rozdział 153

176 22 0
                                    

Lavena krążyła po garażu, niezbyt zwracając uwagę na to, kto dokładnie się tam znajdował. Tak bardzo pragnęła wrócić już do pracy, że nie mogła się doczekać grudnia, który na szczęście był coraz bliżej.

Lando, w przeciwieństwie do niej, znajdował się w miejscu, gdzie łatwo można go było znaleźć. Dlatego też nie było problemem dla Zedda, by go odszukać. Mężczyzna prędko do niego podszedł, z niewielkim podarkiem, po czym wręczył mu go, przytulając na przywitanie.

- Nie musiałeś. - stwierdził Lando, uśmiechając się mimo wszystko. Nie spodziewał się nawet żadnego prezentu od niego.

- Ale chciałem. Mam nadzieję, że się spodoba. - powiedział Zedd, odwzajemniając jego uśmiech. Zaraz jednak rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu pewnej osoby. - Gdzie żeś Lavenę zgubił?

Nie odpowiedział, bo już po chwili ktoś objął Zedda od tyłu. Zdziwiony, natychmiast się odwrócił, dostrzegając brązowe tęczówki dziewczyny, która uśmiechała się od ucha do ucha. Cichy śmiech wydobył się z jego ust, a ramiona prędko ją objęły w geście przywitania. Lavena od razu oddała jego uścisk, po czym wskazała na trzymany przez Lando upominek na urodziny.

- Co żeś dostał? - zagadnęła, ciekawa otrzymanego prezentu chłopaka.

- Później zobaczę, bo zaraz będziemy wyjeżdżać...

- Daj, przypilnuję ci tego. Albo najlepiej zaniosę w bezpieczne miejsce. - powiedziała, wyciągając do niego dłoń. Lando zawahał się nieco, ale samo spojrzenie na nią wystarczyło, by jej zaufał. - Obiecuję nie podglądać.

- Ja bym jej nie ufał. - stwierdził Zedd, spoglądając na dziewczynę. Powiedział to specjalnie, bo lubił się z nią droczyć. Tak jak wszyscy inni.

- A ja akurat ufam. - zaśmiał się Lando, na co Zedd uniósł ręce w geście poddania. Norris jednak prędko położył dłoń na ramieniu swojej ukochanej. - Chodź ze mną na chwilę.

- Zaraz do ciebie wracam, Anton. - powiedziała Lena, zaczynając iść za Lando w tylko jemu znaną stronę. Odwróciła się jednak do przyjaciela i posłała mu niewinny uśmiech.

- Czy ty...

Lavena pomachała mu tylko niewinnie i skierowała się za Lando, łapiąc go w międzyczasie za dłoń. Splotła ich palce razem, aż w końcu oboje zatrzymali się w dość odosobnionym miejscu, choć wciąż na widoku wielu ludzi. Tam też Lando odwrócił się do niej przodem i uśmiechnął szeroko, nie mogąc się już doczekać wyścigu.

- Uwielbiasz drażnić się z ludźmi, co? I używać ich pełnych bądź prawdziwym imion, prawda? - zagadnął, mimo że dobrze znał odpowiedź. Wielokrotnie przecież słyszał i widział, że robiła to specjalnie, by podrażnić się z ludźmi.

- Sam to powiedziałeś! - oznajmiła, wskazując w jego stronę. Oboje zaśmiali się cicho, a Lavena po chwili położyła dłonie na jego piersi. - Masz na siebie uważać, jasne? Nie chcę, żeby coś ci się stało.

- Będę uważać, spokojnie. Nic mi się nie stanie, kochanie. - zapewnił, widząc tamte obawy w jej spojrzeniu. Wierzył jednak, że nic mu się nie stanie. Nie mogło.

- Ale i tak uważaj.

Lando złapał jej twarz w swoje dłonie i uśmiechnął się delikatnie. Zaraz nachylił się w jej stronę i, nie zwracając uwagi na obserwujących ich ludzi, pocałował ją na ich oczach. Ona miała jedynie nadzieję, że nic podczas wyścigu nikomu się nie stanie, bo nigdy nie lubiła patrzeć, gdy kierowcy powodowali jakieś stłuczki, kolizje, a tym bardziej wypadki, w których wciąż w jakimś stopniu dostawali obrażeń, nawet tych niewielkich.

Nie zostawiaj mnie, kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz