~Rozdzial 38 - Jestem tak cholernie dumna~

23 2 14
                                    


~Riley POV.~

Czas kierował się prawami,których mimo wieku nie mogłam rozwikłać. Jak łatwo można go zatrzymać we własnym umyśle,gdy spojrzysz w oczy człowieka, którego pogrzebałas w swojej pamięci?

Dayen w momencie puścił Toby'ego, przy którym zaraz znalazła się Livxiee, próbując wszelkimi siłami zatrzymać nawilżająca się ilość krwi, która upływała z jego ciała.

Poruszyłam palcami u dłoni,by mógł usłyszeć jak strzelają, ujrzeć jak zaciskam ostrzejsza górna dwójkę na już czerwonej wardze.. Gdy w głowie miałam jedna z większych wojny jakie było dane mi stoczyć.

Kochałam Dayena... To jak nasze wspomnienia znalazły w mojej pamięci najdroższe miejsce, a teraz... Skrzywdził jedna z bliższych teraz mi osób.

Mimo wszystko.. Nie mogłam mu tego wybaczyć.

{Ja} - Day... Czemu to zrobiłeś..? - on powiódł po mnie zamglonym wzrokiem, jakby miał już gotowa odpowiedź,ale nie dawał rady jej jakkolwiek z siebie wydusić.

{Dayen} - Rozkaz rozkazem. - wreszcie wzruszył ramionami, szybko orztrzasajac się z jakichkolwiek autorefleksji jakie nim owładnęły. - Nie chcieli mi powiedzieć gdzie jesteś, prosili się o co nie co.

{Ja} - A oni co...? Wikipedia? Mapy google? - teraz katana znalazła się pod jego podbródkiem,gdy posłusznie uniósł go delikatnie zgodnie z ruchami ostrza - Jednak teraz to bez znaczenia. Jestem tutaj. I cokolwiek chcesz od moich przyjaciół, to obiecuje ci,że nie dam ci ich skrzywdzić.

{Dayen} - Ja.. Naprawdę zrobiłem to dla Ciebie... Zalgo obiecał,że jeśli to zrobię... Oboje będziemy woln-

{Ja} - OH PRZESTAŃ! - odsunął się gdy nagle wbiłam agresywnie miecz w ziemię, czując narastające duszności - Ile raz słyszałam te puste słowa?..  Jedynym sposobem na wolność jest zabicie tego gnojka...Lub zasrana rebelia.

Dayen otworzył szerzej oczy, jakbym postradała zmysły, nie mógł uwierzyć,że coś takiego przeszło mi przez myśl.. Ryzyka sięgało wszelkich zenitów..Ale mogło zażegnać problem na zawsze.

{Dayen} - Chcesz ... Ustanowić kogoś innego Matka? Przecież to niemożliwe! Nigdy się na to nie zgodzi,a nikt inny nie utrzyma takiej potęgi...

{Ja} - Ale wtedy nie zginą nie winni... Po za tym znam idealnego kandydata.. Więc albo powiesz Zalgo ,że pieprzysz ten plan albo patrz,jak zmieniam to na co on tyle ,,pracował", tak naprawdę wykorzystując mnie przez setki lat...

Chłopak zachichotał ,po czym pokręcił głową,jakby to co się działo ,było zwykła zabawa, kołem fortuny,które bez konsekwencji możesz kręcić i wybierać zasady. Nagle wysunął rękę by poklepać mnie po głowie, z uśmiechem ,który tym razem naprawdę przypomniał mi brata.

{Dayen} - I tak zgodziłem się na to wszystko dla ciebie,więc i wszystko dla ciebie mogę rzucić. Ter- Co ona robi? - pokazał palcem w bok.

Odwróciłam się w stronę o której  mówił chłopak, by zobaczyć jak Livxiee kopie, wściekła,  ledwo żywą Diane, która na nią syczy, próbując się bronić.

{Ja} - Normalność, przywykniesz. - podeszłam do Toby'ego i bez większego problemu zarzuciłam go na plecy, a gdy tamta już wystarczająco wyżyła się na blondynce, wróciliśmy do willi.

{Sally} - Siostrzyczko! - dziewczynka od razu podbiegła do mnie by przytulić,jednak omyłkowo, owinęła ręce i uśmiechnęła się do zmrozonej twarzy mojego brata.

Ta dopiero po chwili zdała sobie sprawę z pomyłki,od razu przytulajac właściwą osobę,widocznie zdezorientowana.

{Ja} - To mój brat , Dayen. Dayen,to Sally  - przedstawiłam ich sobie pokrótce, a Dayen podał młodszej dłoń na przywitanie,które została opluta z komentarzem ,, Siostrzyczka jest ładniejsza ".

~𝑍𝑎𝑏𝑖𝑗 𝑚𝑛𝑖𝑒,𝑝𝑟𝑜𝑠𝑧𝑒̨...~ / 𝐶𝑟𝑒𝑒𝑝𝑦𝑝𝑎𝑠𝑡𝑎 𝑆𝑡𝑜𝑟𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz