Uzi mimo ostrzeżeń znów była na zewnątrz i kierowała się do murów. Sprawdzenie najbliższego otoczenia dawało jej poczucie, że robi coś ważniejszego. Betonowa konstrukcja nie była zbyt oddalona od tuneli, wystarczyła godzina truchtem, więc mogła być pewna swojego powrotu. Potrzebowała jakiegoś sposobu kontaktu z Natem. W swoim plecaku miała szkicownik, butelkę i co najważniejsze krew myszy. Nat pewnie skojarzyłby z nią ten zapach. W laboratorium w elektrowni też się unosił. Miała jeszcze zrobioną przez siebie truciznę, ale wampiry prędzej się zorientowały, że coś jest nie tak, dlatego musiała mieć coś dzięki czemu substancja znajdzie się w ich ciele bez konieczności wypicia jej. Kiedy znajdowała jakiś godny uwagi kawałek drewna podnosiła go i chowała do plecaka. Miała w planie zrobić małą kuszę na strzykawki, bo na pistolet nie miała już co liczyć. Wykorzystała wszystkie dostępne materiały do budowy swojego poprzedniego i nie mogła ich odzyskać. Trochę też się natrudziła łapiąc myszy mocą, żeby wycisnąć ich krew. Była też w mieszkaniu Doll po krew martwych pomocników. Nie wiedziała dlaczego, ale miała ochotę jej zażyć. Wyobrażała sobie jak może smakować. Słodka, gęsta, mocniejsza i delikatnie metaliczna. Zdała sobie sprawę, że wręcz oblizuje się na myśl o krwi i potrząsnęła głową, żeby się tego pozbyć. Musiała się skupić. Kiedy doszła do murów spojrzała w górę na niknący w chmurach szczyt. Wampiry nie mogły latać na taką wysokość, a nawet jeśli któremuś by się udało, nad nim czekały go srebrne sieci. Nie można było się z nich wyplątać przed wschodem słońca. Mury były niesamowitymi pułapkami, a w betonie lśnił metal. Kto wie, może były nawet obserwowane przez inne miasta. Copper City nie miało wśród innych dobrej reputacji. Nie wiedziała nawet jak traktowani są pomocnicy poza jego murami i nie była pewna czy naprawdę chciała wiedzieć. Rozłożyła swój arsenał i rozpoczęła pracę. Usłyszała ciężkie kroki w ściółce. Odrzuciła myśl, że to mógł być wampir, one polują szybko i bezszelestnie. Na jej szczęście miała dwa nożyki, ale dotąd nosiła ze sobą tylko jeden, a ten został zabrany przez hordę. Wyciągnęła nowy. Stal w jej ręce zalśniła złowrogo jako ostrzeżenie. Mocno się zdziwiła kiedy usłyszała głośny głos pełen arogancji.
-Wymykasz się na spotkania ze swoim kumplem?- zapytała Lizzy patrząc obojętnie na nią. Uzi odebrało mowę na bezmyślność swojej koleżanki z klasy.
-Lizzy?! Zwariowałaś?!- wysyczała Uzi rozglądając się gorączkowo. Jeśli zauważą ją wampiry to po niej.
-Zluzuj, dziwaku. Szukam tylko Vy.- stwierdziła Lizzy oglądając paznokcie.
-Va i Nat...- zaczęła, ale zamilkła- Posłuchaj, wracaj do tuneli. Tu nie jest bezpiecznie.- powiedziała chcąc się pozbyć natrętnego towarzystwa.
-Mam to gdzieś. Doll prawdopodobnie już nie znajdę.- stwierdziła cicho.
-Zdajesz sobie sprawę, że to wampirzyca? Zmuszona wykonywać rozkazy hordy? Nie ważne co?!- próbowała ją dalej przekonać.
-Podobno Hara znalazła cię na przedmieściach nieprzytomną. Szukała cię, wiesz? A już myślałam, że Daisy cię załatwiła. Szkoda- mruknęła nadal obojętnie.
-Va prędzej zetnie ci głowę. Mówiłam ci. Horda wampirów jest bez skrupułów i nie chcesz wiedzieć co im zrobiła, żeby zmusić ich do posłuszeństwa. Lepiej wiej gdzie pieprz rośnie i zostaw wampiry w spokoju.- odpowiedziała już zdenerwowana.
-A co? Chcesz mieć je tylko dla siebie?- Uzi załamała ręce na to absurdalne oskarżenie.
-Posłuchaj, bo nie będę się powtarzać. Lepiej módl się, żeby wampiry nas nie znalazły, bo możemy mieć problem.
-Problem to możesz mieć ty. Takiej istoty jak ja nikt nie tknie.- stwierdziła Lizzy poprawiając grzywkę. Uzi miała ochotę jej przywalić, ale usłyszała coś. Ciężki zgrzyt metalu i odgłos toczącego się pojazdu. Szybko chwyciła Lizzy za ramię, zakryła jej ręką usta i schowały się w kępie jeżyn. Ta próbowała się wyrwać, ale najwyraźniej też usłyszała silnik pojazdu. Chwilę zajęło zanim spośród drzew wyłonił się pojazd. Ogromny quad terenowy. Na tyle ile Uzi znała się na motoryzacji i, z nalepki na boku, stwierdziła, że ten model to był Odes. Bardzo potężna maszyna, a do tego prosta w obsłudze. Siedząca na nim postać miała na sobie zakrywający całe ciało czarny kombinezon. Nie gasząc silnika osoba wyglądająca na człowieka, do tego mężczyznę, zeszła i przyłożyła do ziemi jakieś urządzenie. Po chwili zapiszczało, a postać wróciła na pojazd przyglądając się roślinności, jakby chcąc wypatrzeć ukrywające się stworzenia. Uzi w oczy rzuciła się brązowa plakietka z logo pewnej firmy. JCJenson. Słyszała o niej. To przez nich tyle pomocników trafiało do pań i panów. Poczuła nagły gniew. Co oni niby robią w Copper City? Tak nagle się tym zainteresowali... A może dostali cynk, co się stało z wampirami? Uzi znieruchomiała uświadamiając sobie jedną rzecz. Nat wspominał o rozkazach z zewnątrz przekazywanych przez liderkę. To musiała być ta firma. Czuwały nieruchomo aż człowiek w końcu przekręcił kierownicę i nacisnąwszy gaz odjechał. Ślady pozostawione przez pojazd bardzo ułatwiły Uzi zlokalizowanie ukrytej jak ściana drugiego etapu tuneli bramy w murze. Spodziewała się, że będzie miała jakieś zabezpieczenia, ale dla niej, twórczyni broni, nie byłoby to zbyt dużym problemem. Po dłuższym czasie puściła Lizzy.
CZYTASZ
Antybohaterka // Murder Drones Human AU Anti-hero
FanfictionUzi jest Pomocnikiem. Przedstawicielką rasy ludzi zbudowaną z ciał zmarłych, przeznaczonej do wiecznego służenia swoim panom i paniom. Pewnego dnia wszyscy ludzie w Copper City znikają bez śladu, a niedługo potem pojawiają się wampiry. Uzi zmęczona...