LVII

11 3 79
                                    

Piosenka w mediach + rozdział poniżej = 💔

Pierwszy raz płakałam podczas pisania, więc możecie sobie ocenić ładunek emocjonalny. Macie zaznaczone, gdzie odtworzyć muzykę. I tak btw, interstellar +pisanie = zły plan D:

***

Gdy wróciła mi świadomość, wszystko mnie bolało.

Bolało mnie stłuczone biodro, posiniaczone nogi, przecięte ramię i zranione czoło. Nie czułam bólu odciętego skrzydła ani ich ciężaru pod sobą. Czułam za to nieprzyjemne pieczenie w klatce piersiowej, jakby ktoś obwiązał mi żebra sznurem i zaciskał, za każdym razem gdy robiłam wdech. Oddechy brzmiały świszcząco i wzmagały nieprzyjemne kłucie.

Nie otwierałam oczu. Nie sądziłam, że będę miała na to siłę. Chciałam podnieść dłoń i upewnić się, że nie mam na sobie Monety — po tym, co zrobiłam nie zdziwiłabym się, gdybym po prostu straciła w skrzydłach czucie. Ręka mnie nie posłuchała. Najpierw pomyślałam, że to przez moje osłabienie, bo miałam wrażenie, jakby ktoś mnie kilka razy przeżuł, połknął i wypluł z powrotem. Po chwili zorientowałam się, w czym naprawdę tkwił problem. Na mojej dłoni spoczywała inna ręka.

Zmusiłam się do połowicznego rozchylenia powiek.

— Nie waż się więcej tak mnie straszyć! — powiedział niezadowolony, rzucając mi groźne spojrzenie. — Chcesz mnie wykończyć?

— Cześć, David, ciebie też miło widzieć — wymamrotałam. Mój głos był zachrypnięty, gardło wysuszone. Spróbowałam poprawić niewygodną pozycję, ale byłam za słaba. — Pomożesz mi?

Gderał coś pod nosem, ale wstał i pomógł mi usiąść trochę wyżej. W międzyczasie rozejrzałam się dookoła. Zmęczony wzrok wyłapywał zarysy namiotu, na zewnątrz słyszałam krzątaninę. Chyba leżałam na pryczy.

— Ile czasu minęło? — spytałam.

— Dziesięć lat — odparł grobowo, nadal niezadowolony.

Moja twarz zamarła w skrajnym przerażeniu.

— Okej, żartuję, niecały dzień — sprostował. — Przeraziłaś mnie na śmierć — dodał burkliwie i usiadł z powrotem na ziemi.

— Nadal tu jesteś, więc chyba nie do końca — odparłam i uśmiechnęłam się słabo.

Nie odpowiedział, podał mi tylko drewniany kubek z wodą. Spróbowałam zmotywować mięśnie do wysiłku, ale dłonie zaczęły drżeć, gdy tylko je podniosłam. Gdy David zobaczył, że sama sobie nie poradzę, delikatnie podniósł moją głowę i przytknął naczynie do moich ust.

— Co ty sobie myślałaś? — spytał z wyrzutem, gdy piłam. — Postawiłaś na szali wszystko i to bez konsultacji z nikim! Całkiem do dupy plan.

Odsunął się z powrotem, a ja odpowiedziałam:

— Co mam poradzić, spędzam czas z tobą.

Westchnął.

— Dziedziczysz mój talent do głupich pomysłów i chyba mi się to nie podoba.

— Ale nie jesteś naprawdę zły? — spytałam. Zaczynałam powoli czuć się trochę lepiej.

— Nie — odparł. — Ale nie rób tak więcej.

— Chyba nie będę miała szansy. Przecież wygraliśmy?

— Tak — potwierdził. — Miałaś naprawdę dużo szczęścia, niewiele brakowało, a przegrałabyś ten pojedynek.

— Uczyłam się od najlepszych — powiedziałam.

MonetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz