Rozdział 34 ,,Proszę wstać, sąd idzie''

2.2K 94 14
                                    

To się nie dzieje. Nie, nie przyjmuję tego do wiadomości. Cholera jasna! Spięłam całe ciało i wydałam z siebie niemy krzyk.

- Dobrze, rozumiem. - odpowiedziałam do telefonu, przybierając przy tym jak najbardziej neutralny ton. - Ile potrwa naprawa tej rury?

- Oooo proszę pani, to wygląda na grubszą sprawę. - zaciągnął polskim akcentem mężczyzna. - Trzeba zburzyć ścianę.

Chyba śnię, niech ktoś mnie uszczypnie do cholery.

- Jak to zburzyć? To jest j e d n a rura. - zaakcentowałam. - Nie może pan pojechać do jakiegoś tego waszego sklepu i wsadzić nowej? - zapytałam zirytowana.

- Mogę, ale jeśli problem leży głębiej, to przy kolejnej usterce może skończyć się poważną awarią. Wtedy będzie pani musiała znowu remontować całą ścianę.

- Yhym. - ugryzłam się w pięść. - Dobrze, niech pan działa i informuje mnie na bieżąco. - pożegnałam się i zakończyłam połączenie z konserwatorem.

Spojrzałam na zegarek, wskazywał szóstą rano. Właśnie miałam odbierać kwiaty na giełdzie i jechać do Jolene przygotować wszystko na otwarcie, a w zamian za to dostałam telefon od Matt'a, że na kamerach z kawiarni widać pełno wody. Mężczyzna od razu tam pojechał i zwołał pogotowie wodociągowe. Okazało się, że pękła rura, a według fachowego oka hydraulika, trzeba pogrzebać głębiej, żeby sytuacja się więcej nie powtórzyła.

- Jaka ze mnie szczęściara. - prychnęłam pod nosem.

Nie mogę się teraz poddać, żadna rura mnie nie powstrzyma. Otwarcie się opóźni, ale wydarzy się jeszcze w tym miesiącu, choćbym miała sama to naprawiać gołymi rękoma.

Gabriel

Gotowa na dzisiejszy dzień? Pomyślałem, że ci pomogę i odbiorę zamówienie z giełdy. Podwieźć od razu do Jolene?

Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Gabriel ostatnio przechodził samego siebie. Od razu wcisnęłam zieloną słuchawkę przy jego imieniu, szybciej wyjaśnię mu całą sytuację przez telefon.

- Cholera... - skomentował. - To co robimy? - zapytał po chwili.

- Robimy? Muszę odwołać dzisiejsze otwarcie. - wsunęłam palce we włosy i pociągnęłam trochę mocniej. - Zadzwonić do lokalnego radia, wywiesić jakiś plakat, że... - zamilkłam z bezradności.

- Okej. To działamy. - zdecydował. - Zaraz u ciebie będę.

Chciałam wybić mu to z głowy, ale nie miało to większego sensu. Gabriel jeśli coś postanowił to się tego trzymał. Po kilkudziesięciu minutach przyjechał z Emmą, a po chwili dołączyli też Matt i Katy. Moja mama pojechała na nockę do swojej dziewczyny do ośrodka, miały dojechać na otwarcie, ale w tym przypadku...lepiej im zrobi czas spędzony razem.

Podzieliliśmy zadania. Matt z Katy pojechali zawiesić do obu Jolene plakaty z informacją o przełożeniu otwarcia. Ja zabrałam się za obdzwanianie wszystkich po kolei. Gabriel? Zrobił nam po kawie.

- Tatoooo- jęknęła Emma po raz setny.

Mężczyzna chyba również był poirytowany sytuacją, wywnioskowałam to po jego napiętej szczęce.

- Tak? - warknął, a ja spojrzałam na niego ostrzegawczo.

- Masz. - podałam mu telefon z oczekującym połączeniem - Poinformuj ich o wszystkim. - kucnęłam na wysokość Emmy. - Co jest mała?

- Jestem zmęczona, a tata mi kazał wstać. - przetarła dłońmi przekrwione lekko oczy.

Dziewczynka prawdopodobnie po wczorajszych wydarzeniach potrzebowała więcej snu niż zazwyczaj.

Pan Architekt [ zostanie wydane! 🥹]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz