ziemi miskę z wodą, którą miała ze sobą.
- Nie wiem - powiedziałam. - Nadal strasznie boli.
- Niedługo powinno przestać - powiedziała i pomogła mi usiąść.
Niedługo powinno przestać dla mnie oznaczało, że jeszcze jakiś czas poboli jak cholera i dopiero później zacznie powoli słabnąć.
Moja wrażliwość na ból się kłania.
Donna wyciągnęła do mnie rękę, drugą wyciągając swoją Monetę z kieszeni. Chwyciłam jej dłoń i zauważyłam, że mam na sobie nową koszulę, nie zniszczoną przez moje skrzydła.
Jeszcze.
Donna włożyła swoją Monetę do wgłębienia i zamknęła oczy.
Już ostatnio zorientowałam się, że Donna jest Uzdrowicielką, ale już dawno nie doświadczyłam czegoś takiego.
Czułam jak uzdrawiająca energia niczym dreszcz przechodzi moje ciało. Przez chwilę trwałyśmy tak w milczeniu, a gdy Donna puściła moją rękę, ból zmalał do zwykłego poziomu.
Czyli nadal źle, ale przynajmniej normalnie źle.
- Nie jestem cudotwórcą - zaczęła Donna, odwijając zakrwawiony bandaż. - Ale mogę przyspieszyć proces leczenia.
Zwalczyłam potrzebę podniesienia wzroku, gdy Donna odsłoniła moją ranę. Zdziwiona stwierdziłam, że wyglądała o wiele lepiej niż wcześniej. Dziewczyna przemyła ranę wodą i z powrotem owinęła ranę bandażem.
- Dałabym ci nowy, ale mamy duże braki.
Rozejrzałam się dookoła i dopiero teraz dostrzegłam pobojowisko.
W ciemnościach widziałam nasz obóz. A raczej to, co z niego zostało. Pośrodku widniała ogromna dziura. Pozostałości po namiotach i naszych zapasach nadal leżały w środku. Ludzie krzątali się, wyciągając to, co jeszcze dało się uratować.
Dopiero teraz zobaczyłam, że obok mnie zorganizowane zostało coś na kształt szpitala polowego po poprzednim szpitalu polowym, który mieliśmy w namiocie medycznym.
Niedaleko dostrzegłam szatynkę, która prawie poniosła śmierć wczorajszej nocy. Twarz jej i Cole'a zapamiętam na całe życie. Trzymała chustkę przy boku szyi, zasłaniając małą ranę, początek cięcia, które miało ją zabić.
- Kto to jest? - Kiwnęłam głową w jej stronę.
Donna spojrzała za siebie, po czym odpowiedziała:
- Sofie, przywódczyni grupy obronnej.
Pamiętałam, że Donna o niej wspomniała, gdy oprowadzała mnie po obozie.
- Wcale nie rozumiem położenia jej rany - powiedziała Donna, siadając. Zaniepokoiło mnie to, bo wyglądała, jakby szykowała się na dłuższą rozmowę. - Nawet nie leżała blisko zapadliska, zsunęła się tylko trochę.
CZYTASZ
Moneta
FantasyPrzyszłość - rok 2080. Na świat spadły prawdopodobnie wszystkie możliwe kataklizmy - epidemia, konflikt na miarę III Wojny Światowej, bunt robotów... do wyboru, do koloru. Ludzkość prawie całkowicie znika z powierzchni Ziemi. Klimat diametralnie się...