rozdział 146

185 24 0
                                    

Lavena zawsze była typem osoby, która rozweselała wszystkich bądź po prostu wywoływała uśmiech na twarzach innych. Tamtego dnia było jednak inaczej. Lando już z samego rana dostrzegł, że coś było nie tak, ale nie pytał. Martwiło go zachowanie Leny, ale zdawał sobie też sprawę, żeby czasami lepiej nie pytać.

- Chyba możemy już iść. - stwierdziła Lavena, odwracając się ostatecznie w jego stronę. Prędko dostrzegła, że się jej przyglądał.

- Wszystko dobrze? - spytał odruchowo, na co ona zmarszczyła brwi. Widziała, że się martwił, ale uważała, że niepotrzebnie.

- A co miałoby być źle?

Jak szybko zaczął się tamten temat, tak szybko się też skończył. Lavena od razu skierowała się do wyjścia, uparcie milcząc, a on zrobił to samo, łapiąc ją po drodze za dłoń. Chciał też w ten sposób dać jej znak, że z nią był, bez względu na wszystko.

Dotarcie na padock nie zajęło im dużo czasu. Prędko też znaleźli się w boxie McLarena, gdzie Lena od razu ruszyła w swoją stronę, zostawiając Lando samego. Ten spojrzał jeszcze za nią, kompletnie jej nie poznając. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo poszedł się przebrać.

W tym samym też czasie, Lavena krążyła po garażu, tak bardzo pragnąc znów wrócić do pracy. Czuła się na siłach, by działać wraz z innymi, ale też z umiarem, bo wciąż odczuwała ból przy każdym gwałtowniejszym ruchu. Westchnęła ciężko, odwracając się gwałtownie, gdy ktoś odezwał się tuż za jej plecami.

- Lavena, chodź na słówko. - powiedział Jon, na co ona spojrzała na niego zaskoczona. Często ją gdzieś wołał, ale wtedy nie miała bladego pojęcia, o co mogło chodzić.

- O co chodzi? - spytała, zdziwiona, podchodząc do niego o krok. Miała nadzieję, że mężczyzna jej odpowie, ale on jedynie machnął w jej kierunku dłonią.

- Po prostu chodź.

Dziewczyna nie miała nic do gadania. Posłusznie skierowała się za starszym kolegą, już z daleka dostrzegając dwie znane sobie twarze. Delikatny uśmiech, a także zdziwienie pojawiło się na jej twarzy, kiedy odwróciła się do mężczyzny przodem. Ten tylko kiwnął w jej kierunku głową, dając jej tym znać, żeby szła. Zrobiła to bez oporów, już po chwili ściskając tak dobrze znaną sobie kobietę, która była dla niej niczym druga matka.

- Hej, skarbie. - powiedziała Cisca na przywitanie, całując dziewczynę w głowę. Odsunęłam się od niej po chwili, przyglądając się jej z bliska. - Wszystko w porządku? Wyglądasz jakoś blado. Dobrze się czujesz?

- Nic mi nie jest. - odpowiedziała od razu Lavena, choć prawda była inna. Czuła się źle, tak po prostu źle. - Co wy tu robicie? Nawet nie mówiliście, że wpadniecie na wyścig. Szczególnie ty, bo wujek jest dość często.

- A tak mnie naszło... - stwierdziła Cisca, wzruszając ramionami. Zaraz jej oczy zaszkliły się nagle. - Lando.

Lavena odsunęła się niemalże od razu, gdy kobieta wypowiedziała tamto imię. Odsunęła się kawałek i z delikatnym uśmiechem obserwowała, jak Cisca zaczęła ściskać swojego syna, co ten od razu odwzajemnił, całując ją w policzek. To samo zrobił również ze swoim ojcem, by po chwili podejść też do niej. Wyciągnął w jej stronę dłoń, którą ta odruchowo złapała. Lando natychmiast przyciągnął ją do uścisku, całując w głowę.

Lena wtuliła się w ciało Lando, kompletnie wyłączając się z rozmowy, którą prowadziła rodzina Norris. Przymknęła powieki, czując się wyjątkowo bezpiecznie w ramionach Lando. W tamtym momencie tak bardzo nie chciała z nich wychodzić, chciała spędzić w nich cały dzień, chociaż wiedziała, że było to raczej niemożliwe, bo niedługo miał wsiąść do samochodu i ruszyć na tor.

Nie zostawiaj mnie, kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz