Przeciągnęłam się i ziewnęłam, zasłaniając usta ręką.
— Nie wyspałaś się? — spytała Delfina, wrzucając kolejny kamyk do oczka wodnego.
— Nie — mruknęłam i ziewnęłam jeszcze raz. Prawie całą noc nie zmrużyłam oka, cały czas błądząc myślami dookoła Monety, liczby żyć i całej reszty. — A poza tym, komu się coś chce w taki dzień?
— Trafna uwaga.
Żar lał się z nieba od rana, a powietrze było parne i nieruchome. Tuż po śniadaniu matka stwierdziła, że ma „paskudną migrenę", a na dworze jest „piękna pogoda", więc wywaliła nas z domu i kazała „zająć się sobą po cichu". Podejrzewam, że po prostu nadal nie chce się ze mną widzieć. Tak więc od dwudziestu minut siedziałam z Delfiną na ławce przed oczkiem wodnym, patrząc, jak wrzuca do niego kamyki.
Delfina spojrzała na mnie.
— Co jest?
— Hmm?
— Co ci się stało? — powtórzyła pytanie, wracając wzrokiem do kamyków i oczka.
— Nic, po prostu się nie wyspałam.
— Ta, jasne. Już ci wierzę, ufoludku. — ponownie na mnie spojrzała. — Znam cię od szesnastu lat, wiem gdy masz coś na głowie.
Powtórka z rozgrywki. Hurra.
— Delfina, naprawdę nic się nie stało. — Przygryzłam wargę i spojrzałam w bok. Nie chciałam jej okłamywać.
— Ściemniasz. Przygryzasz wargę, gdy kłamiesz.
Poddałam się.
— No dobra. Matka już ci mówiła?
— O twojej liczbie żyć? Ani słowa — zaprzeczyła.
— Cóż, to jest pierwsza rzecz — streściłam jej całą kłótnię z matką.
— Jeden? — Delfina uniosła brwi. — Gratulacje. Matka musi cię uwielbiać.
Zaśmiałam się pod nosem.
— A taka byłaś pewna, że mnie przebijesz. I co? I nic, wygrałam.
Roześmiałam się głośniej.
— Komu jeszcze powiedziałaś? — spytała.
— Z własnej woli? Tylko tobie i Ursuli.
— Ursuli? Ursuli powiesz, a rodzona siostra musi to z ciebie siłą wyciągać?
Roześmiałam się na cały głos. Za to właśnie kocham Delfinę. Potrafiła wszystko obrócić w żart, dosłownie wszystko. Poczułam się o wiele lepiej.
— No. A druga rzecz? — spytała, gdy przestałyśmy się śmiać.
— Druga rzecz — powiedziałam zdziwiona.
— Powiedziałaś, że to jest pierwsza rzecz. Więc jest jakaś druga?
Jak się powie A, to trzeba powiedzieć B.
— Tak. Druga rzecz. Czekaj. — Wyjęłam z kieszeni Monetę i pokazałam ją Delfinie.
— Znalazłaś Monetę? Gratulacje! — podniosła przedmiot do oczu. — Syrena? Jaki jest problem? — spojrzała na mnie z dezorientacją w oczach.
Bez słowa wyciągnęłam rękę i odwróciłam Monetę na drugą stronę.
— A to co? — Delfina przyjrzała się wygrawerowanemu rysunkowi. — Co to jest? Ptak? — spojrzała na mnie.
— Nie mam pojęcia. — Wzruszyłam ramionami. — Miałam spotkać się po śniadaniu z Ursulą i czegoś się dowiedzieć, ale mama wykopała nas na dwór.
CZYTASZ
Moneta
FantasyPrzyszłość - rok 2080. Na świat spadły prawdopodobnie wszystkie możliwe kataklizmy - epidemia, konflikt na miarę III Wojny Światowej, bunt robotów... do wyboru, do koloru. Ludzkość prawie całkowicie znika z powierzchni Ziemi. Klimat diametralnie się...