-Ronnn- westchnęła Ginny- tak być nie może! Harry miał być ze mną, a nie z tym jebanym śmierciożercą!
-Och Ginny, nie przypominaj mi o tym, bo się zrzygam- warknął Ron.
-Ale musimy coś zrobić, żeby do nas wrócił! A co jeśli go przekupią i wstąpi w szeregi Voldemort! Trzeba ich powstrzymać raz a porządnie..
-Jak ty niby chcesz to zrobić?
-Nie wiem noo, zaatakujmy może Malfoy'a, za bardzo się do siebie zbliżyli, trzeba mu przypomnieć, że jest zły.
-Wykończyłbym tego obślizłego Malfoy'a, najlepiej niech zdechnie, będzie o jeden problem mniej- splunął pod nogi.
-Ej to może być dobry pomysł, pomyśl zabraknie Malfoy'a to Harry wróci do nas w podskokach.
-A wiesz, co, nawet wiem, jak to zrobimy, przecież będziemy mieć niedługo mecz z ślizgonami, może by tak zaczarować tłuczek by gonił tylko Malfoy'a, a przecież jak spadnie z takiej wysokości, a tłuczek jeszcze go dobije, to nie ma szans- uśmiechnął się trunfialnie gryfon.
-Tylko co zrobimy, jak ktoś będzie chciał mu pomóc?
-Zrobimy tak, żeby tłuczek atakował wszystkich wokół, żeby mógł się dostać do niego.
-Powiem ci braciszku, plan idealny nic nie może się nie udać!
Tymczasem Draco próbował psychicznie przygotować się na nadchodząca imprezę, nie powie, ale stresował się cholernie, nawet obiadu nie był w stanie dotknąć, co tłumaczył, że po prostu nie jest głodny, sam nie wiedział, co go tak stresowało, to że ma być na niej Potter? Bardzo możliwe, goście zaczęli się schodzić, jednak tej jednej osoby nie mógł znaleźć, rozmyślił się? Pomyślał smutno...
-Draco! Popatrz, kto jednak przyszedł- uśmiechnięta Pansy wskazała na Pottera, który stał obok niej, przywitać się czy nie? Chociaż zdarzało się nam gadać na osobności, więc raczej powinienem, boże co ja gadam.
-Cześć Malfoy- wyprzedził go Potter.
-Cześć Potter
I zapadła cisza pomiędzy nimi, Pansy zdążyła już gdzieś zniknąć, a oni stali w ciszy żaden nie wiedział, co zrobić, o czym pogadać..
-Draco! Chodź zobaczyć- pociągnęła mnie Astoria, przerywając naszą ciszę, odciągając mnie od gryfona, na którego tylko zdążyłem popatrzyć, a on stał tam z takim głupkowatym uśmiechem, po czym ruszył chyba w kierunku Pansy.
Po kilku godzinach w końcu zostałem sam, podszedłem do stołu, gdzie był poustawiany cały alkohol, oparłem się o niego, obserwując tańczących uczniów z różnych domów, jednak ilość ślizgonów dalej mocno przeważała.
-Co tu tak stoisz samotnie?- wzdrygnąłem się gdy usłyszałem głos obok siebie, który okazało się, należał do tego jednego gryfona, którego chcąc nie chcąc szukałem w tym tłumie.
Pilnuje- zaśmiałem się cicho.
-Alkoholu?- zaśmiał się głośniej niż ja, i znowu ujrzałem ten jego głupkowaty uśmiech, słodki był ten uśmiech.
-Oczywiście, za dużo tu nieodpowiedzialnych osób, więc ktoś musi.
-Cóż tak myślę, że po prostu nie lubisz tańczyć- zagadnął, opierając się obok, w dłoni trzymał kubek z prawdopodobnie ognistą whisky.
-Rozszyfrowałeś mnie- wypił to co miał w kubku odstawiając go, po czym stanął przede mną, wystawiając rękę, spojrzałem na niego zdezorientowany.
-Chodź, idziemy tańczyć- złapał moją dłoń.
-Nahhh to nie dla mnie
-Och nie pierdol i chodź..
CZYTASZ
Another Side Of Draco Malfoy
FanfictionZ końcem wakacji Harry wraca do Hogwartu na 7 rok, co niestety przybliża ich tylko do wojny z Voldemortem, sam miał już dość całej tej otoczki złotego chłopca każdy wymagał od niego nie wiadomo jakiego cudu, odizolowywal sie coraz bardziej od swoich...