~Rozdział 36 - Przeszłość Zabójczyni o podzielonym sercu~

15 1 21
                                    

~3.os Pov~

Mgła powoli rozwiała się dookoła, pozwalając by wzrok mógł przekazać mózgowi szybką informacje o aktualnym położeniu właścicielki ciała.Czuła,że musi szybko przez to przebrnąć, żeby wrócić do tamtych i uratować ich za nim będzie za późno. Sama nie martwiła się o swoje ciało,gdyz było tylko pojemnikiem. Pożyczonym ,o który miała dbać i już skarciła się w myślach , że nazwała je swoim własnym.

W razie konieczności razem, one i Zelda...znajdą kolejne...

Nie spodziewała się,jednak że w swojej przygodzie będzie miała dodatkowego kompana...Sądziła, ze ją to ominie...Los uświadomił jej bolesna prawdę...

Nie wszystko zrobisz osobno, gdy dzielisz jedno serce.

Znała miejsce w którym była,ale różniło się tym razem. Stała na tej samej polanie wypełnionej po wieczny horyzont białymi kwiatami,które zbierała w ramach konkursu z dziećmi z sąsiedztwa, w odległej przeszłości , która sprawiała wrażenie jakby była dniem wczorajszym.
Podobne były do maków..te pachniały dodatkowo, unikatową zgnielizna i nieprzyjemnym zepsuciem,mimo, że z wyglądy wydawały się perfekcyjnym obrazem pięknej przyrody i jej delikatności.

Jak z namalowanego przez utalentowanego malarza krajobrazu, który skrywał za sobą, coś o czym wiedział tylko on sam... Co często wychodziło dopiero po długim czasie, lub zostawało pogrzebane razem z nim, pod kawałkiem ziemi już na zawsze.

Jednak tym razem, co odbiegało od sytuacji z ostatnich tygodni,nie było tu żadnych wspomnień matki, Arine, Amy..kogoś z jej przyjaciół, czy osób które wyrzeźbiły los dziewczyny krwią i bólem, który stał się dla niej teraz tylko dawnym, wiernym towarzyszem.

Na środku, wewnętrzna wyobraźnia, ponownie wykreowała niewielkie jeziorko, z krystaliczną wodą, która wchodziła w jasny,szarawy fiolet wymieszany z turkusem,jednak piasek na dnie był wręcz czarniutenki, podobnie jak roślinki na jego dnie. One, by jednak się wyróżnić od swego otoczenia, świeciły srebrna poświatą oraz wysuwałybsię do powierzchni wody,jak macki potwora z Lochnes, chcące dosięgnąć swoją ofiarę, by ujrzała wodnistą kraine z ich strony...punktu widzenia, którego wyjątkowość , miała stała cenę,bez względu na wiek czy płeć...

Śmierć...

Nad brzegiem siedziała mała dziewczynka, a Riley poczuła dziwną, nostalgię, gdy zauważyła białą, zwiewną sukienkę, którą znała zbyt dobrze, to jak cienki materiał obijał się o wrażliwa od świeżych ran skóry.

Miała wokół talii ten charakterystyczny pasek uszyty z resztek sznurków z pobliskiego śmietnika obok domu. Na głowie ładnie zrobiony wianek z stokrotek,które zdążyły już powoli zmieniać barwę na brudnawobrazowa, lecz powstrzymały się przed całkowitym zgniciem, jakby czas nie miał już nad nimi władzy i żyły własnym życiem.

Mimo mrocznego życia pod cienka taflą ,która dzieliła dwa światy, beztrosko zamaczała w niej stopy,a w tym konkretnym miejscu,wodorosty były martwe, uciekały od ciepła kończyn dziewczynki...Brunatne ,nie rozczesane włosy opadały zwiewnie na ramiona, gdy ta wodziła zabandażowaną dłonią po wodzie, szukając w niej czegoś drogiego sercu małego szkraba.

Zwykle rozmawiały, rzadziej się widywały...

Ri jedynie usiadła obok dziecka,dalej nie wiedząc,czemu teraz się obudziła. Czemu teraz ją widzi?

.
.

To nie powinno tak być.. Ona nie może patrzeć.. Na więcej, niż dane jej było zobaczyć...

..
.

Dziecko podniosło wzrok, niebieskie oczy utkwiły w tych bliźniaczych sobie,ale bez kilku iskierek , które ta jeszcze zachowała. Uśmiechnęła się nagle,co zdezorientowało brunetkę.

~𝑍𝑎𝑏𝑖𝑗 𝑚𝑛𝑖𝑒,𝑝𝑟𝑜𝑠𝑧𝑒̨...~ / 𝐶𝑟𝑒𝑒𝑝𝑦𝑝𝑎𝑠𝑡𝑎 𝑆𝑡𝑜𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz