~Rozdział 15 - Nawet spóźniona pomoc może wiele dać~

52 5 0
                                    

~Riley pov.~

{Kapitan} - Gdzie. Oni. Są! -  znów uderzył mnie w twarz.

Odrobina krwi wyprysnęła z moich ust, gdy kaszlnęłam.

{Ja} - W życiu ci nie powiem. - zachichotałam. - Poza tym i tak byście ich nie znaleźli.

{Kapitan} - Milcz!

Teraz uderzył mnie z pięści.
I to jest ta wielka i wspaniała policja co pomaga państwu i łapie przestępców? To, że jestem zabójcą nie oznacza, że nie mam żadnych praw.
Byliśmy aktualnie w niewielkim pomieszczeniu do przesłuchań. Szary pokoik, z jednym niewielkim oknem z kratami.

Byłam przykuta to w sufitu łańcuchami, bliżej ściany. Ci policjanci katowali mnie dobre kilka godzin, myśląc, że im coś powiem. Idioci... Całe moje ciało było w siniakach, z nosa i ust leciała mi ciemna krew.
Z głowy też sączyła się czerwona ciesz i to bardziej.
Dobra trochę bolała, ale to bez znaczenia.
Ciekawe co u reszty? To mnie martwiło. Czy ich złapali, czy są bezpieczni. Nie mogłam przestać o nich myśleć. Byli jedynym co mi zostało.

{Kapitan} - Mała suka... -  spojrzał na mnie z pogardą, jakbym była jakimś szczurem czy jakimś obrzydlistwem.

Nie robiło to na mnie wrażenie. Ból był dla mnie tak normalny, jak oddychanie.

{Policjant} - Kapitanie, ona serio nic nie powie. - zaczął jakiś młody policjant, na oko dopiero co go zatrudnili, jakieś 20 lat.

{Kapitan} - Milcz, nie pytałem cię o zdanie. - warknął ten kapitant. - Idę coś zjeść, zaraz to wrócę..

Wszyscy wyszli, a ja spojrzałam na mdłą jak wszystko podłogę. Uwolnić się czy zostać?
Nagle do celi weszła mała dziewczynka. Byłam w szoku. Mówiła, że ma rodziców w policji , ale nie nie wiedziałam że tu.

{Ja} - Zoey?

W moim głosie można było wyczuć odrobinę szoku.

{Zoey} - Pani Riley! O mój boże!

Dziewczynka do mnie podbiegła. Miała że sobą apteczke i trochę jedzenie.
Właściwie moje rany były już zregenerowane, ale ona i tak zdezynfekowała je.
Zoey przetarła krew z mojej twarzy i dała mi jedzenie. Przyniosła jakieś kanapki, jabłka i wodę. Miło.

{Ja} - Dziękuję, ale nie będziesz mieć przez to problemów?.

{Zoey} - Może i tak, ale gdyby nie pani, to by mnie tu dawno nie było! - powiedziała zdeterminowana. - Muszę Pani pomóc!

Jej zielone oczy aż zabłyszczały. Rude włosy zostały  śpięte w dwa warkocze i zawiązane białą kokardą.
Miała na sobie ładną, zwiewną niebieską sukienkę i wisiorek z kolorowych koralików.

{Ja} ; Wiem, ale nie chcę byś miała problemy.

{Zoey} - Czemu Pani nie chce dać sobie pomóc!?.

Na szczęście ściany w pokoju były dźwiękoszczelne i nikt jej nie usłyszał.

{Ja} - Zoey? - nigdy nie widziałam jej krzycącej.

{Zoey} - Dlaczego Pani chce wszystko robić sama! Dlaczego nie pozwoli Pani, by ktoś raz uratował Panią! - Zoey mówiła zdenerwowanym głosem i łzy zaczęły jej spływać z oczu.

Poczułam dziwne ukłucie w środku. Spojrzałam w dół. Serio byłam egoistyczna? Czy tym, że nie chciałam sprawiać innym problemu ,zawsze pomagałam sama sobie, gdy próbowałam kogoś uratować kosztem życia - to było egoistyczne?
Może nie całkowicie, ale.... Czułam, że zrobiłam coś niewłaściwego.
Zoey zobaczyła, że jej słowa mnie dotknęły.

~𝑍𝑎𝑏𝑖𝑗 𝑚𝑛𝑖𝑒,𝑝𝑟𝑜𝑠𝑧𝑒̨...~ / 𝐶𝑟𝑒𝑒𝑝𝑦𝑝𝑎𝑠𝑡𝑎 𝑆𝑡𝑜𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz