Teraz
— Kurde, ufoludku, ta suknia jest nieziemska. — Delfina zagwizdała z podziwem. — Powiedziałabym wręcz, że królewska.
Obróciłam się przed lustrem, bez wahania przyznając jej rację. Przyozdobiona beżowymi piórami spódnica przyjemnie szeleściła przy każdym ruchu, miły w dotyku bandaż oplatał klatkę piersiową.
Delfina wstała i stanęła obok mnie. Gwizdnęła jeszcze raz.
— Ja ci zaraz zacznę zazdrościć, ufoludku.
Zaśmiałam się, bo na jej miejscu zrobiłabym to samo. Jako że Elsie pojechała z wizytą do rodziny na Południe, to Delfina pomogła mi zadbać, by suknię dało się szybko zrzucić w razie potrzeby. Miałam już pod spodem przylegające ciemne spodnie i bluzkę, której długie rękawy były widoczne spod bandaża. Pas tkaniny zwinęłyśmy tak, by pociągnięcie za wyhaftowaną w dziwny szlaczek końcówkę pozwalało pozbyć się go i spódnicy w jednym momencie.
— Czy w ogóle chcę wiedzieć, jak twój ruch to zdobył? — spytała.
Wzruszyłam ramionami.
— Donna mówiła, że ktoś odnowił swój stary kontakt czy coś takiego. Nie wiem, nie do końca jej wtedy słuchałam — odparłam. Byłam wtedy zbyt zaaferowana wydarzeniami nad rzeką, by rejestrować cokolwiek.
— Dziewczęta! Nadal nie widzę was na dole! — dobiegł nas krzyk matki z korytarza.
— Już! — Odwróciłam się i sięgnęłam do szczotkę. Rozczesałam włosy, przejechałam przez nie palcami, jako tako je układając, i wbiłam się w wygodne buty na płaskiej podeszwie.
Delfina stała już w drzwiach, w szpilkach, które dodatkowo wysmuklały jej figurę, okrytą suknią w kolorze butelkowej zieleni.
Zaczęłyśmy schodzić po schodach.
— Ja naprawdę nie rozumiem, po co ty w tym chodzisz — powiedziałam, wskazując jej obuwie.
— A ja nie rozumiem, czemu ty w nich nie chodzisz — zaśmiała się. — Obcasy są przepiękne. I musisz przyznać, że ten stukot dodaje pewności siebie.
— Chyba tobie — prychnęłam.
— Tak, dokładnie. — Przeszła korytarzem, kiwając biodrami, wyprostowana, z głową uniesioną wysoko. Okręciła się na obcasie, a moje serce ominęło jedno uderzenie. Uśmiechnęła się do mnie. — Widzisz?
— Może trochę — przyznałam, bo nie mogłam się nie zgodzić, że były to piękne buty. Może po prostu byłam za mało masochistyczna, by je nosić.
Tak czy siak, szpilki na tajną misję, wbrew książkom, to bardzo zły plan.
Wyszłyśmy na zewnątrz. Matka stała już przy powozie, tupiąc stopą ze zniecierpliwieniem.
— No w końcu, ileż można!
— Mamo, spokojnie, i tak jesteśmy dziesięć minut przed czasem — spróbowała ją udobruchać Delfina, wsiadając do pojazdu.
— I tak za późno — burknęła, ale zmarszczka między jej brwiami wygładziła się.
Koń ruszył, ciągnąc powóz za sobą. Telepiąc się na wertepach drogi i wyglądając przez okno pomyślałam, że na skrzydłach dotarłabym na miejsce o wiele szybciej.
***
Ignorując fakt, kto mieszkał w pałacu, musiałam przyznać, że ogrody były przepiękne. Feeria barw, niesamowity kwietny zapach, wyłożone białym kamieniem ścieżki.
CZYTASZ
Moneta
FantasyPrzyszłość - rok 2080. Na świat spadły prawdopodobnie wszystkie możliwe kataklizmy - epidemia, konflikt na miarę III Wojny Światowej, bunt robotów... do wyboru, do koloru. Ludzkość prawie całkowicie znika z powierzchni Ziemi. Klimat diametralnie się...