Belka: *nuci pod nosem i teleportuje Nata, Vę i Uzi* Taki trochę rozdzialik dla jaj, bo następny będzie... Cóż, zobaczycie. Może uda mi się z całym specjałem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chwilowe zakręcenie w głowie spowodowane teleportacją szybko minęło. Uzi, która miała nieco większe problemy z samopoczuciem oparła się na kolanach.
- Szlag mnie zaraz... Na co ja się zgodziłam!? - krzyknęła unosząc dłonie ku niebu.
- Ja się na pewno na nic nie zgadzałam, zwłaszcza z wami. - mruknęła Jess - Poza tym wyprostuj się, bo nie będę mogła cię znaleźć, tak niska jesteś.
- Coś powiedziała? - odparła Uzi, już gotowa do wpier-
(Belka: Zaraz, co? Moment... Moon! Miałaś zrobić korektę scenariusza!
Moon: I zrobiłam! Ale po swojemu
Belka: Argh... *pisze coś na kartce* Trochę mniej bluźnierstw następnym razem)
- Coś powiedziała?! - odparła Uzi, już gotowa do walki z Jess. Tymczasem Va obserwowała to, gdy Nat próbował jakoś pohamować zaogniający się konflikt, co i tak koniec końców mu się nie udało. Parę minut później walka, która zakończyła się tym razem remisem, przepłoszyła nietoperze z lasu. Ssaki poleciały w niebo przyciągając ich uwagę.
- Nietoperze? Nie powinny spać? - spytała Uzi. W mieście nie wiele było nietoperzy, które by się dziko ostały, słyszała tylko, że horda opiekowała się częścią z nich.
- Powinny - mruknęła Va, obserwując je, a potem zauważyła dokąd poleciały. Wszyscy zatrzymali wzrok na stojącej na wzgórzu rezydencji niczym z koszmarów. Posiadłość ogradzał metalowy płot, w pobliżu widoczne były uschłe potężne drzewa, a niebo przybrało pomarańczowy kolor od zachodzącego słońca. Stali właśnie przed bramą do tego przybytku.
- O szlag, to jest przecież dwór Elliottów... - mruknęła Jess. Nat i Va skierowali na nią wzrok zaskoczeni.
- Pamiętasz jak to się nazywa?! - wrzasnęła Va, nie mogąc uwierzyć, że Jess zataiła to przed nimi. Ta przybrała minę "żartujecie sobie ze mnie?" i wskazała złotą tabliczkę na bramie, mówiącą dużymi literami "Dwór Elliottów. Miejsce masakry gali. Pokój duszom zmarłych".
- Wy se chyba ze mnie kpicie... - szepnęła Uzi, a potem przyłożyła ręce do ust - Te! Bella! Autorko! - wydarła się. Nic się nie stało. Uzi westchnęła męczeńsko - No dobra... Hej, Moooochi! - zawołała w kreskówkowym tonie. Widząc zdziwione nią żółte oczy reszty zacisnęła pięści - Belka mówiła, żeby go w razie potrzeby wołać. Drzyjcie się ze mną, nie będę tu jako jedyna wołała jak debil.
- Nie ma mowy! - zawołała Jess, ale Va do niej podeszła.
- Drzyj się, albo...
- Matko! Dobra...! Argh. - Jess dała za wygraną - Gotowi? - reszta kiwnęła głowami, a następnie przygotowali się do zawołania, ale jeszcze zanim otworzyli usta.
- Słyszałem! Słyszałem! Nie musicie się drzeć! - dobiegło z dziupli drzewa. Wyskoczył z niej ogromny nietoperz, marudząc coś o pyle na skrzydłach, a potem wszedł na gałąź. Na szyi wisiała mu plakietka z imieniem "Mochi". Wampiry zdawały się być chyba najbardziej zaskoczone obecnością ssaka. I jeszcze bardziej tym, że o nim nie wiedzieli. - Więc?
- Cześć. W jakim świecie właściwie siedzimy? - spytała nietoperza Uzi, na co ten westchnął.
- Pojęcia nie mam. Nikt nie wie. Myślisz, że autorka wie? Bo niestety nie. Ale macie się stąd wydostać rozwiązując zagadki, bo inaczej nie wrócicie do swojego świata. Jeej, zabawa - odparł strzepując brud ze skrzydeł, jednak miał w sobie trochę złośliwości i zirytowanie brudem.
CZYTASZ
Antybohaterka // Murder Drones Human AU Anti-hero
FanfictionUzi jest Pomocnikiem. Przedstawicielką rasy ludzi zbudowaną z ciał zmarłych, przeznaczonej do wiecznego służenia swoim panom i paniom. Pewnego dnia wszyscy ludzie w Copper City znikają bez śladu, a niedługo potem pojawiają się wampiry. Uzi zmęczona...