Rozdział 21 ,,...chcę cię zobaczyć chociaż na sekundę''

1.7K 76 88
                                    

Podjechałam pod Jolene z nową dostawą babeczek. Prawdopodobnie zrobiłam o jakieś sto sztuk za dużo, ale pieczenie zawsze mnie relaksowało, a ostatnimi czasy stresu miałam aż nadto.

Gabriel nie odezwał się do mnie od wczorajszego ranka. Dzisiaj nie pojawił się również w ogrodzie, co bardzo mnie zmartwiło. Miał dużo pracy czy mnie unikał? Może byłam zakazanym owocem i jak mnie posmakował - dosłownie - to mu się znudziłam? Wyrzuciłam od razu tę myśl z głowy, Gabriel nie należy do tego typu facetów.

- Cześć. - przywitałam się z młodą dziewczyną, stojącą za ladą. Nigdy nie pamiętam jej imienia.

Uśmiechnęła się na przywitanie i dalej majstrowała przy ekspresie. Weszłam na zapleczę, by zostawić blachę z wypiekami.

- Matta nie ma? - zapytałam zdziwiona, wychodząc z pomieszczenia.

Byłam z nim tutaj umówiona. Gdy dzwoniłam, zaskoczył mnie, że sam chciałby ze mną porozmawiać. Mam nadzieję, że nie rezygnuje z mojej pseudo pracy. To jedyny zajęcie, jakie mi zostało.

- Powinien niedługo być, zrobić ci kawę?

Zgodziłam się i usiadłam w mojej ulubionej odgrodzonej od wszystkich loży. Tej, którą za pierwszym razem wybrał Gabriel, gdy tu przyszedł. Wybrałam jego numer, nie pozwolę, żeby się przede mną chował.

- Dzień Dobry. - usłyszałam czuły męski głos po drugiej stronie słuchawki.

Uśmiechnęłam się pod nosem i odchyliłam głowę do tyłu. Moje policzki na pewno są w kolorze buraka.

- Dzwonię...

- Taaak, wiem, że dzwonisz. - zażartował.

- Spadaj. - parsknęłam śmiechem. - Czy coś się stało? Od wczoraj się nie odzywasz.

Kelnerka postawiła filiżankę z czarną kawą na stole, posłałam jej uśmiech w podziękowaniu.

- Mam sporo na głowie. Wysypała mi się jedna firma dostawcza, próbuję to ogarnąć, dodatkowo Emma się rozchorowała i zaraziła Nancy, więc mam w biurze pięciolatkę, która - urwał w połowie zdania. - Emma! Zostaw to proszę. -powiedział to ostrym tonem. - Poczekaj chwilę. Jordan! Weź małą na chwilę, proszę. - nastała cisza. - Już jestem. Przepraszam cię, sama widzisz, że ledwo ogarniam.

- Pomóc ci jakoś? - zapytałam z troską w głosie.

Samotny ojciec z baaaardzo żywą pięciolatką, który prowadzi własny biznes. Nic dziwnego, że jest zmęczony.

- Jak? Chciałabyś naszkicować jakiś ogródek czy potaplać się w ziemi? - zaśmiał się uroczo. Moje bębenki eksplodują od tego dźwięku.

- Obojętnie, byle nie siedzieć w domu. Może wezmę Emmę na spacer? Aaah tak, jest chora. - pokręciłam głową, byłam lekko zdenerwowana.

- Wiesz co... - zamyślił się chwilę, a ja oczami wyobraźni widziałam jak przejeżdża palcami po swojej delikatnie zarośniętej brodzie.

W ułamek sekundy zobaczyłam go między swoimi nogami i głośniej zassałam powietrze.

- Co jest? - mruknął.

- Niiiiic.

- Yhym...Nie wierze ci, kłamczucho, ale dla twojej wiadomości, też nie mogę przestać myśleć o naszej wspólnej nocy.

O Boże, moje tętno przyspieszyło do galopu.

- Ja wcale nie my...

Przerwał mi.

- To dlaczego masz taki urwany oddech?

Odchrząknęłam i nerwowym wzrokiem omiotłam restaurację.

- Masz mnie. - przygryzłam wewnętrzną stronę policzka.

Pan Architekt [ zostanie wydane! 🥹]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz