Chan zaparkował przed bramą pewnego domu. Budynek ten robił wielkie wrażenie. Ogromny, bardzo nowoczesny biało czarny budynek z wielkimi oknami, przepiękny ogród ze sporych gabarytów basenem oraz umiejscowiony był, w przepięknej okolicy, gdzie było dużo drzew i różnorodnej roślinności.
– Siema stary, masz trzy minuty spóźnienia – powiedział niski, umięśniony brunet, stojący w drzwiach.
– Te trzy minuty cię nie zbawią Bin – odpowiedział przewracając oczami z lekkim uśmiechem.
– Zdążyłbym jeszcze piosenkę napisać – mruknął przepuszczając Chana w drzwiach.
Przechodząc przez próg znaleźli się w przestronnym, białym jak śnieg korytarzu. Po ich prawej stronie znajdowała się czarna szafa na kurtki i tuż obok, w tym samym kolorze, szafka na buty. Natomiast po lewej rozciągało się wielkie lustro, od samego wejścia, aż do końca ściany.
Idąc prosto znaleźli się na otwartej wielkiej przestrzeni. Była tam kuchnia, jadalnia i ogromny salon. Wszystko urządzone w dość nowoczesnym stylu, ale zarazem w miarę przytulnie.
Przeszli z korytarza do salonu, rozkładając się na ogromnej szarej narożnej kanapie ustawionej pośrodku pomieszczenia. Na przeciw niej znajdował metalowy stolik kawowy, z drewnianym blatem i kominek na ścianie, a tuż obok niego wisiał ogromny telewizor, w którym teraz leciał jakiś film, lecz nie zwracali na niego zbytnio uwagi. Po ich prawej rozciągały się dwie całkowicie przeszklone ściany, z widokiem na obszerny taras z ogrodem i basen. Z sufitu zwisały dwie piękne lampy w kształcie kuli, dające delikatne światło. Pod ich stopami leżał popielaty, puchaty dywan.
– A co tam u Minho słychać? – spytał szczerze ciekawy Bin. Mimo, że nie spotkał chłopaka jeszcze na żywo, z opowiadań Chana wynikało, że jest naprawdę super osobą. Jednak długie milczenie przyjaciela i jego smutny wzrok trochę go zaniepokoiły. – Hej stary coś się stało?
– Nie... Znaczy...
– Ej, ale chyba nie próbował...? – zapytał już naprawdę zaniepokojony.
– Co? Nie! Nie! Kompletnie nie o to chodzi!
– No to o co chodzi w takim razie? – zadał pytanie już trochę spokojniejszy.
– Ostatnio znowu ma ciągle doła... Wczoraj znowu zobaczyłem go całego zapłakanego na tej polanie. – Odparł Chan patrząc smutno na swoje palce, którymi się bawił. – Ja już naprawdę nie wiem co zrobić...
– Hej Chan, robisz wszystko co możesz. Spędzasz z nim naprawdę dużo czasu, tłumaczysz mu wszystko i próbujesz pomóc zaakceptować to kim teraz jest. To jest naprawdę dużo. On poprostu potrzebuje jeszcze czasu. Wszystko się ułoży zobaczysz. – powiedział Bin i zaczął lekko gładzić plecy przyjaciela w ten sposób powoli go uspokajając.
Chan lubił tu przychodzić. Czuł się swobodnie w domu chłopaka. W końcu Changbin znudził się panującą cisza i zaczął wypytywać przyjaciela co u niego. Widzieli się dość spory kawałek czasu temu, gdyż jak dowiedział się od starszego, nie miał on ostatnio za bardzo czasu, żeby w ostatnich dniach wpaść odwiedzić przyjaciela. Chan natomiast wypytywał młodszego jak tam u niego w pracy, na co on tylko westchnął i zaczął skarżyć się na upierdliwych pacjentów oraz, że jaka to praca w szpitalu jest męcząca, a większość ludzi i tak ma go w głębokim poważaniu, nie słuchając nawet co ten im mówi. Mimo wszystko jednak oni oboje wiedzieli, że chłopak całym sobą kochał swoją pracę i nie zamieniłby jej na nic innego. Oczywiście tak jak Chan, Changbin również tworzył muzykę, ale robił to głównie hobbistycznie. Traktował to jako odskocznie od pracy, po ciężkim dniu. Relaksowało go to i jednoczenie kochał zagłębiać się w tajniki muzyki. Jak był młodszy to chodził do szkoły muzycznej, ale to były już stare dzieje. Zdecydował się zostać lekarzem i pomagać innym, starając się godzić to z rozwijaniem swojej sympatii do muzyki. W tych tematach nadawali z Chanem na tych samych falach i gdy tylko zaczynał się ten temat, wciągali się w niego tak, że nawet pięć godzin, to dla nich minuta. Zaczęli żartować i śmiać się. Bardzo lubili swoje towarzystwo. Byli naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
Chan w końcu spojrzał na zegarek na ręce i zauważył jaka jest już późna godzina, przypominałając sobie tym samym, po co głównie tu przyjechał.
– Dobra Bin, miło było się w końcu spotkać i pogadać, ale ja dzisiaj nie tylko po to. Masz może to co zawsze?
– Oh, zapomniałbym. Jasne chodź.
– O no to super. Możemy trochę szybciej to ogarnąć? Bo Minho cały czas sam siedzi, a wiesz, że średnio lubię go tak zostawiać.
Kończąc przyjemna rozmowę z niskim brunetem zaczęli kierować sie w zupełnie inne części posiadłości.
☆☆☆☆☆
Wszystkiego najlepszego dla naszego super rapera Changbina! 1000 lat dla niego!
Zapomniałam wcześniej wspomnieć, że tą genialną okładkę też robiła przegryw_lvl1000 <333
CZYTASZ
🌌 OBSERWATOR 🌌|| MINSUNG
أدب الهواةOpowieść o Minho, który czuje się "inny" i Jisungu, który nieświadomie pomaga mu pokonać własne lęki. (Opis ulegnie zmianie obiecuję, że wymyślę coś lepszego XD) ❗UWAGA❗ może zawierać przekleństwa SHORT STORY