XXVII cz. 2

27 7 31
                                    

Zawrócił i energicznym krokiem skierował się w stronę tronu, krwistoczerwona peleryna powiewała w rytm jego kroków. Zasiadł na tronie i dopiero wtedy podjął:

— Strata Nimf odbiła się na magicznym społeczeństwie. To był moment...

— W jaki sposób? — przerwała mu. Spojrzał na nią zirytowany, ale wytłumaczył:

— Wyobraź sobie ekosystem. Każdy element tego ekosystemu jest potrzebny, jest częścią całości. Usunięcie jednego z tych elementów zaburza równowagę, może nawet prowadzić do samozniszczenia — powiedział. — To był moment, w którym wszyscy Pierwsi zorientowali się, że używanie kamieni do zmiany nowych istot jest zbyt niebezpieczne. Wiedzieli, że muszą coś zmienić.

Poprawiła się na swoim siedzeniu. Wiedziała, że niedługo będzie musiała wyruszyć, by zdążyć przed wyjazdem, ale historia nie zdawała się zmierzać do końca.

— Użyli mocy kamieni, by stworzyć Monety. Następne istoty, zamiast odczuwać zew, mogący być zaspokojony tylko przez pocałowanie kamienia, odnajdywały Monetę, która pozwalała im się przemienić — powiedział. — Dzięki temu mogli się zmienić, by wyglądać jak człowiek i ukryć się między nimi. Każdy z Pierwszych musiał jednak coś oddać. Dla przykładu, Syreny nie potrafiły już oddychać na powierzchni w rybiej postaci. Wtedy ostatecznie staliśmy się gatunkiem, którym jesteśmy dzisiaj. Pierwsi żałowali utraconych możliwości, ale wiedzieli, że była to najlepsza decyzja, jaką mogli podjąć — kontynuował. — Kamienie zostały ukryte u rodzin Pierwszych, przekazywane z pokolenia na pokolenia, chronione, by żaden człowiek nigdy więcej ich nie odnalazł.

Zapadło milczenie.

— I? Jest jakiś... morał? Zakończenie? — dopytała w końcu, gdy cisza się przedłużała.

— Nie ma zakończenia. Historia nadal trwa — powiedział enigmatycznie.

— Ale... po co nadal ukrywać kamienie, jeżeli dookoła nie ma żadnych ludzi? Mam na myśli, nie ma tu nikogo poza nami — sprecyzowała. — Najbliższa ludzka wioska jest gdzieś w dawnej Grecji. Nie musimy się już ukrywać, po co trzymać kamienie schowane?

— Cóż... czasami wróg jest bliżej niż się wydaje, Emily... powinnaś coś o tym wiedzieć.

Skrzywiła się, ale nie było tego widać pod maską.

— I jaka jest moja misja? — spytała ponaglająco.

— Pamiętasz, gdy opowiadałem ci o Ptakach?

— Tak. Chcesz, żeby przestały dołączać do ruchów, bo tylko one mogą cię powstrzymać.

— Tak... tylko one są wystarczająco silne, by chociaż spróbować mi się postawić.

— Ale jesteś tylko Wojownikiem. Dlaczego nikt inny... nie wiem... co jest takiego specjalnego w Ptakach?

— Powinnaś coś o tym wiedzieć, wo końcu to ty jesteś Ptakiem — Spojrzał na jej zwinięte skrzydła i czarne jak noc oczy bez białek. — Macie jedną, wspólną cechę. Jedną rzecz, która sprawia, że możecie stać się wręcz niepokonani.

Uniosła brew z powątpiewaniem.

— Ty już ją masz, Emily.

Jej brew powędrowała jeszcze wyżej.

— Możesz stwierdzić, że oszalałem — zaczął. Już dawno pomyślała. — Ale wy, Ptaki, zakochujecie się raz i na zawsze. Dla ukochanej osoby możecie zrobić wszystko. Gdy ta chęć jest dobrze użyta, przeniesiecie góry, by ocalić swojego wybranka.

MonetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz