W drodze do lochów ujrzeliśmy brązową czuprynę siedzącą z jakąś książką na jednym z parapetów, Pansy wręcz popchnęła mnie w jego stronę ze wzrokiem „Idź, wybadaj teren", po czym i tak ruszyli za mną.
-Potter- powiedziałem dość twardo, a on aż podskoczył, za nim na nas spojrzał.
-Tak?
-Chciałbym, żeby to, co się wczoraj wydarzyło, zostało pomiędzy nami, jasne?- próbowałem udawać pewnego siebie, ale wcale taki nie byłem, mówiąc szczerze, wręcz bałem się ze zaraz zaśmieje mi się w twarz i rozpowie to wszystkim, jak już tego nie zrobił.
-Czemu miałbym to rozpowiadać?
-Nie wiem, żeby mnie udupić czy coś?
-Nie mam takiej potrzeby, nawet co pewnie mogliście, zauważyć nie gadam z nikim za bardzo, więc też nie miałem nawet komu powiedzieć- wzruszył ramionami, po czym wzrok znowu skupił na książce.
-Harry- zagadała Pansy która podeszła bliżej nas, opierając się ramieniem o mnie- chciałbyś może wpaść do nas w sobotę? Robimy imprezę, a wiesz ze ślizgoni robią najlepsze imprezy- po usłyszeniu co powiedziała, spojrzałem się na nią z wielkim zdziwieniem, co ona wyprawia.
-Yyy nie wiem za bardzo, chyba nie jestem tam za mile widziany- powiedział lekko skołowany.
-Coś ty, nie będziesz jedynym z innego domu, więc pewnie większość to zignoruje- odezwał się zaś Blaise, przypominając o swojej obecności.
-Nie jestem przekonany, zastanowię się okej?
-Jasne, ale pamiętaj czuj się zaproszony- Uśmiechnęła się ciepło Pansy.
-Przyjdź- urwałem na dłuższą chwilę, nie będąc pewny tego co robię i czy robię dobrze- Będzie fajnie, na pewno nie będziesz się nudzić.
-Okej, postaram się przyjść- uśmiechnął się delikatnie.
-Dobra chłopacy idziemy, muszę wejść do pokoju jeszcze przed eliksirami- powiedziała dziewczyna, kierując się do mnie i Blaise'a, po czym popatrzyła na Pottera, i znowu ciepło się uśmiechnęła- Do zobaczenia Harry.
-Do zobaczenia- odpowiedział, również się uśmiechając.
Po odejściu ślizgonów Harry powrócił do czytania książki, zatracając totalnie czas.
-Kurwa, zaraz się spóźnię.
Szybko zebrałem swoje rzeczy, i czym prędzej ruszyłem do klasy od eliksirów, wchodząc do niej równo z dzwonkiem.
-No Potter, tym razem ci się udało, siadaj już- powiedział Snape tym swoim głosem bez życia.
Mieliśmy zrobić wywar żywej śmierci, i już po niepełnych 10 minutach zaczęliśmy się z Ronem wykłócać o składniki, przeszkodził nam głos profesora.
-Zamierzacie się uspokoić i zacząć prace?- zapytał od niechcenia.
-Ale to Harry nie pozwala mi wkładać składników!- krzyczy oburzony Ron.
-Bo robisz to w nie właściwej kolejności! Przeczytałeś, chociaż jak mamy to zrobić?- uniosłem się.
-Dosyć, dajcie innym pracować- powiedział, po czym rozejrzał się po klasie- Goyle wstań i weź swoje rzeczy, usiądziesz tutaj- zastukał swoją różdżką w ławkę, przy której siedział Harry- A ty idź do Malfoy'a, może chodź raz, dostaniesz lepszą ocenę niż mierny, a spróbujcie się pokłócić, to uziemię obu z was.
Nie patrząc na Rona, zabrałem swoje rzeczy i ruszyłem na tyły klasy, gdzie siedział owy chłopak.
-Witaj z powrotem- zaśmiał się cicho blondyn.
CZYTASZ
Another Side Of Draco Malfoy
FanfictionZ końcem wakacji Harry wraca do Hogwartu na 7 rok, co niestety przybliża ich tylko do wojny z Voldemortem, sam miał już dość całej tej otoczki złotego chłopca każdy wymagał od niego nie wiadomo jakiego cudu, odizolowywal sie coraz bardziej od swoich...