To co Tessa w tej chwili mu pokazała, miał wrażenie, że to zły sen. Okropny koszmar, nie mógł nie pokazać po sobie szoku. Harlowtown... Nie mówił tego Uzi, ale odkąd to wszystko się zaczęło, robił wszystko by przypomnieć sobie kim był jako pomocnik. Pomagał sobie wszystkim co miało znaczenie i po części udało mu się odbudować we wspomnieniach swoją siostrę, dwór, w którym służył, co się tam stało... Nie mógł uwierzyć, że to miasto... niegdyś najpotężniejsze, najbogatsze, dom wielu ludzi, pomocników oraz kiedyś jego z Tessą i resztą, stał się... Pustkowiem, budynki zostały zdemolowane, prawdziwa apokalipsa. I wtedy wspomnienia w niego uderzyły, niczym cios zadany poniżej pasa. Głowa zaczęła mu od tego pękać, aż cofnął się i upadł na podłogę, machając nią, nie mogąc pozbyć się bólu. Jak dzikie zwierzę próbujące strząsnąć z siebie kaganiec. Tessa dopadła do niego, ale nie za wiele mogła zrobić. Nie, kiedy on sam musiał sobie z tym poradzić
***
Zgodnie z rozkazem został doprowadzony do drzewa i przykuty, by ptaki wyjadły mu skórę i wnętrzności. Zaraz obok niego leżały nawet nie oswobodzone zwłoki innego pomocnika. Był na to gotowy, nie obchodziło go, że będzie ranny. Znosił już ból, i co było ważne, jego siostra nie musiała się nim martwić. Wiedział, że reszta również została ukarana, ale miał nadzieję na złagodzenie ich wyroku. Kruki i wrony zaciekawione nowym posiłkiem zaczęły się zbliżać. Nat nie był jakoś szczególnie przerażony na ich widok. Ich dzioby go łaskotały, nie zawahał się nawet dotknąć ich miękkich piór. Nie bał się, ptaszyska nie miały powodów by go skrzywdzić. Deszcz siąpił z czarnych chmur, przez co chłód był o wiele bardziej odczuwalny. Nat nie był tym szczególnie zmartwiony, chciał tylko bezpieczeństwa swoich bliskich. Miał nadzieję, że nic im nie będzie...
***
Każdy wiedział jakie to wszystko było dla innych nieprzyjemne, ale jedyne co mogli to dodać im otuchy. Cyntia bawiła się lalkami na podłodze, Tessa próbowała wyrwać przywiązany do łóżka i jej nadgarstka łańcuch, niestety z marnym skutkiem, a Jess bujała się powoli na koniu na biegunach, podczas gdy Ginger chowała twarz w dłoniach. Ian westchnął cicho.- Jess, to diabła pomóż mi! - zawołała do niej Tessa, by tylko się uwolnić. Ta ledwo na nią spojrzała.
- Wybacz, szefowo. Korporacja przemówiła... - odparła. To zdenerwowało ludzką dziewczynę jeszcze bardziej. Ginger zacisnęła pięści nareszcie odważając się spojrzeć po pozostałych. Krew nad wargą lekko zaschła. Ian sam zaczął kombinować przy swojej smyczy.
- On nie może tak skończyć... - szepnął, szarpiąc za żelastwo.
- Nie dasz rady, a poza tym jeśli to zrobisz, ukarzą cię jeszcze bardziej. - stwierdziła długowłosa na jego starania.
- Cyntia! Jeśli ten lokaj umiera dla twojego dobra, przysięgam...! - syknęła Tessa do bawiącej się pomocnicy.
- Luz. Mam kopie.- odparła Cyntia rozrywając lalkę.
- Jakie znowu kopie, Cyntia! Nat, twój brat, może zginać, do chole-
- Ginger! - przerwała jej ludzka dziewczyna. Przykucnęła i chwyciła ogniwa w dłoń, chcąc coś wymyślić, gdy nagle podskoczyła na widok wiszącej do góry nogami Cyntii. Jej oczy zaświeciły się na żółto, a źrenica zniknęła. Wszyscy zwrócili na to uwagę. Pomocnica wyszczerzyła zęby w przerażającym uśmiechu, a następnie z pomocą ciemnych mięsistych macek obróciła się.
- Nie będziesz musiała się pozbywać swoich zwierząt... - powiedziała - A ja, nie pozbędę się. Ciebie. - wskazała ją, a kolejna błyskawica ujawniła prawdziwą formę potwora. Wydawało się, że tylko kości trzymały w miejscu tkanki. Kilka zjedzonych przed chwilą robali wpełzało pod mięśnie. Miała humanoidalną formę, z pleców wystawały inne pokrzywione, pewnie usztywnione przez kości, mackowate kończyny. Ubranie służącej wydawało się tylko tworzyć kobiecy kształt istoty. Postać była wysoka, ledwo mieściła się w i tak ogromnym pokoju. Tessa zbladła, gdy chciała dojrzeć żywe oczy w twarzy swojej podopiecznej, ale jedyne co zobaczyła, to paciorkowate, martwe, czarne oczy. Jak jakaś lalka. Cyntia przejechała jedną z "dłoni" pod brodą dziewczyny. - Trzymaj się z dala od gali, złotko... Wyglądasz zbyt wrażliwie na taki widok... - rzekła na odchodne zanim zniknęła, a światło powróciło. Wszyscy spojrzeli po sobie przerażeni. Trochę musiało minąć zanim chociaż część obecnych w pomieszczeniu wróciła do zmysłów. Ian'owi udało się uwolnić, pomógł Ginger, a ta podeszła pomóc Jess. Chłopak zajął się mocniejszym łańcuchem Tessy. Kiedy wszyscy pomocnicy byli wolni, mocno pociągnęli z żelastwo. Nic to nie dało. Jess zaczęła się rozglądać za czymś przydatnym, jednak w pokoju młodej dziewczyny nie mogłoby się znaleźć coś takiego, chyba, że byłaby majsterkowiczem, na co w Dworze Elliottów nigdy by nie pozwolono. A potem doszła do jednego wniosku. Chwyciła żelastwo by potem zatopić w nim zęby. Wydawało to taki hałas, że trzeba było go zagłuszyć. Tessa zaczęła na to śpiewać. Pomocnica nie poddawała się, coraz zapalczywiej wciskała zęby w zimny metal, byleby uwolnić swoją szefową z uwięzi. W końcu ogniwo puściło, ale łańcuch musiał przecierpieć jeszcze gniew Jess, który wyładowała na nim waląc w niego pięściami i plując.
CZYTASZ
Antybohaterka // Murder Drones Human AU Anti-hero
FanfictionUzi jest Pomocnikiem. Przedstawicielką rasy ludzi zbudowaną z ciał zmarłych, przeznaczonej do wiecznego służenia swoim panom i paniom. Pewnego dnia wszyscy ludzie w Copper City znikają bez śladu, a niedługo potem pojawiają się wampiry. Uzi zmęczona...