XXII

24 7 11
                                    

Wiatr spychał dym prosto na mnie, ale nie zamykałam łzawiących oczu. Stos pogrzebowy płonął wysoko, trawiąc kilka ciał. Większości z tych osób nie znałam. W pożarze zginął ktoś z grupy Davida o imieniu Michael, Scott, szpieg, którego widziałam pierwszego dnia i Emma. Rozmawiałam z nią może trzy razy, ale była miła i może udałoby nam się zaprzyjaźnić.

Ale odeszła.

Donna stanęła obok mnie. Okazuje się, że ponownie zaatakowała nas Meurtrière. Kiedy usiłowała mnie udusić, Donna starała się ją odepchnąć, stąd wzięła się krew na podłodze. Na szczęście odstraszył ją ogień i odleciała, zanim więcej osób zginęło. Przypuszczano, że coś zajęło się w kuchni i to wywołało pożar.

Zmrużyłam oczy i po drugiej stronie dostrzegłam Szarego. Moje krzyki zostały usłyszane przez osoby, które wydostały się z ognia i udało się nas wyciągnąć na czas.

Na wspomnienie okrutnego bólu złamanego skrzydła poruszyłam ramionami, jakby strząsając z barków jakiś ciężar. Od tamtego czasu nie wyciągałam jeszcze skrzydeł, ale niepokoiłam się ich stanem.

Potarłam palcem kamień w wisiorku, który wisiał na mojej szyi. Już niedługo mieliśmy wyruszyć dalej i miałam szczerą nadzieję, że tym razem nic już nas nie spotka.

— Jak się czujesz? — spytała Donna, osłaniając się przed dymem.

— Nie wiem. — Wzruszyłam ramionami i pokręciłam głową. — Jakoś dziwnie.

Ponownie się wzdrygnęłam.

— To było przerażające — powiedziała. W jej głosie słyszałam drżący strach. — Jej skrzydła są ogromne! I jakby zlewały się z ciemnością dookoła. — Wzdrygnęła się. — I te jej oczy.

— Są wręcz puste — dodałam. — Jakby nie miała uczuć.

Czekałam, aż zaleją mnie wspomnienia z ataku Meurtrière jeszcze na Wschodzie, ale nic się nie stało. Odkąd ćwiczyłam z Davidem, koszmary w zasadzie się nie pojawiały.

Donna westchnęła.

— Jakiegoś pecha mamy ostatnio — powiedziała z rezygnacją. — Najpierw trzęsienie, teraz to... po prostu same katastrofy.

Wtedy poczułam, jak zimny dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie, gdy nagle przypomniałam sobie o mojej rozmowie z Karen i jej tajemniczych słowach, których nadal nie umiałam sobie całkowicie przypomnieć.

Mówiła coś o katastrofach i... misce? Nie umiałam wydobyć całości ze wspomnień.

Wtedy zorientowałam się, że od dłuższej chwili Donna coś do mnie mówiła, ale nie usłyszałam ani słowa.

— Donna, muszę iść — powiedziałam i oddaliłam się szybkim krokiem, pozostawiając jej zdziwioną twarz za sobą.

Odeszłam kawałek i wpatrzyłam się w horyzont, unikając wzroku kogokolwiek.

W moim umyśle kołatała się jedna, przerażająca myśl, która sprawiała, że mój żołądek zaciskał się w coraz ciaśniejszy węzeł, a serce kołatało się w szybkim, nieregularnym rytmie.

Czy to wszystko moja wina?

— Hej, madame! — Zza moich pleców usłyszałam znany mi głos.

— David! H-hej. — Odwróciłam się. — Co tam?

Usiłowałam uśmiechnąć się do niego i nie pokazać po sobie niepokoju, który zżerał mnie od środka.

Chyba mi nie wyszło, bo zmarszczył brwi.

— Coś się stało? — spytał.

Pokręciłam głową.

MonetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz