Rozdział 8

100 6 6
                                    

Uwaga!!! Rozdział zawiera makabryczne sceny. Jeśli jesteś wrażliwy na widok krwi, cierpienia, krzyków, okrucieńtwa i tak dalej, zrezygnuj z czytania fragmentu oznaczonego "×××××××". Jeśli już zdecydujesz się na przeczytanie całego rozdziału, to na własne ryzyko. Zostaliście ostrzeżeni, miłego czytania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~









Stwór o jaskrawo żółtych wężowych oczach zawisł w powietrzu i nagle opadł ciężko dysząc.

-Żywa.- powtórzył inny. Uzi zaczęła bardzo panikować. Coś się z nią działo, a ona nie wiedziała co. Spojrzała na swoją dłoń, z której palca nabrała wcześniej krwi jednego z ciał w domu Doll. Znów przeniosła wzrok na swoich przyjaciół, którzy zamarli w bezruchu. Minęła chwila kiedy padł głośny rozkaz. Brać ich. Uzi skuliła się w sobie obserwując z niepokojem jak jej przyjaciele próbują walczyć, ale pod naporem stada wampirów zostają spacyfikowani i związani. Ona nie zamierzała zostawiać ich w potrzebie, starała się odpychać napastników, jednak sama też została rzucona na ziemię i unieruchomiona. Poczuła jak coś brutalnie przytrzymuje jej ręce za plecami.

-Nawet nie wiesz jaki jestem głodny. Twoja krew pachnie tak zachęcająco...- wyszeptał jej do ucha stojący za nią wampir. Nat szarpnął się w ich stronę.

-Zostawcie ją...- pisnął tylko zanim powalono go na kolana.

-Śmiesz kwestionować rozkazy z góry?! Gdzie jest Jess?- wysyczała jakaś inna wampirzyca. Va warknęła ostrzegawczo.

-Jess?- szepnęła cicho. Uzi nie miała zamiaru płaszczyć się przed krwiopijcami.

-Martwa.- warknęła zanim zdążyła ugryźć się w język- Oberwała kulą w głowę i wącha kwiatki od spodu.- jęknęła cicho, kiedy oberwała pięścią w brzuch.

-Zdrajcy.- powiedział inny stwór. Va i Nat nie patrzyli przed siebie, ale ich przyjaciółka nie miała takiego zamiaru. Hardo spoglądała w wężowe oczy napastników mając gdzieś, że w jednej chwili mogą poderżnąć jej gardło. Poczuła kilka ostrzy wbijających się w jej skórę szyi.

-Ten gatunek zawsze mnie irytował. Jedni to tchórze błagający o litość, a drudzy to przekonani o własnej sile zarozumialcy. Dlaczego nie mogą zaakceptować potęgi silniejszych i po prostu się poddać?- mruknął kolejny.

-Bo nie mielibyśmy roboty, tumanie.- odpowiedział mu ironicznie jakiś inny.

-Czy wasza dwójka błaznów może w końcu zająć się zadaniem!?- krzyknęła dziewczyna pilnująca Uzi.

-Bacz na sło...- chciał odpowiedzieć wampir, ale nagle zamilkł- Zajmijmy się po prostu przetransportowaniem ich do siedziby.- kiwnął głową w stronę dwójki trzymającej pomocnicę. Jeden z nich wyciągnął białą grubą szmatkę i zawiązał nią jej oczy. Uzi próbowała pozbyć się materiału uniemożliwiającego jej widzenie, ale nic to nie dało. Usłyszała chrząknięcie, a potem dyszenie.

-Ostrzegam cię, Va.-powiedział surowy głos. Uzi poczuła szarpnięcie nakazujące jej wstać i posłusznie podniosła się z ziemi, jednak po krótkiej chwili znów padła na kolana. Nie wiedziała czemu, ale nie miała siły. Ciężko i nierówno oddychała nic sobie nie robiąc z wampira każącego jej trzymać się na nogach. Kręciło jej się w głowie i nie wiedziała gdzie jest. Poczuła jak spada na coś twardego i czuje się coraz lżejsza.

***

A jednak stało się to czego się obawiał. Wampir czuwał przy swojej przyjaciółce o fioletowych włosach. Nie ruszała się i można było odnieść wrażenie, że śpi, jednak nikt nie spałby przy takich wydarzeniach. Razem z Vą zostali przeniesieni do siedziby wampirów i związani czekali na nie wiadomo kogo. Pomieszczenie, w którym ich zamknięto było bardzo ponure. Nie dochodziło tam światło i trzeba było polegać na kilku zmysłach, żeby nie zaliczyć gleby. W kwestii oświetlenia jakoś nikomu nie było potrzebne, aby wstawiać tu inne źródła światła niż świeczki, skoro szansa zdrady, czy potrzeby kary była bardzo mała. Ta mała szansa w końcu przeważyła na pożyteczności tego pokoju. Wszystko co się w nim znajdowało zostało wykorzystane w kreatywny sposób, a nie było tego wiele. Ledwie kilka pozostawionych przez ludzi przedmiotów. Nad kilkoma schodkami znajdowały się drzwi, których pilnowała dwójka innych młodzików, choć było to niepotrzebne. Żadne z nich nie planowało ucieczki, nauczono ich przyjmowania konsekwencji i poddania się hordzie bez względu na wszystko. Byli zdrajcami, a na takich czekał tylko jeden los. Właśnie opierał się o ścianę z wtuloną w jego pierś Uzi. Chciał ją objąć, ale miał skrępowane ręce za plecami. Va wydawała się za to głęboko zamyślona. Nat po części żałował, że postanowił wybrać się na ten bal i nie zdążył powstrzymać wampirzycy wcześniej. Teraz albo powie prawdę i podda się wyrokowi, albo zabiją Uzi na ich oczach przy pomocy czarnego jadu, a potem ich samych. Tym razem nie mógł liczyć na wyrozumiałość Przewodniczki. W końcu pomocnica zaczęła się poruszać i próbować zdjąć niewygodną opaskę z oczu. Nat wysunął kły, delikatnie chwycił zębami materiał i zsunął go z jej głowy. Uzi zamrugała nie poznając otoczenia. Jej wzrok w końcu zatrzymał się na Nacie, po chwili zauważyła również, że jest skrępowana. Zdezorientowana rozejrzała się po pomieszczeniu, przypominając sobie co się działo. Nat objął ją ogonem, a ta wtuliła się w niego mocniej.

Antybohaterka // Murder Drones Human AU Anti-heroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz