Przepraszam za takie umieszczenie napisów, ale nie udało mi się inaczej
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Choć niechętnie, skłoniła się do otwarcia oczu. Spojrzała na zegarek i od razu tego pożałowała. Nie minęła chwila odkąd spróbowała ponownie zasnąć. Khan dał jej dzisiaj wolne żeby odpoczęła z powodu ran zadanych przez wampiry. Jej głowę wciąż zaprzątały słowa Uzi wypowiedziane do niej wtedy. "Harriet, chciałaś poznać mojego kumpla". Nie sądziła, że skieruje się do niej tak jakby po prostu ją lubiła. Martwiła się o swojego brata, na pewno będzie chciał jej szukać, ale nie teraz. Musieli się zająć zabezpieczeniami. Nie miała ochoty bezczynnie siedzieć, o wiele bardziej wolała zająć się pracą albo szukaniem Uzi. Dzień byłby do tego najlepszy, a ona nie wątpiła, że Khan zaczął szukać swojej córki. Modliła się tylko o bezpieczeństwo jej i Thada. Tak długo starała się chronić ich wszystkich, teraz nie mogła tego zaprzepaścić. Przewróciła się na drugi bok czując jak robi się jej nie wygodnie. W korytarzu roznosiły się kroki.
-Thad, nigdzie nie idziesz.- powiedziała w pustkę. Odpowiedziało jej westchnięcie, a po chwili w drzwiach stanął jej brat.
-Wiesz, chciałem...- zaczął, ale Harriet mu przerwała.
-Wiem. Też chcę zacząć jej szukać.- podniosła się do siadu- Ale nie chcę ryzykować twoim życiem. Znajdziemy Uzi, nie zdążyłeś jeszcze jej powiedzieć.- spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
-To moja... przyjaciółka, ważna dla mnie. I nie wierzę, że jej kumplem okazał się wampir. Musiała być bardzo odważna- odpowiedział jej.
-Albo na tyle zmotywowana, aby przetestować broń.- podsunęła cicho- Wampiry są mocniejsze niż sądziliśmy, skoro nawet takie rzeczy na nie nie działają.
-Ale przecież Uzi przeżyła atak!
-Ale skąd wiesz, że ten jej przyjaciel jej nie zabił?- zapytała ostrzej, westchnęła cicho i położyła na łóżku głową w stronę ściany- Nie chcę stracić też ciebie. Nasi rodzice próbowali, ale im się nie udało. Może to mi się uda...- wyszeptała. Thad zdemotywowany i przygnębiony wyszedł z pokoju i wrócił do siebie. Harriet przymknęła na chwilę mocniej oczy, wstrzymując oddech. Ten temat był dla niej bolesny. Wiedziała, że nie tylko ona straciła, że inni mieli gorzej, ale jakoś nie mogła już udawać braku swoich problemów. NNimiteż musiała się w końcu zająć, nieważne jak bardzo chciała ich unikać, i wolała rozwiązywać cudze. Brała to wszystko na swoje barki, aby nie myśleć o tym, co miała od zawsze. Czekało ją jeszcze spotkanie z Doll, musiała jednak odpocząć. Nie od ran, od kłopotów.
***
-Powinniśmy zakazać jej chodzenia na cmentarz.- powiedział pewien surowy głos pełen tak dużej pewności siebie, że pewnie należał do jednego z panów. Nat trzymał tacę pełną pustych kielichów z jedną ręką za plecami. Kątem oka widział siebie w lustrze z szarą skórą i białymi oczami ubranego jak lokaj. Nie widział ludzi, byli dla niego tylko cieniem przeszłości. Jeden stojący najbliżej niego rzucił do niego kielichem, a ten z niesamowitym refleksem złapał go, postawił na tacy i skłonił się, aby pośpiesznie odejść. Rezydencja była ogromna, a jednak jakimś nie dało się tu zgubić, kiedy wszędzie były różne znaki rozpoznawcze. Nat rozglądał się po korytarzu i nie zauważył innej służki. Oboje wylądowali na podłodze pośpiesznie się przepraszając i próbując pozbierać bałagan kiedy przypadkowo złapali się za ręce i chwilę je tak trzymali. Spojrzeli na siebie zarumienieni. Nat pierwszy zabrał rękę i kiedy miał się przedstawić krótkowłosej dziewczynie, na ziemie ponownie sprowadziła go noga Jess.
CZYTASZ
Antybohaterka // Murder Drones Human AU Anti-hero
FanfictionUzi jest Pomocnikiem. Przedstawicielką rasy ludzi zbudowaną z ciał zmarłych, przeznaczonej do wiecznego służenia swoim panom i paniom. Pewnego dnia wszyscy ludzie w Copper City znikają bez śladu, a niedługo potem pojawiają się wampiry. Uzi zmęczona...