~Rozdział 33 - Destrukcja i brudne złoto~

25 3 21
                                    

~Ben POV. ~

Nigdy bym się nie spodziewał, że zwykła próba zabójstwa może mieć tak tragiczne konsekwencje.

Miała to być ostatnia zabawa, która chyliła się ku końcowi. Miałem po prostu podkusić jedna z moich ofiar, żeby zrobiła to co zazwyczaj...Byl już na skraju załamania.. Napisał już nawet list pożegnalny..

Gdy poinformowałem szefa, że jestem gotowy i niedługo wrócę, przeszedłem przez komputer w wybrane miejsce. W głowie wirowaly mi najróżniejsze pomysły, jak tym razem powinien skończyć ten szczęśliwiec.

Ale gdy tylko wysunąłem głowę z zapikselowanego ekranu, poczułem paraliżujacy niepokój. Gdy jesteś duchem, a do tego morderca, rzadko kiedy w ogóle czujesz strach. Nie mówiąc już o czymś tak silnym.. Na tyle ,że ledwo mogłem się ruszyć.

Światło na suficie było rozbite i huśtało się w te i we te, a żarówka migała co jakiś czas, próbując wydobyć z siebie jeszcze trochę energii, by oświetlić te egipskie ciemności.

Włącznik światła został wręcz wgnieciony w ścianę, z której opadło kilka kawałków tynku. Rzeczy chłopaka było porozrzucane po całym pomieszczeniu, w nieładzie, którego nie można było nazwać artystycznym w żadnym stopniu.

Każdy mebel,przedmiot w pokoju łączyła je  jedna rzecz - pokrywający je zbyt dobrze znany mu szkarłat. Dopiero na łóżku dostrzegł bezwładnie leżące ciało bruneta. Poczuł, że zaraz zwymiotuje.

To co zobaczył było idealnym przykładem na chore i psychopatyczne w każdym stopniu morderstwo. Czy raczej masakre.

Wyglądał jakby coś rozsadziło go od środka.. Na czole miał otwór, a jego cała twarzą była rozerwana na tyle, że zwisaly z niej mięśnie i gałki oczne. Nogi i ręce całe krwawiły, że nie można było nawet dostrzec opalonej skóry która została prawie całkiem zerwana.

Jakby rozsadziło mu żyły... Na ścianie obok widniał krwisty napis.

,,Największe zło rodzi się w człowieku, który splami ręce krwią. Pozwól, że obudzę w sobie to zło na nowo.. Brudząc ręce tą twoja"

Co jest....

Gdy wreszcie udało mi się wyjść z komputera, nie zdążyłem zmienić się w swoją duchową formę, bo od razu poczułem ostry, wyjątkowo rozrywający ból w lewej nodze. Przeszła przez nią...Liana?

Dzięki informacjom od Riley od Ann, mogłem od razu rozpoznać z którym z Wielkiej Szóstki miałem do czynienia. Mógłbym trafić gorzej, ale sytuacja i tak wydawała się być wyjścia.

W szczególności, że komputer z którego przed chwilą wyszedłem, został zmiażdżony nogą, jak zwykły, papierowy karton, bez żadnej wartości. Granatowowłosy chłopak , o lśniących różanym blaskiem ślepiach, wsunął się po roślinie do pokoju, po chwili pstrykajac palcem. Ramy okna wręcz w sekundę zostały odkryte lianami z ostrymi kolcami.

Był szybki...Ale...Przeciez znałem jego słabość..Jakoś uda mu się mu uciec, bo o walce nie było mowy. Gdyby tylko była to Riley, Diane czy Operator... Jakoś by sobie razem poradzili.

Czy nie pokładali w brunetce zbyt dużych nadzieji? Czy to nie nakładało na jej barki kolejnego ciężaru?

Nie miał czasu o tym myśleć.

Gdy tylko jego noga zostało wypuszczona, zmienił się z powrotem w ducha. Musiał przyczepić nadajnik dostany od Riley, a dopiero potem uciec. Obiecał jej to, więc nie może zawieść oczekiwań starszej siostry.

Niestety, każda jego próba ataku kończyła się jednoznacznie - chłopak w momencie, gdy ten miał go dotknąć, odrzucał go liana, raniąc przy tym. Widocznie się nim bawił... Widział te iskierki w jego oczach.

~𝑍𝑎𝑏𝑖𝑗 𝑚𝑛𝑖𝑒,𝑝𝑟𝑜𝑠𝑧𝑒̨...~ / 𝐶𝑟𝑒𝑒𝑝𝑦𝑝𝑎𝑠𝑡𝑎 𝑆𝑡𝑜𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz