- W coś ty mnie wpakował? Ja nie umiem w golfa grać. - jęknęła Lavena, sama nie wiedząc, jakim cudem dała się namówić na partyjkę golfa.
- Umiesz przecież grać. - stwierdził Lando, zerkając na nią. Nie rozumiał jej obaw, bo wiedział, że nie była wcale taka zła i naprawdę wiele potrafiła.
- Ostatnim razem większość gry szukałam piłki, bo nie potrafiłam trafić. - przypomniała, patrząc na niego znacząco. On tylko pokręcił głową sam do siebie, uśmiechając się pod nosem.
- To był po prostu feralny dzień. Nie zniechęcaj się tak od razu, będzie dobrze. Zobaczysz, że jeszcze wygrasz.
- Za marzenia nie karają.
Lando nie odpowiedział, a jedynie szturchnął ją w bok, na co zaśmiała się cicho.
Zaraz oboje weszli na teren klubu i skierowali się od razu na pole, gdzie czekać miały na nich pewne osoby. Dość szybko ich dostrzegli, więc od razu też ruszyli w ich stronę z uśmiechami. Lavenie czasami trudno było zrozumieć, jak wiele znanych osób już znała i że prawdopodobnie był to dopiero początek.
- Cześć, wam. - przywitał się Lando, od razu witając się ze znajomymi.
- Witam. - odezwała się Lena, podchodząc do najbardziej znanego jej mężczyzny, który uśmiechnął się na jej widok. Trudno było ukryć, że ją lubił i że w jakimś stopniu nawet się mu podobała.
- Hej, Lav. - powiedział Kyrre Gørvell-Dahll, znany też inaczej jako Kygo, przytulając dziewczynę na powitanie.
- Witam pana bardzo.
- Żeś nic się nie zmieniła od ostatniego razu. Wciąż tak samo piękna. - skomentował, odsuwając się od niej nieznacznie. Zlustrował ją wzrokiem od góry do dołu, zatrzymując się na jej twarzy.
- Miło, dziękuję. - odparła szczerze, kłaniając się lekko, na co uśmiechnął się pod nosem. Jej gra aktorska była naprawdę na wysokim poziomie i zdawał sobie z tego sprawę. - Ty też niezbyt się zmieniłeś. Wciąż tworzysz tak samo świetną muzę.
Lavena przywitała się jeszcze z dwoma pozostałymi mężczyznami - Dustinem Johnsonem, zawodowym golfistą i Mylesem Shearem, menadżerem Kygo. Obu z nich dobrze znała, ale nigdy nie uważała ich za nikogo więcej, niż zwykłych znajomych.
- Jeśli nie chcesz grać, to możesz podawać mi piłki albo kije. - powiedział nagle Lando, nachylając się w jej stronę, przez co przeszły ją przyjemne dreszcze. Nie ruszyła się jednak, a tylko uniosła brew ku górze.
- Robisz ze mnie swoją służącą?
- Proponuje ci nie granie. Wiem, że nie chcesz, ale i tak zrobisz, co tylko chcesz. Do niczego cię nie zmuszam. - wyjaśnił pokrótce, odsuwając się od niej nieznacznie, by spojrzeć na jej twarz. Chciał widzieć jej reakcję.
- Nie mam ochoty dzisiaj grać. Popatrzę sobie, pokibicuje reszcie... - stwierdziła, wzruszając ramionami i wskazując głową na pozostałych, którzy stali nieopodal, rozmawiając między sobą.
Lando pokręcił głową sam do siebie, wiedząc, że mówiła to specjalnie. Zdawał sobie jednak sprawę, że ona i tak będzie mu kibicować, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz.
- W razie czego mnie wołaj. - powiedział już normalnie, zaczynając iść wraz z nią do reszty towarzystwa. Spojrzał na nią, ale ona patrzyła tylko na siebie, uśmiechając się pod nosem.
- I w drugą stronę.
~*~
CZYTASZ
Nie zostawiaj mnie, kochanie
FanfictionLavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?