ROZDZIAŁ 10 ,,Powinienem był to zrobić już wczoraj.''

1.8K 76 107
                                    

- Szefie - usłyszałem, jakby gdzieś w głębi, daleko za moimi myślami. - Szefie...mamy problem. Gabriel! - ktoś uniósł głos.

Ja pierdole, nie można się nawet po użalać nad sobą w tej firmie. Ciągle ktoś zawraca mi dupę.

- Co jest? - warknąłem i odwróciłem wzrok od ciemnego ekranu laptopa. Siedziałem w biurze i od samego rana udawałem, że pracuję nad kolejnym projektem.

Oczywiście prawda jest zgoła inna. Siedziałem i patrzyłem, na swoje zamazane odbicie na wyłączonym ekranie i zastanawiałem się co do cholery jest ze mną nie tak, że pozwoliłem jej wyjść ze swojego domu?

,,Będziemy?" To pytanie, które zostało zadane cichym niepewnym tonem, ciągle mam w głowie. Gdy opierała się o mnie całym ciałem, czułem ciepło bijące od niej. Tak marzyłem żeby poczuć jej usta na swoich, ale nie chciałem stać się pocieszycielem, jakimś plastrem na jej rany. Dlatego odsunąłem się od Cassie, nie patrząc jej w oczy. Ona ponownie przeprosiła, ja ją upomniałem, ona się uśmiechnęła zakłopotana i wyszła. W y s z ł a. Nawet jej nie odprowadziłem do domu, do cholery! Co ze mnie za mężczyzna?

Skończona pizda.

Szefie, naprawdę mamy problem. - odezwał się David ponownie.

Przetarłem twarz dłonią, żeby się otrząsnąć ze swoich przemyśleń i oderwałem wzrok od ekranu.

- Jaki znowu problem? - zapytałem zmęczony wiecznymi schodami, po których muszę się wspinać.

- Firma ,,MB" wycofała się w dostarczaniu nam drzew wiśni. Ogólnie, moglibyśmy zrezygnować z nich i wziąć inną, ale zrobiłem research już i żadna firma nie transportuje gotowców na tym terenie. Za dwa tygodnie wchodzimy do Państwa Warner'ów, a tam są dwa drzewa w planie. Musimy powiadomić klienta.

Przytakiwałem tylko wpatrzony w punkt za oknem. Dwa tygodnie na zorganizowanie nowej firmy i podpisanie z nią umowy graniczyło z cudem. Nie wspomnę o czasie, żeby upewnić się, czy ta firma w ogóle jest dobra.

- Zadzwonię do ...- urwał zdanie sprawdzając w papierach, które trzymał pod pachą.

- Cassie Warner. - dodałem. - I nigdzie nie zadzwonisz.

- Ale szefie, to nie możli.. - przerwałem mu.

- Są wiśnie w projekcie? - zapytałem, a David patrzył na mnie zdezorientowany. - Pytam się czy w projekcie są wiśnie? - starałem się zabrzmieć profesjonalnie, a nie jak jakiś choleryk.

- Tak są szefie. - odpowiedział niepewnie, błądząc wzrokiem po moim biurze.

- Cudownie, że je dojrzałeś, to teraz twoim zadaniem jest je przywieźć do Bostonu. - powiedziałem, to ale wiedziałem, że to jest wręcz niemożliwe.

- Tak, szefie. Zrobię wszystko co w mojej mocy. - ukłonił się i opuścił pomieszczenie.

Opadłem na oparcie fotela i zagryzłem pięść. Choćbym miał zajebać to drzewo z ogrodu jakiegoś japońskiego cesarza to Cass będzie miała swoją wiśnie. Odkąd wiem, że ten pomysł nie podoba się Gary'emu, tym bardziej czuję motywację do działania. W innym przypadku po prostu bym zaaranżował zmianę w projekcie na swoją korzyść. Nie tym razem. Postawiłem to jako punkt honoru.

Oj Gabriel... wpadłeś po uszy.

Gdy zastanawiałem się, czy zadzwonić do Cassie i podjąć jakąś nieudolną próbę rozmowy i powiedzieć jej, że zostawiła u mnie sweter, na skrzynce mailowej wyskoczyła mi wiadomość, a właściwie reklama.

,, Targi Florystyczne Flower Point Expo "

25 - 27 czerwca Atlanta

Pan Architekt [ zostanie wydane! 🥹]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz