Zaczęłam zaplatać włosy Sarah w coś, co powinno przypominać warkocz. Rudowłosa machała stopą w powietrzu.
— Nadal nie rozumiem, po co to robimy — powiedziała Raven, gdy Sarah trzeci raz zmieniła zdanie i rozpuściła całą fryzurę, którą tworzyła na jej głowie.
— Bo to zabawne — powiedziała Sarah.
— I nawet praktyczne — dodała Charlie, która głowiła się nad moją, o wiele za krótką na jakiekolwiek upięcie, fryzurą. — Gizela, naprawdę wystawiasz moją kreatywność na próbę.
Zaśmiałam się.
— Kto to mówi? — rzuciła Amanda po chwili milczenia i wstała. — Siadam z przodu, wolę ryzykować coś, co wymyśli Raven.
Przeniosła się do przodu i usiadła przed czarnowłosą. Dziewczyna westchnęła i zabrała się do roboty.
— Kłopoty, irytacja, trochę frustracji potrzebne jest ludziom dla wyostrzenia ducha, zahartowania go. Potrzebne jest artystom. Nie mówię, że trzeba żyć w rynsztoku, ale trzeba się nauczyć odporności, wytrwałości, tylko warzywa są szczęśliwe — powiedziała radośnie Julia, która siedziała z boku i... w zasadzie nie wiem, co robiła, bo nie mogłam obrócić głowy na tyle, by ją zobaczyć. Ostatnio, kiedy na nią spojrzałam, siedziała niedaleko śpiącej Gii i Eliany, czarnowłosej przedstawicielki Zachodu o szarych oczach, która miała dołączyć do nas w dalszej drodze. — William Faulkner, Listy.
— Dlaczego warkocze są takie trudne? — spytała Sarah i jeszcze raz rozpuściła fryzurę Raven.
Tylko westchnęłam, bo w duszy się z nią zgadzałam. Jej warkocz był najprawdopodobniej najbardziej krzywym i pokracznym, jaki ktokolwiek kiedykolwiek widział, ale chyba ujdzie.
Siedziałyśmy całą grupą w domku, który przydzielili nam w bazie na Zachodzie. Brakowało tylko Donny, która poszła rozeznać się, kiedy wyruszamy w dalszą drogę.
— Nie sądzicie, że robi się cicho? — spytała Sarah. — Ponuro.
— Mi to nie przeszkadza — rzuciła Raven. — Nawet o tym nie myśl — dodała po chwili.
— Proszę? — powiedziała Sarah. — Tylko jedna.
— Nie.
— Ostatnio dałaś się namówić.
— A teraz nie dam.
— Dlaczego?
— Nie damy sobie rady bez krwawych historii? — spytała Amanda. — To trochę psuje nastrój.
— Ciekawe, że krew indywidualnego człowieka krojonego na szpitalnym stole wciąż robi wrażenie, a krew tysięcy ludzi, zabijanych w coraz to nowych wojnach, wszystkim jest obojętna. Krople krwi przerażają, hektolitry działają znieczulająco — rzuciła Julia, a ja aż się wzdrygnęłam. — Dorota Terakowska, Samotność Bogów.
Sarah na chwilę zamyśliła, jej stopa zaczęła wykonywać chaotyczne kółeczka.
— To może jakieś plotki? — zaproponowała, niewzruszona komentarzem Julii. Musiała być już przyzwyczajona.
Nagle usłyszałam cichy szczęk, jakby ktoś przesunął zasuwę w zamku i wiatr otworzył drzwi na oścież. Stwierdziłam, że fryzury Sarah i tak już nic nie uratuje i wstałam, żeby je zamknąć.
— Słyszałyście o Samuelu i Gii? — podchwyciła od razu Charlie. — Podobno coś kręcą.
— Naprawdę? — spytała Raven. — Fascynujące.
Wychyliłam się na zewnątrz i złapałam drewniane drzwi. Deszcz od razu zmoczył moją koszulę i włosy.
— Skąd to wiesz? — spytała Sarah.
CZYTASZ
Moneta
FantasyPrzyszłość - rok 2080. Na świat spadły prawdopodobnie wszystkie możliwe kataklizmy - epidemia, konflikt na miarę III Wojny Światowej, bunt robotów... do wyboru, do koloru. Ludzkość prawie całkowicie znika z powierzchni Ziemi. Klimat diametralnie się...