~Ben POV. ~
Nigdy bym się nie spodziewał, że zwykła próba zabójstwa może mieć tak tragiczne konsekwencje.
Miała to być ostatnia zabawa, która chyliła się ku końcowi. Miałem po prostu podkusić jedna z moich ofiar, żeby zrobiła to co zazwyczaj...Byl już na skraju załamania.. Napisał już nawet list pożegnalny..
Gdy poinformowałem szefa, że jestem gotowy i niedługo wrócę, przeszedłem przez komputer w wybrane miejsce. W głowie wirowaly mi najróżniejsze pomysły, jak tym razem powinien skończyć ten szczęśliwiec.
Ale gdy tylko wysunąłem głowę z zapikselowanego ekranu, poczułem paraliżujacy niepokój. Gdy jesteś duchem, a do tego morderca, rzadko kiedy w ogóle czujesz strach. Nie mówiąc już o czymś tak silnym.. Na tyle ,że ledwo mogłem się ruszyć.
Światło na suficie było rozbite i huśtało się w te i we te, a żarówka migała co jakiś czas, próbując wydobyć z siebie jeszcze trochę energii, by oświetlić te egipskie ciemności.
Włącznik światła został wręcz wgnieciony w ścianę, z której opadło kilka kawałków tynku. Rzeczy chłopaka było porozrzucane po całym pomieszczeniu, w nieładzie, którego nie można było nazwać artystycznym w żadnym stopniu.
Każdy mebel,przedmiot w pokoju łączyła je jedna rzecz - pokrywający je zbyt dobrze znany mu szkarłat. Dopiero na łóżku dostrzegł bezwładnie leżące ciało bruneta. Poczuł, że zaraz zwymiotuje.
To co zobaczył było idealnym przykładem na chore i psychopatyczne w każdym stopniu morderstwo. Czy raczej masakre.
Wyglądał jakby coś rozsadziło go od środka.. Na czole miał otwór, a jego cała twarzą była rozerwana na tyle, że zwisaly z niej mięśnie i gałki oczne. Nogi i ręce całe krwawiły, że nie można było nawet dostrzec opalonej skóry która została prawie całkiem zerwana.
Jakby rozsadziło mu żyły... Na ścianie obok widniał krwisty napis.
,,Największe zło rodzi się w człowieku, który splami ręce krwią. Pozwól, że obudzę w sobie to zło na nowo.. Brudząc ręce tą twoja"
Co jest....
Gdy wreszcie udało mi się wyjść z komputera, nie zdążyłem zmienić się w swoją duchową formę, bo od razu poczułem ostry, wyjątkowo rozrywający ból w lewej nodze. Przeszła przez nią...Liana?
Dzięki informacjom od Riley od Ann, mogłem od razu rozpoznać z którym z Wielkiej Szóstki miałem do czynienia. Mógłbym trafić gorzej, ale sytuacja i tak wydawała się być wyjścia.
W szczególności, że komputer z którego przed chwilą wyszedłem, został zmiażdżony nogą, jak zwykły, papierowy karton, bez żadnej wartości. Granatowowłosy chłopak , o lśniących różanym blaskiem ślepiach, wsunął się po roślinie do pokoju, po chwili pstrykajac palcem. Ramy okna wręcz w sekundę zostały odkryte lianami z ostrymi kolcami.
Był szybki...Ale...Przeciez znałem jego słabość..Jakoś uda mu się mu uciec, bo o walce nie było mowy. Gdyby tylko była to Riley, Diane czy Operator... Jakoś by sobie razem poradzili.
Czy nie pokładali w brunetce zbyt dużych nadzieji? Czy to nie nakładało na jej barki kolejnego ciężaru?
Nie miał czasu o tym myśleć.
Gdy tylko jego noga zostało wypuszczona, zmienił się z powrotem w ducha. Musiał przyczepić nadajnik dostany od Riley, a dopiero potem uciec. Obiecał jej to, więc nie może zawieść oczekiwań starszej siostry.
Niestety, każda jego próba ataku kończyła się jednoznacznie - chłopak w momencie, gdy ten miał go dotknąć, odrzucał go liana, raniąc przy tym. Widocznie się nim bawił... Widział te iskierki w jego oczach.
CZYTASZ
~𝑍𝑎𝑏𝑖𝑗 𝑚𝑛𝑖𝑒,𝑝𝑟𝑜𝑠𝑧𝑒̨...~ / 𝐶𝑟𝑒𝑒𝑝𝑦𝑝𝑎𝑠𝑡𝑎 𝑆𝑡𝑜𝑟𝑦
FanficŚmierć. Szaleństwo. Strata. Cierpienie. Rozpacz. Ciemność. Powrót. Nienawiść. Chęć zakończenia tego - w tych kilku słowach można opisać los Riley. Riley. Dziewczyna przeklęta przez los. Czy odnajdzie szczęście? Czy ktoś obudzi w niej dawną ją? Czy...