XXIV

36 9 54
                                    

Zaczęłam zaplatać włosy Sarah w coś, co powinno przypominać warkocz. Rudowłosa machała stopą w powietrzu.

— Nadal nie rozumiem, po co to robimy — powiedziała Raven, gdy Sarah trzeci raz zmieniła zdanie i rozpuściła całą fryzurę, którą tworzyła na jej głowie.

— Bo to zabawne — powiedziała Sarah.

— I nawet praktyczne — dodała Charlie, która głowiła się nad moją, o wiele za krótką na jakiekolwiek upięcie, fryzurą. — Gizela, naprawdę wystawiasz moją kreatywność na próbę.

Zaśmiałam się.

— Kto to mówi? — rzuciła Amanda po chwili milczenia i wstała. — Siadam z przodu, wolę ryzykować coś, co wymyśli Raven.

Przeniosła się do przodu i usiadła przed czarnowłosą. Dziewczyna westchnęła i zabrała się do roboty.

— Kłopoty, irytacja, trochę frustracji potrzebne jest ludziom dla wyostrzenia ducha, zahartowania go. Potrzebne jest artystom. Nie mówię, że trzeba żyć w rynsztoku, ale trzeba się nauczyć odporności, wytrwałości, tylko warzywa są szczęśliwe — powiedziała radośnie Julia, która siedziała z boku i... w zasadzie nie wiem, co robiła, bo nie mogłam obrócić głowy na tyle, by ją zobaczyć. Ostatnio, kiedy na nią spojrzałam, siedziała niedaleko śpiącej Gii i Eliany, czarnowłosej przedstawicielki Zachodu o szarych oczach, która miała dołączyć do nas w dalszej drodze. — William Faulkner, Listy.

— Dlaczego warkocze są takie trudne? — spytała Sarah i jeszcze raz rozpuściła fryzurę Raven.

Tylko westchnęłam, bo w duszy się z nią zgadzałam. Jej warkocz był najprawdopodobniej najbardziej krzywym i pokracznym, jaki ktokolwiek kiedykolwiek widział, ale chyba ujdzie.

Siedziałyśmy całą grupą w domku, który przydzielili nam w bazie na Zachodzie. Brakowało tylko Donny, która poszła rozeznać się, kiedy wyruszamy w dalszą drogę.

— Nie sądzicie, że robi się cicho? — spytała Sarah. — Ponuro.

— Mi to nie przeszkadza — rzuciła Raven. — Nawet o tym nie myśl — dodała po chwili.

— Proszę? — powiedziała Sarah. — Tylko jedna.

— Nie.

— Ostatnio dałaś się namówić.

— A teraz nie dam.

— Dlaczego?

— Nie damy sobie rady bez krwawych historii? — spytała Amanda. — To trochę psuje nastrój.

— Ciekawe, że krew indywidualnego człowieka krojonego na szpitalnym stole wciąż robi wrażenie, a krew tysięcy ludzi, zabijanych w coraz to nowych wojnach, wszystkim jest obojętna. Krople krwi przerażają, hektolitry działają znieczulająco — rzuciła Julia, a ja aż się wzdrygnęłam. — Dorota Terakowska, Samotność Bogów.

Sarah na chwilę zamyśliła, jej stopa zaczęła wykonywać chaotyczne kółeczka.

— To może jakieś plotki? — zaproponowała, niewzruszona komentarzem Julii. Musiała być już przyzwyczajona.

Nagle usłyszałam cichy szczęk, jakby ktoś przesunął zasuwę w zamku i wiatr otworzył drzwi na oścież. Stwierdziłam, że fryzury Sarah i tak już nic nie uratuje i wstałam, żeby je zamknąć.

— Słyszałyście o Samuelu i Gii? — podchwyciła od razu Charlie. — Podobno coś kręcą.

— Naprawdę? — spytała Raven. — Fascynujące.

Wychyliłam się na zewnątrz i złapałam drewniane drzwi. Deszcz od razu zmoczył moją koszulę i włosy.

— Skąd to wiesz? — spytała Sarah.

MonetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz