~Rozdział 29 - Ostatnia nadzieja~

72 2 33
                                    

~Riley pov.~

Błękitno-szarw tęczówki moich oczu z uwagą obserwowały choćby najmniejszy ruch klatki śpiącego chłopaka. Każdy mówi ,że człowiek ,gdy śpi często całkiem inny niż ta wersja jego , która znamy za dnia. Mimo że wie to każdy...To widok tak spokojnej twarzy,na którą bezwładnie i trochę chaotycznie opada burza czekoladowych włosów ,sprawia że moje myśli skupiają się na tym wyjątkowym widoku, odpędzając na bok wszelkie inne zmartwienia.

Czy to jest prawdziwe szczęście,o którym tyle słyszłam? To uczucie,gdy widzisz jak osobom ,na którym ci zależy jest dobrze i są szczęśliwe?

Może naprawdę to jest warunek tego stanu. Im bardziej dostrzegałam jak niespotykane i ujmujące jest to uczucie,tym coraz żarliwej chciałam tego bronić..Gdy już na czymś zacznie mi naprawdę zależeć..Nigdy nie puszczę tak łatwo..

{???} - Już śpi? - nagle usłyszałam dobrze znany mi głos i podniosłam głowę , aby spojrzeć na mężczyzne.

Ten tylko przysiadł w nieznacznej odległości, poprawiając swój czerwony krawat, który założył i na dzisiejszą imprezę,ale by dodać mu trochę elegancji, dopiął od niego ładna , złotą spinke co mu pasowało. Wydawał się równie zmęczony całym bałaganem ,który nastał w tak krótkim czasie.

{Ja} - Na to wygląda. Zawsze tak dużo pili?

{Slenderman} - Niestety tak...Trudno mi jednak ich oceniać, bo sam nie jestem święty. Dziś nie pije bo są moi bracia ,no  i muszę też pilnować Offendermana.

{Ja} - To zrozumiałe. Sama bałabym się upić, wiedząc, że mam kogoś takiego pod dachem. Eh.. Podziwiam za cierpliwość.

{Slenderman} - Dziękuję... Czasem mam wrażenie, że jesteś tu jedyną normalna osoba...

na chwilę  nastała między nami cisza, który nie była ani trochę niezręczna,ale dała nam czas aby zebrać myśli i zdecydować się jakie będą następne słowa, którym dadzą ujście nasze wargi.

{Slenderman} - Mogę cię o coś poprosić? - zaczął powoli, odwracając głowę w moją stronę i mimo ,że nie posiadał twarzy,to dostrzegałam, że jej zarysy spoważniały.

{Ja} - Oczywiście, o co chodzi? - zapytałam, próbując się domyślić co mógłby powiedzieć i nie wiedzieć czemu zaczęło mi się powoli robić gorąco,jakby moje ciało powoli zaczęło się gotować z niezrozumiałego napięcia.

{Slenderman} - Obiecasz mi, że się nimi zaopiekujesz? Są dla mnie jak rodzina i wiem, że mogę ci zaufać, że o nich za dbasz jeśli kiedykolwiek by mnie zabrakło.

Otworzyłam szeroko powieki i spojrzałam na niego. Humanoid nie patrzył już w moją stronę, ale na księżyc, który zaczął powoli wyłaniać się znad horyzontu. Nie mogłam jednak w spokoju, niemo  zachwycać się jego pięknem i doskonałością.

Poczułam jak coś zaczyna niezwykle boleśnie piec mnie od środka.. Jakby ogień piekielny, którego nie da się ugasić żadną wodą.. Nie mogłam się poruszyć ani nic powiedzieć.. Po prostu nie byłam wstanie.. Miałam wrażenie, jakby ktoś wbił mi setki noży w ciało, ale jednocześnie ani jedna kropla krwi nie pojawiła się na mojej bladej skórze.

Zabolało... Tak kurewsko zabolało..

Czemu myśl o tym, że miałoby go zabraknąć tak mniam zabolała?...

Operator cicho westchnął i usiadł bliżej mnie, kładąc po chwili dłoń na moim barku. Dotknął również bruneta, śpiącego na moich kolanach, aby teleportować go do jego pokoju, aby sam mógł mnie przytulić, co odwzajemniłam. Świadomość, że znowu musiałabym kogoś stracić, stała się cholernie przytłaczająca. Przerażało mnie to. W takim momencie szczególnie potrzebowałam czyjegoś ciepła i choćby najmniejszej czułości.

~𝑍𝑎𝑏𝑖𝑗 𝑚𝑛𝑖𝑒,𝑝𝑟𝑜𝑠𝑧𝑒̨...~ / 𝐶𝑟𝑒𝑒𝑝𝑦𝑝𝑎𝑠𝑡𝑎 𝑆𝑡𝑜𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz