Rozdział 10

88 4 1
                                    

-N-nat?- wyszeptała Uzi, wychodząc z kryjówki pomimo cichych protestów Harriet. Wampir stał nieruchomo nie wierząc w to co widzi.

-Uzi?- zapytał wystraszony- J-jesteś duchem?- nadal się w nią wpatrywał. Ta ściągnęła z dłoni iskrzyknik, dopadła do niego i mocno przytuliła. Była taka szczęśliwa, że jej przyjaciel żył.

-Nie zabili cię?- zapytała go.

-Nie. Powiedziano nam, że to ty nie żyjesz.- odpowiedział Nat chowając ją w swoich ramionach. Czuł ciepło jej skóry, słyszał jej głos. To była jego przyjaciółka. Żywa, cała i zdrowa. Uzi ledwo powstrzymywała się od płaczu, była taka szczęśliwa. Po dłuższej chwili odsunęła się od niego.

-A Va?- zapytała przypominając sobie o wampirzycy.

-Zostaliśmy rozdzieleni, poluje teraz z innym oddziałem.- odpowiedział Nat.

-Słyszałam jak krzyczała. Bałam się, że was zabili.- wyszeptała.

-Gdzie byłaś? Coś ci zrobili?- zapytał zmartwiony wampir.

-Harriet znalazła mnie na przedmieściach. Nic mi nie jest, Nat.- uspokoiła go i uśmiechnęła się delikatnie. Znów się przytulili nie chcąc  jej puścić.

-Przepraszam, że wam przerywam, ale musimy się zbierać Uzi. Nie chce cię znowu szukać zmarzniętej kij wie gdzie.- szepnęła Hara wychodząc z kryjówki.

-Hara.- odpowiedziała jej Uzi niezadowolona, że musi się oderwać od swojego przyjaciela.

-Uciekajcie. Mój nowy oddział nie należy do najmilszych.- ostrzegł Nat. Uzi zmartwiona przytuliła go mocno. Nie mogła znieść myśli, że miałaby znowu stracić swojego przyjaciela.- Lepiej się schowaj i nie idź do elektrowni. Podobno nasz zwiadowca ma tam przeszukiwać pomieszczenia, jak tylko wróci z poprzedniej misji. A, właśnie.- wyciągnął z kieszeni zakrwawioną kopertę- Znalazłem to u Doll.- Uzi delikatnie chwyciła kopertę i już miała ją otworzyć, ale Nat się zaniepokoił.- Idźcie już.

-Nat, czekaj!- zawołała dziewczyna- Uważaj na siebie. Do naszego następnego spotkania.- wyszeptała. Nat uśmiechnął się i zasalutował jej pobłażliwie. Po chwili rozłożył skrzydła i odleciał. Uzi jeszcze chwilę patrzyła za nim, ale Harriet już ją ciągnęła do tuneli.

                                 ***

Za wcześniejszym pozwoleniem Samanty mogła wyjść na zewnątrz i pozostać tam do świtu, ale nie mogła się sparzyć. Zostało mało czasu, a ona czekała na pewną osobę. Aby umilić sobie czekanie wzięła jakiś patyk i ćwiczyła nim sztuczki. Nie pomogło i wciąż znudzona pazurami ryła w nim wzorki. Wyczulony słuch pozwolił jej stwierdzić ile jeszcze będzie musiała wytrzymać. W końcu niedaleko niej rozbrzmiały delikatne kroki. Wampirzyca przymknęła oczy i otworzyła je dopiero kiedy usłyszała osobę kilka metrów od niej.

-Ładnie.- stwierdziła wampirzyca instynktownie wiedząc, że nowoprzybyły poznał już wydarzenia w hordzie dzięki swoim "ptaszkom". - Po prostu świetnie.

-Znam wasze kary w hordzie, ale ta była szczególnie okrutna.- odpowiedziała postać. Może wyglądała niepozornie, ale na pewno nie przeżyła ataków wampirów, bo ci okazali jej litość.- A ta pomocnica? Biedulka. Chciała tylko przyjaciół.- udała, że ociera łzę.

-A weź mnie nie denerwuj. Wiesz ile musiałam na ciebie czekać?- odpowiedziała Ginger podchodząc bliżej- Mam mało czasu. Samanta się na mnie wkurzy.- postać wyciągnęła papierosa i zaproponowała jednego wampirzycy- A dym w moim oddechu bardziej ją wkurzy.

-Nie, jeśli dasz jej prezent.- mówiąc to jej towarzysz wyciągnął kolejną nienapoczętą paczkę i podał jej. Wampirzyca przyjęła pakunek i wyciągnęła papierosa z tej otwartej. Postać wyciągnęła zapalniczkę i zapaliła swojego. Ginger zrobiła to samo i zaciągnęła się dymem, trzymając go chwilę w płucach. Postać jej nie przerażała, mówiła już o zasadach hordy i nie dziwiła się pewnością siebie towarzysza

Antybohaterka // Murder Drones Human AU Anti-heroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz