~Rozdział 18 - Żywe arcydzieła~

43 5 0
                                    

~Riley pov.~

{Jeff} - Ała! Mój łeb! - krzyknął  i zaczął się trzymać za głowę. - Jaki debil postawił tu ścianę?!

{Ja} - Jaki debil wbiega w ścianę?

Naomi tylko westchnęła i podeszła do swojego chłopaka.
Dalej się zastanawiam jak oni się w sobie zakochali. Jeff raczej nie jest jakiś romantyczny i nie zakochuje się w swoich ofiarach od tak.
Z tego co wiem to on się z nikim nie cacka i jak najszybciej pozbywa się swojej ofiary w swój specyficzny sposób.
Czemu nie zabił jej od razu?
Muszę chyba się go o to zapytać, bo sama nie umiem tego zrozumieć.
Może morderca umie się zakochać od pierwszego wejrzenia?

Już sama nie wiem.

{Naomi} - już wstawaj leniu ty. - westchnęła
i podniosła ciemnowłosego, by usiadł.

{Jeff} - Naomi! Ty jako jedyna się o mnie martwisz! - wręcz wyjęczał chłopak i przytulił dziewczynę.

{Ja} - Oni tak zawsze?

{Jason} - Zwykle tak. - wyjaśnił miodowooki, a ja delikatnie odwróciłam głowę, by na niego spojrzeć.

{Ja} - Musisz iść dziś do swojego sklepu? - stanęłam twarzą do lalkarza.

{Jason} - Muszę, mam do zrobienia jeszcze kilka lalek .  Nie wiem czemu, ale ostatnio nie mam wogule pomysłów na nowe.

{Ja} - Moge pójść z tobą? Wiesz, może coś pomogę.

Bordowowłosy się trochę rozpromienił i uśmiechnął. Przytaknął głowa i oznajmił, że musimy już powoli się zbierać, jeśli chcemy otworzyć sklep na czas.

Usłyszałam ciche ,, Uuuuu~~" za moimi plecami i spojrzałam karcąco na Bena.

On tylko zachichotał i uniósł jedną brew. Uśmiechnął się w jednoznaczny sposób, a ja miałam wrażenie, że zaraz wyleci przez okno, a jego konsola pozna się z rybkami w jeziorze.

Jason poszedł tylko po coś na górę i szybko wyszliśmy.
Nie wiem czemu wtedy się tak na nas wszyscy gapili. Przecież to nie jest randka ani nic takiego.
Poprostu idę mu pomóc.

Tylko po to......Co nie?

Mało do siebie mówiliśmy, ani on ani ja , nie czuliśmy takiej potrzeby. Ukradkiem spojrzałam na jego twarz.
Była jasna i gładka, jego miodowe oczy błyszczały w odbiciu promieni słonecznych, jego brwi były idealnej wielkości jak i usta, które były lekko czerwone.
Szybko odwróciłam wzrok, będąc trochę zła na siebie, ze choć na chwilę zaczęłam podziwiać jego wdzięk .

Nie mogę nic czuć do Jasona... Nie do niego...
Ale nie ważne co czuje...
Nie pozwolę, aby jego lub kogokolwiek innego, spotkał ten los co Amy..
Nie mogę stracić nikogo więcej... Kolejnego pogrzebu już nie wytrzymam..

{Jason} - hej, wszystko dobrze? Nagle zrobiłaś się jakaś taka smutna. - zagadnął mnie chłopak, obok którego szłam.

Miodowooki wyglądał na trochę zmartwionego, ale ja tylko machnęłam delikatnie dłonią na znak, że wszystko dobrze.
On tylko spojrzał na mnie niezbyt ufnie, ale postanowił odpuścić mi tym razem.
Resztę drogi do sklepu pokonaliśmy w ciszy, który nawet nie była krępująca, a nawet przyjemna.

Szum liści i świergot ptaków.. Uspokoił moje myśli chodźby na tą chwilkę. Wspomnienia, jak razem z Amy chodziłyśmy po lesie i zbierałyśmy jagody, śmiejąc się, znów pojawiły się w mej głowie.
Jednak tym razem nie przyniosły bólu straty, ale tylko miłe uczucie.. Może ludzie mają rację mówiąc, że rozmyślanie o przyjemnych chwilach spędzonych razem ze zmarłym, pomaga w żałobie...

Ale.. Amy zmarła już dobre paręnaście lat temu... Już powinnam zapomnieć.. A nie mogę.. I go dalej boli... A nie powinno..
Nawet nie zauważyłam, gdy podeszliśmy pod sklep, a Jason otworzył drzwi i ogarnęłam co się dzieje, gdy ustąpił mi, bym mogła wejść pierwsza.
Cicho przemknęłam do wnętrza sklepu. Wyglądał tak jak zawsze. Dużo pułek z lalkami dwa okno z prześwitującymi zasłonami i paroma doniczkami na parapecie.

Drewniana podłoga lekko skrzypiała, ale dalej wyglądał dobrze. Lada była czysta, był tam dzwonek, kilka igieł i jakiś materiał, leżało tam też trochę nie schowanych do kasy monet.
W skrócie.. Było tu przytulnie i mimo, że byłam tu dopiero drugi raz, miałam wrażenie jakbym znała je całe życie.
Spojrzałam na jedną pułkę.

{Ja} - Może wytrzeć ci kurz? - przerwałam wreszcie ciszę.

{Jason} - oh.. Jeśli chcesz..

{Ja} - Przyszłam, by pomóc, więc pomogę. Myślałam, że miałeś szyć kolejne lalki? Wczoraj cię nie było w nocy.. Więc myślę, że masz już materiały.

{Jason} - Skąd wiesz, że mnie nie było?

{Ja} - emmm... Często nie mogę spać w nocy...i tak jakoś przyszłam do twojego pokoju..- wytłumaczyłam się szybko, a on tylko zachichotał.

{Jason} - spokojnie, nie będę cię oceniał ani nic z tych rzeczy. Następnym razem, znów możesz przyjść do mnie ,,tak jakoś " i wtedy coś poradzimy na twoją bezsenność. - zaproponował Jason, z przyjaznym wyrazem twarzy.

{Ja} - no dobrze.. To ja idę po jakąś ścierkę.

Po chwili zaczęłam ścierać kurze i przy okazji oglądać, wręcz przecudowne i idealnie wykonane, lalki.
Naprawdę były piękne i czułam wręcz podziw względem chłopaka, że zrobił taki kawał dobrej roboty.
Osobiście też umiałam szyć, ale jego praca to było całkiem co innego..
W sumie czemu tu się dziwić.. On robi je z czegoś innego.. Albo raczej z kogoś.. Muszę go właściwie zapytać jak się je robi.. Może by mnie nauczył?..

Mimo zamyślenia, dalej sprzątałam i robiłam to uważnie, by niczego nie zepsuć. Byłoby by szkoda, gdyby jakaś lalka się stłukła.
Ich miękka skóra, wręcz żywe, ruchliwe oczy, różnokolorowe oczy i materiałowe ubranka.. To wszystko dodawało im uroku.
Zastanawiałm się jak to się dzieje, że w tym sklepie nie ma wielkich kolejek... Tego nie umiałam zrozumieć.. Jak można nie kochać tych cudeniek... To są poprostu arcydzieła.

Jason ma talent.. Niezwykły talent..

Szybko uwinęłam się z kurzem praktycznie w całym pomieszczeniu. Od razu było lepiej i powietrze zrobiło się czystsze i przyjemniejsze, gdy delikatnie uchyliłam okno, by go trochę wpuścić.

Nagle usłyszałam głośny dźwięk.. Jakby coś metalowego upadło na podłogę i wturował temu przez chwilę zdławiony krzyk, połączony z syknięciem..

Stanęłam jak wryta, a moich oczach, zwykle pustych i bez wyrazu, pojawił strach i niepokój.

{Ja} - Jason..?Jason!.. JASON!!!

~𝑍𝑎𝑏𝑖𝑗 𝑚𝑛𝑖𝑒,𝑝𝑟𝑜𝑠𝑧𝑒̨...~ / 𝐶𝑟𝑒𝑒𝑝𝑦𝑝𝑎𝑠𝑡𝑎 𝑆𝑡𝑜𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz