ROZDZIAŁ 4 ,,Póki była szczęśliwa?''

1.8K 72 33
                                    

Kolacja u pani Lindy przebiegła kurewsko niezręcznie. Miałem złudną nadzieję, że uda mi się zajrzeć do ogrodu, chwilę porozmawiać o dupie Maryny i się zwinąć. Oh, jak bardzo byłem naiwny w tej kwestii. Od progu czułem zapachy dochodzące z kuchni, już wtedy wiedziałem, że jestem w ciemnej dupie.

Jej dom był bardzo nowoczesny, jak na sześćdziesięcioletnią wdowę.. Tak, przekazała mi tę wiadomość na pierwszym spotkaniu, pięć minut po poznaniu się. Mąż zmarł na raka trzustki, chłop zawinął się bardzo szybko i prawie tak samo szybko, pani Linda poradziła sobie z żałobą. Mężczyzna bardzo solidnie zadbał o swoją żonę, biedaczka do końca życia nie musi pracować.

Gdy wszedłem do salonu, połączonego z kuchnią zauważyłem stół - nakryty dla dwóch osób. Wiedziałem już, że mam do reszty przejebane. Z całych sił starałem się trzymać jak najdalej od tej kobiety. Nie reagowałem na jej spojrzenie, dwuznaczne teksty czy dotykanie wielokrotnie mojego torsu.

- Panie Gabrielu, może przejdziemy w końcu na ,,ty"? - zaproponowała, mieszając winem w kieliszku.

Nie zrozumcie mnie źle, to dojrzała i bardzo zadbana kobieta. Na pewno w jej roczniku ma wzięcie. Ale ja? Mam trzydzieści dwa lata, od lat prowadzę firmę, przeniosłem ją do Bostonu, zaczynam tu nowe życie z Emmą, nie potrzebuje niczego więcej, a zwłaszcza romansów ze starszymi kobietami. Nie jestem żigolo, który co weekend zalicza kolejną kobietę i skreśla ją w swoim notesie.

Przystałem na propozycję Lindy dla świętego spokoju. Babcia wyglądała na osobę, która trzyma tu wszystkich w garści, więc uznałem, że dobrze by było nie przekreślić się w jej oczach. Linda podeszła do mnie by poprawić kołnierzyk w mojej białej polówce. Zacisnąłem szczękę, aż coś w niej przeskoczyło.

- Nie szukam związku, Gabrielu. - zaczęła, spoglądając na mnie zza mocno wytuszowanych rzęs.

- Ja również. - odpowiedziałem z lekką chrypką.

Powędrowała czerwonym paznokciem po mojej koszulce i przysunęła się jeszcze bliżej, czułem jej perfumy z nutą pieprzu. Nie podobało mi się to. Nabrałem powietrza, gdy jej palce ze stanowczo za długimi paznokciami dotknęły mojej twarzy.

- Pani Lindo.

- Lindo. - poprawiła mnie przesłodzonym głosem.

- Lindo. - spojrzałem na nią chłodnym wzrokiem, zabrałem jej kieliszek i odstawiłem na blat kuchenny, wziąłem jej dłonie w swoje. - Nie jestem zainteresowany.

- Dojrzałe kobiety potrafią więcej, niż te...

- Mam już osobę, która jest dla mnie najważniejsza. - Spojrzałem na nią chłodnym wzrokiem. - I nikt się nie może z nią równać. - ściągnąłem jej dłonie i dodałem - Będę się zbierał.

W jej oczach było widać urazę, ale nauczyłem się wiele lat temu, że takie sprawy załatwia się od razu. Nie jesteś zainteresowany? Nie brnij w to.

Wyszedłem jak najszybciej i skierowałem się do swojego domu. Chciałem pozbyć się zapachu pieprzu z moich nozdrzy i obrazów, które wkradły się do mojego umysłu jak nieproszeni goście.

Mój wzrok mimowolnie pokierował się na budynek Cassie, gdzie zauważyłem zapalone światło, co oznaczało, że jeszcze nie spała...nie spali... 

Moją uwagę przykuła żarząca się, pomarańczowa kropka unosząca się jakby w powietrzu. Przyjrzałem się uważniej a z ciemności wyłoniła się postać kucającą na balkonie.

Na osiedlu było tak cicho, że prawie słyszałem palący się żar z jej papierosa. Kaszlnąłem ostentacyjnie w pięść.

- Złapana na gorącym uczynku.

Pan Architekt [ zostanie wydane! 🥹]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz