Mimo niechęci, w końcu pożegnali się ze zbolałym sercem. Jednak musieli wracać do siebie. Kto wie jaką kreatywną karę wymyśliłyby wampiry za niesubordynację. Jedyne co jej pozostawało, to nadzieja, że ich kolejne spotkanie będzie o wiele szybciej niż poprzednie. Prawie zapomnieli o swoim sposobie komunikacji, ale Uzi w porę się opamiętała. Powiedziała im obu o swojej skrytce, ale wszyscy stwierdzili, że pobliże murów jest zbyt ryzykowne, gdyż tam widziano człowieka pierwszy raz. Korzystając z reszty wolnego czasu opowiedziała im, co zawarła w liście mówiąc też o zeszycie z podpisem jej matki. Va nie okazywała emocji, ale Nat wyglądał jakby Uzi opowiadała niesamowitą historię. Wszyscy postanowili sprawdzić gdzie urzędują ludzie. Wymówką na to mogła być ostrożność, aby nie wejść im w drogę. W końcu się pożegnali przytulaniem, ale Uzi i Nat nie chcieli się puścić, dopóki Va ich do tego nie zmusiła przypominając zasady. Po dłuższej chwili wszyscy wrócili do siebie. Uzi podczas spaceru rozmyślała nad zagadkami. Skąd się tu wzięli ludzie? Ta zdecydowanie najdłużej zajmowała jej głowę. Dochodziło do tego też czego od niej chcieli. Przypomniała sobie wszystkie szczegóły ostatnich dni, nawet te nieistotne. Zapiski w zeszycie, szramy na szyi wampirów i jeszcze... Nawet nie pomyślała, kiedy dotknęła swojej szyi, czując opuszkami palców obróżkę. Podobno należała do jej matki. Zamyśliła się jeszcze przez chwilę... Nagłe olśnienie przyniosło jej dreszcze. Kiedy Va i Nat odbywali karę Ginger powiedziała jej czym one były. Znieruchomiała w panice. -To było ostrzeżenie.- Uzi zastanawiała się jakim ostrzeżeniu była mowa, ale chwilę później wampirzyca rozwiała jej wątpliwości- Ostrzeżenie przed nieposłuszeństwem.- pomocnica poczuła nagłą senność, ale nadal słyszała otoczenie.
***
Ciepło. Ciemność. Pragnienie... za duże, żeby się mu przeciwstawić. Krew... Musi zdobyć krew inaczej...! Otworzyła nagle oczy. Czuła znajomy zapach. To było coś, czego właśnie tak bardzo pragnęła. Bez zastanowienia chwyciła za mały kubek i opróżniła go duszkiem. Dopiero po chwili rozejrzała się po miejscu gdzie była. To był... dom? Zaraz, nie pamiętała kiedy do niego wróciła. Czyżby znów zapolowała? Obok siebie dostrzegła zeszyt. Leżał do góry nogami otwarty na jakiejś stronie. Próbowała przypomnieć sobie, co się stało, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
-Ты впервые пробовал кровь, да? (Pierwszy raz próbowałaś krwi, co?)- usłyszała obok siebie- Чего ожидать от вашего маленького помощника? (Czego oczekiwać od małego pomocnika?)- Doll stała na środku pokoju ze skrzyżowanymi ramionami.
-Czego chcesz.- odwarknęła Uzi gotując się do walki.
-К счастью для тебя, ты уже прошел это (Na twoje szczęście masz to już za sobą)- odpowiedziała Doll, bawiąc się czymś czarnym. Ale Uzi to rozpoznała.
-H-hej! O-oddaj go!- krzyknęła i zeskoczyła z łóżka by odebrać jej pająka, jednak poczuła jak obraz przed oczami zaczyna wirować, więc chwyciła się koca siadając na podłodze. Była zła, że dała się tak upokorzyć. Szkolna gwiazdeczka patrzyła na nią z góry pewna siebie niczym półka skalna nad wierzchołkami drzew.
-Я спас тебя от солнца. (Uratowałam cię przed słońcem.)- powiedziała chowając owada za plecami. Puściła jej oczko- Думайте об этом как о долге... (Potraktuj to jako dług)- zakończyła i zniknęła. Uzi przymknęła oczy. Czy naprawdę akurat w tej chwili wszystko musi się walić!? Zaklnęła w myślach na Daisy, przenosząc wzrok na zeszyt. "Jeśli go czytała, może pożegnać się z życiem!"- poprzysięgła sobie. Czując się trochę lepiej chwyciła plik zapisek spoglądając na otwartą stronę. Postanowiła zacząć od początku, więc trzymając kciuk na wcześniejszej stronie przewróciła pierwszą. Westchnęła w duchu zanim zaczęła wodzić po literach.
CZYTASZ
Antybohaterka // Murder Drones Human AU Anti-hero
FanfictionUzi jest Pomocnikiem. Przedstawicielką rasy ludzi zbudowaną z ciał zmarłych, przeznaczonej do wiecznego służenia swoim panom i paniom. Pewnego dnia wszyscy ludzie w Copper City znikają bez śladu, a niedługo potem pojawiają się wampiry. Uzi zmęczona...