V

49 12 32
                                    

Przeciągnęłam się i ziewnęłam, zasłaniając usta ręką.

— Nie wyspałaś się? — spytała Delfina, wrzucając kolejny kamyk do oczka wodnego.

— Nie — mruknęłam i ziewnęłam jeszcze raz. Prawie całą noc nie zmrużyłam oka, cały czas błądząc myślami dookoła Monety, liczby żyć i całej reszty. — A poza tym, komu się coś chce w taki dzień?

— Trafna uwaga.

Żar lał się z nieba od rana, a powietrze było parne i nieruchome. Tuż po śniadaniu matka stwierdziła, że ma „paskudną migrenę", a na dworze jest „piękna pogoda", więc wywaliła nas z domu i kazała „zająć się sobą po cichu". Podejrzewam, że po prostu nadal nie chce się ze mną widzieć. Tak więc od dwudziestu minut siedziałam z Delfiną na ławce przed oczkiem wodnym, patrząc, jak wrzuca do niego kamyki.

Delfina spojrzała na mnie.

— Co jest?

— Hmm?

— Co ci się stało? — powtórzyła pytanie, wracając wzrokiem do kamyków i oczka.

— Nic, po prostu się nie wyspałam.

— Ta, jasne. Już ci wierzę, ufoludku. — ponownie na mnie spojrzała. — Znam cię od szesnastu lat, wiem gdy masz coś na głowie.

Powtórka z rozgrywki. Hurra.

— Delfina, naprawdę nic się nie stało. — Przygryzłam wargę i spojrzałam w bok. Nie chciałam jej okłamywać.

— Ściemniasz. Przygryzasz wargę, gdy kłamiesz.

Poddałam się.

— No dobra. Matka już ci mówiła?

— O twojej liczbie żyć? Ani słowa — zaprzeczyła.

— Cóż, to jest pierwsza rzecz — streściłam jej całą kłótnię z matką.

— Jeden? — Delfina uniosła brwi. — Gratulacje. Matka musi cię uwielbiać.

Zaśmiałam się pod nosem.

— A taka byłaś pewna, że mnie przebijesz. I co? I nic, wygrałam.

Roześmiałam się głośniej.

— Komu jeszcze powiedziałaś? — spytała.

— Z własnej woli? Tylko tobie i Ursuli.

— Ursuli? Ursuli powiesz, a rodzona siostra musi to z ciebie siłą wyciągać?

Roześmiałam się na cały głos. Za to właśnie kocham Delfinę. Potrafiła wszystko obrócić w żart, dosłownie wszystko. Poczułam się o wiele lepiej.

— No. A druga rzecz? — spytała, gdy przestałyśmy się śmiać.

— Druga rzecz — powiedziałam zdziwiona.

— Powiedziałaś, że to jest pierwsza rzecz. Więc jest jakaś druga?

Jak się powie A, to trzeba powiedzieć B.

— Tak. Druga rzecz. Czekaj. — Wyjęłam z kieszeni Monetę i pokazałam ją Delfinie.

— Znalazłaś Monetę? Gratulacje! — podniosła przedmiot do oczu. — Syrena? Jaki jest problem? — spojrzała na mnie z dezorientacją w oczach.

Bez słowa wyciągnęłam rękę i odwróciłam Monetę na drugą stronę.

— A to co? — Delfina przyjrzała się wygrawerowanemu rysunkowi. — Co to jest? Ptak? — spojrzała na mnie.

— Nie mam pojęcia. — Wzruszyłam ramionami. — Miałam spotkać się po śniadaniu z Ursulą i czegoś się dowiedzieć, ale mama wykopała nas na dwór.

MonetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz