Takiego hałasu nie dało się zignorować. Zdawało się, że przeszył powietrze nawet za murami. Nagła cisza, jaka po nim nastąpiła była pełna niepokoju. Co to było? I dlaczego? Nie mogło to nie zwrócić uwagi starej rasy, której przedstawiciele teraz szukali źródła dźwięku. W sercu jednego szczególnego wampira, ten strzał zasiał w sercu niepokój. W tej jednej chwili wszystkie zasady, lekcje i posłuszeństwo wycofało się w głąb umysłu. Przed oczami miał tylko ją. Czy coś jej groziło? Przerażenie odbijało się w jego oczach bardziej niż wyraźnie.
-Nat?- zapytała cicho Va z drugiego końca korytarza. Też słyszała ten huk, ale nawet przez myśl jej nie przeszło, że może to tak wystraszyć jej kompana. Cokolwiek to było, jedyne w co mógł się wpakować to większe kłopoty. Nie trzeba było być geniuszem, żeby zauważyć skąd dobiegał dźwięk. Czy jego droga była w niebezpieczeństwie?- Nat?- powtórzyła Va, kiedy ten nie zareagował.
-Nawet się nie waż wychodzić, idioto.- warknął Ash, ale pod spojrzeniem Vy lekko tego pożałował. Ręce Nata trzęsły się. Niewytłumaczalnie czuł, że musi gdzieś biec. I to natychmiast. Nawet nie zauważył gdy zerwał się do wyjścia z siedziby wpadając na innych członków hordy.
-Nat!- zawołała za nim ostatni raz Va. Chciała też rzucić się w pogoń za wampirem, ale się powstrzymała. On już nie miał przyszłości w hordzie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Świadomie bez rozkazu zostawił swoje stado, jedyne co powie mu liderka to aby się zszedł jej z oczu... Ale nie mógł się powstrzymać. Nie, kiedy jego droga Uzi mogła zginąć. Musiał do niej dotrzeć, za wszelką cenę...
***
Czy gdyby można było cofnąć czas, wszystko zaczęłoby się od nowa? Idiotyczna myśl, zwłaszcza, że dosłownie coś strzeliło jej w głowę i pozbawiło przytomności... Czy to w ogóle był pocisk? Wątpiła w to. Teraz zaczęła się bardziej zastanawiać gdzie do diabła była. I kto ją znokautował. Przeklęła cicho pod nosem, gdy palce zacisnęły się na miękkim śniegu. Świadomość powoli do niej wracała, choć nie wiedziała czy to dobrze. Skroń jej pulsowała, ciało było ociężałe, ale nie pozwoliła sobie na słabość. "Wstań"- powiedziała sobie. Jednak ani nogi, ani ręce, czy nawet głowa nie zareagowały. "Wstań"- powtórzyła. Napięcie w jej ciele się zwiększyło, być może nawet udało jej się kiwnąć palcem, zacisnęła zęby. "Wstań!"- rozkazała sobie. Powieki jej drgnęły, pozwalając poczuć, że leży na boku. Podparła się dłonią i lekko syknęła na zimny puch na skórze. Nie poddawała się. "Wstań!"- krzyknęła do siebie w myślach. Spięła się mocniej. "Wstań! Wstań!!! WSTAŃ!!!"- szarpnęła się do góry, dysząc. Ból znów dał o sobie znać, ale go zignorowała. Trzęsła się. Wzrok jej się wyostrzył, w ustach nastała sahara. Bezsilność, słabość, pragnienie... Pragnienie. Domagało się ugaszenia. Pokręciła głową. Nie... Nie. Jeśli zaraz nie znajdzie jakiejś... Zakręciło jej się w głowie, do jej nozdrzy doszedł cudny ostry metaliczny zapach. Krew... Blisko. Bardzo. Źrenice jej się rozszerzyły migając na żółto, gdy spojrzała w alejkę. Dwa ciała kusiły ją swoim zapachem, oblizała swoje zęby. Były tępe, to prawda, ale ich bez kłów da sobie radę. Z ludźmi sobie dała. Czemu miałaby z martwymi nie dać. Chark opuścił jej spierzchnięte usta, a gdy udało jej się krzywo podnieść charczenie zmieniło się w warkotliwy chichot. Dopadła do pierwszego lepszego ciała i łapczywie zaczęła zasysać krew. Pomocnik, wampir. Oba były workami na jej przysmak.
-Stać!- zawołał jakiś głos za nią. Zostawiła zaczerwienioną rękę i powoli odwróciła głowę. Jej pofarbowane krwią zęby ułożyły się w uśmiech gdy zobaczyła istotę. Niczym wilk postawiła przed sobą najpierw przednią łapę. Potem drugą, a następnie nogi nieśpiesznie dogoniły ręce. Istota stała spokojnie, ale widać było jak się trzęsie. Przerażenie. Młody i naiwnie głupi osobnik wybrał się na misję. Skrzydła rozwinęły się z zgrzytem kości, ogon szalał to w jedną, to w drugą. Wystarczył skok... Zrobiła jak zamierzała. Odbiła się nogami, wzlatując w powietrze oraz gnała w stronę człowieka. W ciemności odbijał się tylko jej chichot, ale potem został zagłuszony przez huk dwóch toczących się ciał. Zszokowana spojrzała na nowego napastnika, a zaślepiona rządzą krwi zaczęła młócić powietrze pazurami, chcąc go zranić. Jednak jej nowy przeciwnik był doświadczony w walce, o wiele bardziej niż ona. Zdołała podnieść się na nogi i wykrzesać tyle energii, ile potrzebowała na ofensywę. Jej nagrodą miał być zszokowany, zamarły człowiek i nie zamierzała jej odpuścić. Starała się zranić krawędzią skrzydła w miejsce na szyi osoby z nią walczącej, ale nadal się to nie udawało. Jeśli zaraz nie przestanie tracić sił na bezsensowne ataki, znów straci przytomność, a na ponowną regenerację nie miała szans. Na chwilę przystanęła analizując sylwetkę przeciwnika, jednak w jej oczach był to rozmyty przy krawędziach cień. Rozwinęła skrzydła najbardziej jak się dało i skoczyła, a gdy przeciwnik zaczął się szykować na atak z góry, ta szybko zanurkowała w dół i ponownie zapikowała w górę padając mu na plecy zanim postać zdołała się odwrócić. Zatopiła zęby w barku przeciwnika, ale jej dłonie natrafiły na coś, a smak jaki wypełnił jej usta zaniepokoił. Napastnik swoimi skrzydłami przytrzymał te jej, to samo zrobił z ogonem, a nadgarstki unieruchomił, przypierając ją do ściany najbliższego budynku. Dopiero wtedy dwa obrazy cienistej osoby zaczęły nakładać się na siebie, adrenalina odpuszczać, rozum odzyskiwać kontrolę. Syknęła w stronę postaci za przeszkodzenie jej, jednak potem szok przejął jej ciało, gdy zdała sobie sprawę z kim walczyła, choć raczej z jakim wampirem walczyła.
CZYTASZ
Antybohaterka // Murder Drones Human AU Anti-hero
FanfictionUzi jest Pomocnikiem. Przedstawicielką rasy ludzi zbudowaną z ciał zmarłych, przeznaczonej do wiecznego służenia swoim panom i paniom. Pewnego dnia wszyscy ludzie w Copper City znikają bez śladu, a niedługo potem pojawiają się wampiry. Uzi zmęczona...