•15•

636 20 7
                                    

Usłyszałam głośny huk.

- Szefie nie przejmuj się to tylko jakiś ptak.- oznajmił mężczyzna wzracając się do mężczyzny w złotym garniturze, który na szczęście odsunął się odemnie.
- Frank. On jest Frank.- powiedział pan w złotym garniturze wskazując na mężczyznę obok, który miał zaciśniętą szczękę ze złości. Chyba nie podobało mu się to, że pan ,,złoty" wyznał mi jego imię.
- Mówię Ci to tylko dlatego byś wiedziała jak się do niego zwracać pod koniec twojego krótkiego życia kochanie.- dodał po chwili zwycięsko się śmiejąc.
- Kim jesteście?-wydusiłam z siebie.
- Uh, jakby Ci to powiedzieć. Twoimi nowymi właścicielami.- odparł. Moje serce w tym momencie mnie zakuło. Czułam rozpacz, a zarazem wściekłość. To oznacza, że Tom też był moim właścicielem?
- To jest cholerne kłamstwo!- krzyknęłam dusząc się łzami. Teraz nie wiedziałam czy wierzyć w miłość. Z Tomem bywało różnie.
- Tom nam to wyznał. Byłaś tylko jego celem do zaliczenia, rozczulenia, a potem rzucenia gdzieś w kąt jak zużytą zabawkę. Można to nazwać ,,zakładem".- oznajmił. Wiedziałam. Cholernie wiedziałam. Od początku coś mi tu nie grało. Chociaż przepuszczałam, że Tom darzy mnie prawdziwą miłością, myliłam się. Okazał się jebanym dupkiem.
- Słuchaj ty jebany kutasie! Jestem jego prawdziwą miłością! Kocha mnie i nigdy w życiu nie robił by o mnie jakiegoś pierdolonego zakładu!- syknęłam.
- Prawdziwą miłością? Pf- prychnął Frank. Pan w złotym garniturze podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek.
- Ty nigdy nie byłaś jego prawdziwą miłością suko!- krzyknął. Wszystko mi było obojętne, więc naplułam mu prosto w twarz.
- Ty dziwko!- ponownie podniósł na mnie głos i spoliczkował mnie. Nie mogłam złapać się za palący się policzek, ponieważ byłam związana.
- Patrz Frank. Te oczy nie kłamią. Boi się nas.- dodał.
- To nie prawda! Nie boje się was. Tom zaraz tu będzie.- po chwili pożałowałem moich słów. Jeden z mężczyzn rzucił mi zdezorientowane spojrzenie. Tym razem usłyszeliśmy mocne trzaśnięcie drzwiami. Każdy spojrzał na ochroniarza. Kolejne drzwi się otworzyły, a ku mojemu zdziwieniu był to Tom z pistoletem w ręku. Coś krzyknął, lecz przez moje rany powoli traciłam siły. Drobne łzy zmęczenia i rozpaczy. Nagle padł strzał. Gdy w końcu odwróciłam swój wzrok zauważyłam, że ochroniarz leży trzymając się za swoją postrzeloną nogę.
- W ten sposób się bawimy Kaulitz?- odparł rozwiązując mnie. Pociągnął mnie mocno za włosy w swoją stronę i przyłożył nóż do mojego brzucha mocno go przyciskając.
- Zostaw ją!- krzyknął Tom.
- Nie.- odpowiedział krótko mężczyzna.
- To nie było pytanie.- syknął Tom zaciskając szczękę.
- Czyli jednak Ci na niej zależy? Ostatnio mówiłeś co innego.- zaśmiał się mężczyzna nadal mocno mnie trzymając.
- Nie zależy mi na niej! Jest mi obojętna.- powiedział bez emocji. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. W jego oczach nie było już tego blasku co kiedyś. To jego całe spojrzenie wygasło. Jego oczy były puste. Po jego słowach wybuchłam większym płaczem.
- Na taką odpowiedź liczyłem. Nie puszczę jej. Trzeba było mi ją oddać wcześniej.- odezwał się Frank jeszcze mocniej przyciskając nóż. Zwijałam się z bólu.

Pov Tom:

Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami. Było mi jej szkoda, lecz nie mogłem tego po sobie poznać. Spojrzałem na nią obojętnie.
- Na taką odpowiedź liczyłem. Nie puszczę jej. Trzeba było mi ją oddać wcześniej.- odparł Frank. Wiedziałem, że zaraz może ją zabić, więc oddałem strzał jego ramie. Upadł przecinając kawałek brzucha Melani, która upadła razem z nim. Podbiegłem do niej i położyłem jej głowę na moich kolanach. Krzyknąłem do Daniela by wyjął apteczkę z auta. Uciskałem jej ranę. Ciągle płakała. Czułem poczucie winy. Nie chciałem jej zabić.
- Przepraszam.- odparłem w końcu czując jak pojedyncze łzy spływają po moim policzku. W końcu chłopak podszedł z apteczką. Nie było tu dużo przyborów do takich ran. Można było nazwać, że apteczka była prawie pusta. Bez namyśleń zdjąłem swój pasek od spodni i ucisnąłem ranę. Wziąłem ją na ręce i poszłam z nią do samochodu. Posadziłem ją na tylne siedzenia. Zauważyłem, że Melania powoli przymyka oczy.
- Hej! Nie zasypiaj!- powiedziałem.
- Melania błagam Cię! Nie zamykaj oczu!- krzyknąłem zdezorientowany.
- Ty prowadzisz!- dodałem kierując słowa do mojego przyjaciela. Jechaliśmy szybko by dotrzeć do jakiegokolwiek szpitala. Melania ciągle próbowała zamykać oczy, lecz nie pozwoliłem jej na to. W końcu dotarliśmy. Niby minęły jakieś trzy minuty bo byliśmy w centrum Berlina, lecz te trzy minuty trwały dla mnie wieczność. Wziąłem ją w stylu panny młodej i szybko pobiegłem do szpitala. Podeszłem do recepcji i krzyknąłem:
- Pomocy! Ona się wykrwawia.- pielęgniarka szybko zareagowała i wezwała lekarzy. Ci przyjechali z jakimś łóżkiem na kółkach. Szybko ją na nim położyli i kiedy już mieli jechać powiedziałem, że jadę z nimi. Trzymałem jej drobną, zmęczoną dłoń. Nagle dziewczyna spojrzała na mnie.
- Kocham cię.- wyszeptała abym tylko ja mógł ją usłyszeć. Nie zdążyłem jej odpowiedzieć, ponieważ lekarze wprowadzili ją na sale operacyjną, czyli gdzie ja nie mogłem wejść. Stałem tak pare sekund wpatrując się w drzwi od sali gdzie teraz była moja ukochana. Usiadłem z jednych krzeseł i wyciągnąłem telefon by napisać do brata.
,,Bill przyjedź do szpitala proszę. Na miejscu wszystko Ci wyjaśnię. Będę przy recepcji."- napisałem wysyłając pinezkę. Po chwili poszłam do recepcji gdzie Bill już czekał. Była z nim Suzan.
- Bracie...Cholera. Dlaczego ty płaczesz. Co się stało?- zapytał, a ja wytarłem ostatnie swoje łzy.
- Siądźcie proszę.- powiedziałem kierując się do jednych z siedzeń.
- Gdzie Melania?- zapytała blondynka, a ja poczułem ukłucie w sercu.
- Przepraszam...-wydusiłem z siebie.
- Hej bracie. Na spokojnie.- odparł Bill głaszcząc moje ramię. Próbowałem sobie wyobrazić, że to był dotyk Melani, lecz to nie działało.
- Ona...ja niewiem czy ona przeżyje...- wydusiłem z siebie w końcu. Czułem jak moje oczy szczypią. Nastała niezręczna cisza.
- Jak to...Opowiedz nam.- odezwał się mój brat.
- Frank. To wszystko wina Franka. Wcześniej wyszła gdy jeszcze spaliście. Mówiła, że idzie się spotkać z mamą. Niestety ten dupek ją porwał. Napisała mi o tym, a ja w mgnieniu oka tam pojechałem. Już wiecie dlaczego się tak spieszyłem. Kiedy weszłam do pomieszczenia...ona była związana. Miała również rany na nadgarstkach. Postrzeliłem ochroniarza w nogę. Później on rozwiązał Melanie. Próbowałem go przekonać aby dał sobie spokój, lecz to wszystko na nic. Nagle strzeliłem w jego nogę. Upadając rozciął głęboko brzuch Melani.- wytłumaczyłem po chwili. Pare drobnych łez nadal spływało po moich bladych policzkach.
- O boże.- wydusiła z siebie blondynka łapiąc się za usta. Zaczęła się trząść i płakać. Dokładnie ją rozumiałem. To jej najlepsza przyjaciółka. Za to Bill wpatrywał się w jeden punkt bez słowa. Widać było jego przeszklone oczy od kilku słonych łez. Po chwili Bill mnie przytulił. Odwzajemniła jego uścisk i tak siedzieliśmy przez jakieś następne pare godzin.

- Pan Kaulitz?- zapytała pani pielęgniarka coś pisząc.
- Em tak. Co się stało?- zapytałem.
- Jest pan może kimś bliskim dla pani Klum? Rodziną,bratem lub kuzynem?- zapytała starsza kobieta.
- Jestem jej chłopakiem i jestem pełnoletni.- odparłem po paru sekundach.
- Potrzebujemy opiekuna prawnego pani Melani. Zna pan może kogoś takiego?- zapytała ponownie.
- Jej matka miała zjawić się dzisiaj w Berlinie. Tylko nie mam do niej numeru telefonu.- odpowiedziałem.
- Dobrze. Pójdzie pan z nami do sali gdzie jest teraz pana ukochana. Musimy panu coś oznajmić.- powiedziała, a ja poszedłem za nią do sali. Leżała tam Mela. Chyba spała. Miała jakąś dziwną maskę, która chyba służyła do tlenu czy jak to tam.
- A więc pani Klum zapadła w śpiączkę.- oznajmiła, a moje serce zakuło. Przełknąłem ślinę i zapytałem:
- Ile może być w tej śpiączce?- zapytałem powstrzymując łzy.
- Tydzień, miesiąc lub rok.- odparła, a moje serce przyspieszyło swoje tępo. Nie wytrzymam bez niej nawet paru dni, a co tu mówić o roku?
- Chciałam jeszcze powiedzieć, że może stracić pamięć lub mieć zaniki pamięci gdy się obudzi. Teraz może pan spędzić z nią trochę czasu.- dodała. Nie wyobrażałem sobie by zapomniała te wszystkie nasze wspólne chwile. Pielęgniarka wyszła, a ja usiadłem na krzesełku obok jej łóżka. Złapałem ją lekko za rękę.
- Przepraszam.- szepnąłem. Wyobrażałem sobie właśnie jak się uśmiecha. To było do mnie nie podobne. Znalazłem właśnie prawdziwa miłość. Cholernie mi na niej zależy. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej. Po chwili poczułem lekki uścisk mojej ręki. Otworzyłem swoje rozmarzone oczy, które wyobrażały sobie ją i spojrzałem na nią. Nie zmieniała swojej pozycji. Nadal leżała tak jak wcześniej.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Ale się porobiło😧 Jak widzieliście podałam wam swojego titkoka huh! Jak myślicie? Czy Melania z tego wyjdzie? Czy Tomowi serio chodziło o jakiś zakład? Czy Melania wybaczy Tomowi za to w co ją wmieszał? Nowy rozdział postaram się wstawić jak najwcześniej! PS: WEJDŹCIE PROSZĘ NA MOJA TABLICE! DZISIAJ WPISAŁAM TAM COŚ WAŻNEGO DLA MNIE🤫 dziękuje za każde wyświetlenia, głosy i komentarze! Papa słoneczka!❤️

He loves me...ONLY ME | Tom Kaulitz |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz