Rozdział 14 ,,Beznadziejna sytuacja jest wtedy, gdy wszyscy się poddają''

1.7K 86 36
                                    

Podszedłem do niej, omijając wyspę kuchenną. Patrzyła na mnie przerażona, rozglądając się czy jest możliwe, żeby ktoś nas zauważył. Stanąłem naprzeciwko niej i palcem strzepnąłem resztkę mąki z jej zadziornego noska. Obdarowała mnie uśmiechem, a jej policzki pięknie się zarumieniły. Korzystając z tego, że moja dłoń była już tak blisko jej twarzy, palcem musnąłem jeszcze jej policzek, żuchwę i złapałem jej brodę w dwa palce. Sekundy dzieliły mnie od złej decyzji.

- Boże, Cass. Dlaczego jesteśmy w takiej beznadziejnej sytuacji? - westchnąłem.

- ,,Beznadziejna sytuacja jest wtedy, gdy wszyscy się poddają". - zacytowała szeptem.

Dotknąłem kciukiem jej pełnych ust i na chwilę się rozmarzyłem. Pocałowała go, a ja przyłożyłem go do swoich warg. Mała namiastka pocałunku, nie mogliśmy w naszej pozycji wymagać niczego więcej. Od kilku dni gnębiły mnie myśli dlaczego tkwię w tej absurdalnej relacji. Kradnę jej kilka minut dziennie, pożeram ją wzrokiem, następnie wracam do bycia wzorowym tatą, a ona idealną żoną. Kładziemy się do osobnych łóżek, rozmyślając jakby było gdybyśmy położyli się w jednym.

Nie wiem do końca jaka jest między nimi relacja, Cassie w ciągu tych paru dni potwierdziła tylko kilka moich obaw. Czy ona jest tego świadoma, że on wytresował ją na perfekcyjną żonę? Bądź grzeczna, nienaganna, moje marzenia są twoimi marzeniami, nigdy odwrotnie, moje pragnienia są twoimi pragnieniami, moja wizja naszej przyszłości jest też twoją wizją.

- Jaki masz plan na przyszłość? Co chcesz robić? - zapytałem gdy podawała mi kawę.

Staliśmy nadal w kuchni, pełnym mąki - to był tak naturalny widok w nienaturalnym miejscu. Ten dom to szpital, a tu Cassie pośrodku cudownego bałaganu.

- Co masz na myśli? - upiła łyk kawy, zdziwiona moim pytaniem.

- Co chciałabyś robić? Jakie masz marzenia? Skończyłaś jakieś studia? - wypuściłem z siebie kilka pytań, nie po to by ją zawstydzić, tylko po to by ją lepiej poznać.

Boże, jak ja pragnąłem ją poznać.

Zamyśliła się i odstawiła filiżankę gdzieś między kartonem z jajkami a pojemnikiem na mąkę.

- Nie wiem.

- Kim byś chciała być?

- Nie wiem... Nie wiem kim jestem, bez... bez niego. - dziwna złość opanowała moje serce.- Za bardzo... Chyba za bardzo byłam zajęta byciem żoną Gary'ego, żeby wiedzieć czego ja chcę. - spuściła wzrok na podłogę.

Nie chciałem jej zasmucić, cholera. 

Ścisnąłem filiżankę z taką siłą, że jeszcze chwila i pękła by mi w ręku. Starałem się przybrać łagodny ton.

- W takim razie, Cassie. Pierwsza praca domowa. - nawiązałem do naszych wyimaginowanych korepetycji. - Pomyśl, co chciałabyś robić, gdyby nic się nie liczyło, gdybyś nie musiała się liczyć z czyimś zdaniem.

- To będzie trudne. - zaśmiała się nerwowo.

- Shh...Proszę się jutro nie pokazywać, bez odrobionej pracy domowej. Bo dostaniesz pałę. - wskazałem na nią palcem.

Spojrzałem na nią zaskoczony tym co właśnie powiedziałem, a ona wybuchła śmiechem, ja zaraz za nią.

- Nie to miałem na myśli!

Zapewniłem ją, bo naprawdę nie o tym myślałem, okej?

Do kuchni wparowała Katy, gdy oboje nie mogliśmy przestać się śmiać z mojej wtopy.

- Cześć przyjaciółko, Cześć Gabriel. A ty przypadkiem tylko nie nadzorujesz projektów? - spojrzała na mnie spod ciemnych okularów przeciwsłonecznych.

Pan Architekt [ zostanie wydane! 🥹]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz