Rozdział 1

177 11 12
                                    

-Zaraz, byłaś tam?!- zawołał jakiś chłopak o jasnych włosach.

-Nie przerywaj!- krzyknęła fioletowo włosa dziewczyna, celując w niego swoim bladym palcem.- Tak, wiem gdzie znosili te ciała. Wiem gdzie jest ich baza.- opowiadała dalej krążąc przed ławkami, po chwili się zatrzymała.- Ale co nam to da? Ja wam powiem, co nam to da!- chwyciła za leżący na podłodze długopis. Spojrzała na przedmiot w dłoni i rzuciła go za siebie, biorąc tym razem czarny pistolet, świecący na zielono.- Mam to! I teraz wystarczy wybić te potwory z piekła rodem!!!- zaśmiała się na swój niezbyt przyjazny psychopatyczny sposób. Nauczyciel siedzący w tym czasie przy biurku wiedział, że żadne upomnienia nie będą miały zamierzonego skutku.

-Panno Uzaliono...- powiedział, ale ta mu przerwała.

-Uzi!

-Panno Uzi. Znów jesteś nieprzygotowana i straszysz klasę. Odłóż proszę ten pistolet.- machnął ręką i miał wrócić do listy obecności, kiedy jego wzrok przykuł kolor broni.- To powinno być czerwone?- zapytał. Uzi spojrzała na broń i szepnęła tylko jakieś ciche przekleństwo. Chwilę później z klasy zaczął unosić się dym i włączyły się zraszacze przeciwpożarowe.

~~~~

Uzi trzymała przy swojej niezdrowo bladej i szarej twarzy mokry ręcznik. Czuła się zła na swoją porażkę. Nareszcie mogła udowodnić, że również może przydać się w społeczności i coś osiągnąć, jak jej ojciec i matka. Westchnęła ciężko próbując przypomnieć sobie kiedy ostatnio mogła coś takiego zrobić. Na jeszcze mokrym korytarzu rozbrzmiewały rozmowy i śmiechy.

-Ona znowu musiała coś odwalić. Inaczej nie byłaby normalna!- usłyszała obok wejścia do pomieszczenia i chwilę później zobaczyła w nim dwie dziewczyny, szkolne gwiazdy.

-Ałć! Nie zazdroszczę jej tak słabego życia!- powiedziała jedna z nich i odeszły. Uzi nawet nie spojrzała w ich stronę.

-Odwalicie się w końcu od niej!- zawołał inny dziewczęcy głos. Ten jednak był surowy i pełen stanowczości. I właśnie ten irytował ją najbardziej. Uzi spodziewała się kto zaraz wejdzie przez drzwi i nie myliła się. Była to szkolna opiekunka wszystkich uczniów. Niewiele starsza od nich samych, ale zdecydowanie najbardziej martwiąca się o wszystko. Zwana w skrócie Harą. Przyłożyła rękę do swojej skroni i podeszła do Uzi.

-Nie sądzisz, że opowiadanie historii, którą wszyscy znają od wieków, nie jest najlepszym pomysłem, podczas lekcji o bezpieczeństwie?- zagadnęła siadając obok.

-Nie możesz mnie zostawić? Jak wszyscy?- odpowiedziała Uzi. Harriet ani myślała to robić. Co prawda, nie była przyjaciółką Uzi, ale jej reputacja nie wzięła się znikąd.

-Jakim cudem ty przeżyłaś ten wybuch? My z odległości straciliśmy czucie.- nie poddawała się.

-Hara, jeszcze słowo o tym, a przysięgam ci, że...!- przerwała jej Uzi, ale nie było dane jej dokończyć.

-Pewnie! Te światła ostatnio były...!- mówił jasnowłosy chłopak, ale przerwał kiedy zauważył siedzące w pomieszczeniu dziewczyny.- O, em, hej, Hara. Hejka, Uzi.- podrapał się w tył głowy.

-Świetnie. Rodzeństwo się znalazło.- powiedziała sarkastycznie Uzi i rzuciła w kąt ręcznik.

-Wiesz, słyszałem, że...- zaczął Thad, ale nie było dane mu dokończyć.

-Idę sprawdzić jak tam z zabezpieczeniami. Nie róbcie nic głupiego.- powiedziała Harriet i odeszła.

-Więc, Uzi...

Antybohaterka // Murder Drones Human AU Anti-heroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz