rozdział 118

277 34 0
                                    

Lando koczował przy łóżku swojej przyjaciółki przez następne kilka dni. Pielęgniarki, widząc jego determinację i brak chęci wrócenia do domu, załatwiły dla niego łóżko polowe, które położyli w tej samej sali, w której leżała Lavena. Takim też sposobem, Lando spędzał całe dnie w szpitalu, pilnując Leny, mówiąc do niej, wspominając wszystko, co razem przeszli... Czuwał przy niej, bo tylko tyle mógł zrobić.

Tamtego dnia znajdował się jednak w domu, ku zaskoczeniu wielu osób, zamierzając wreszcie się porządnie ogarnąć. Nie spodziewał się nawet, wracając z powrotem do Laveny, że może jej tam nie zastać. Zdziwiony wszedł do sali i rozejrzał się wokoło, nigdzie jej nie dostrzegając. Prędko wyszedł na korytarz, by zapytać jedną z pielęgniarek, co się stało. Nie mógł uwierzyć, że Lavena mogła nie żyć, że mogło się jej coś stać.

- Przepraszam. Na tej sali leżała moja przyjaciółka. Dlaczego jej nie ma? - spytał uprzejmie, zaczepiając jedną ze znanych mu już pielęgniarek.

- To pan nie wie? - odparła pytaniem na pytanie, trochę zdziwiona, że w ogóle o to pytał. On jednak przeraził się trochę jej odpowiedzią, a w jego głowie narodziły się najczarniejsze scenariusze.

- Czego nie wiem? Coś się jej stało? Żyje?

- Pańska przyjaciółka obudziła się dzisiaj rano ze śpiączki. Jest teraz na badaniach. - poinformowała spokojnie.

Lando poczuł, jak uginają się pod nim kolana, dosłownie i w przenośni. Gdyby nie szybka reakcja kobiety, najprawdopodobniej upadłby na ziemię z wrażenia. Pielęgniarka spojrzała na niego, uśmiechając się delikatnie. Zdawała sobie sprawę, że bardzo mu ulżyło, że dziewczyna wreszcie się obudziła, słyszała, co do niej mówił każdego dnia i kibicowała im z całego serca.

- Może podać jakieś leki na uspokojenie?

- Nie, nie trzeba. Ja po prostu... - mruknął, przejeżdżając dłonią po swoich włosach. Był w szoku i nawet nie wiedział, jak na to wszystko zareagować. Czuł takie szczęście...

- Jasne, rozumiem. W razie czego może mnie pan wołać. - powiedziała, uśmiechając się do niego przyjaźnie. Już miała odejść, ale odwróciła się nagle do niego przodem. - I proszę ją w końcu o to spytać, na pewno się zgodzi.

- Dziękuję pani bardzo.

Kobieta uśmiechnęła się tylko, po czym odeszła od niego, by zająć się innymi pacjentami. Lando odetchnął wreszcie z ulgą, przejeżdżając dłońmi po swojej twarzy. Był szczęśliwy, że w końcu mógł porozmawiać z Laveną, powiedzieć jej o wszystkim, ochrzanić i najlepiej przytulić do swojej piersi i nigdy nie wypuszczać.

~*~

Obudzenie się ze śpiączki było dla Laveny dość dziwnym uczuciem, ale kiedy dotarło do niej, że już po wszystkim, sama odetchnęła z ulgą. Czuła jednak ból, i fizyczny, i psychiczny i sama nie wiedziała, który był gorszy. Po serii badań, rozmowach z lekarzami i pielęgniarkami, położyła się spać, najzwyczajniej w świecie chcąc trochę odpocząć.

Lando, na tamto spotkanie z dziewczyną, szykował się w domu przez długie godziny - bo stwierdził, że tam będzie mógł na spokojnie dojść po siebie po tamtej wiadomości. Strasznie się stresował przed spotkaniem z nią po tym wypadku, mimo że nie zrobił nic, by odczuwać strach przed rozmową z nią.

Wszedł do szpitala, trzęsąc się z emocji. Gorzej było tylko, kiedy miał wchodzić na salę. W dłoniach trzymał bukiet słoneczników, ulubionych kwiatów Laveny. Wierzył, że dziewczyna tam była, cała i zdrowa, gotowa na spotkanie z nim, ale kiedy tylko wszedł do pomieszczenia... Lena spała z głową przekrzywioną głowę na lewą stronę, tak jak zawsze. Lando wszedł ostrożnie do środka i zamknął za sobą drzwi. Odstawił kwiaty na stolik, po czym usiadł na krześle, przypatrując się jej.

Minuty mijały, a ona się nie budziła. Zmęczony chłopak sam położył głowę na łóżku i zamknął oczy. Nie zorientował się nawet, kiedy również zasnął.

~*~

Kiedy Lavena obudziła się jakiś czas później, od razu poczuła, że coś było nie tak. Otworzyła leniwie oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu, dość szybko dostrzegając śpiącego obok siebie Lando. Jej dłoń była wyjątkowo blisko jego włosów, więc, z uśmiechem na twarzy, dotknęła ich, zaczynając się nimi bawić.

Chłopak prędko obudził się przez jej dotyk i zerwał z miejsca, jak oparzony. Przetarł swoją zmęczoną twarz rękoma, po czym wreszcie na nią spojrzał - uśmiechniętą, wciąż bladą, dziewczynę, którą tak uwielbiał. I nie mógł uwierzyć własnym oczom, gdy spojrzał w jej roześmiane, brązowe tęczówki, które tak kochał.

- Cześć, słodziaku. - przywitała się z szerokim uśmiechem, ukazując przy okazji swoje niewielkie dołeczki w policzkach.

- Lena, o mój Boże.

Lando spojrzał na nią, jakby była z innej planety, po czym, ku zdziwieniu Laveny, nachylił się nad nią, złapał jej twarz w swoje dłonie i pocałował czule w głowę. Po chwili oparł swoje czoło o to jej i zaśmiał się cicho, zamykając oczy, by łzy nie wydostały się na zewnątrz. Jego serce waliło w piersi jak oszalałe, ale nie przejmował się tym, zbyt szczęśliwy, by zwracać uwagę na cokolwiek innego.

- Lando. - zaśmiała się cicho, by zwrócić na siebie jego uwagę. Od razu się od niej odsunął, a ona zmarszczyła brwi, przyglądając się mu badawczo. - Co ty tu robisz? Przecież miałeś jechać z chłopakami na wakacje.

- Ty naprawdę myślisz, że zostawiłbym cię tu samą? - odparł natychmiast, nie wierząc, że w ogóle to powiedziała. O ile potrafiła być uparta, tak on jej w tym dorównywał.

- Nic mi nie było.

- Walczyłaś o życie, Lena.

Dziewczyna nie odezwała się więcej, tylko opadła na poduszki, patrząc w jego stronę. Prędko zauważyła, że miał podkrążone oczy, roztrzepane włosy ( ale to akurat było u niego codziennością ), a także widoczne wory pod oczami, które sugerowały, że nie sypiał za dobrze w ostatnich dniach.

- Widziałeś się w lustrze? - odezwała się nagle, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku ani na moment. Tak cholernie cieszyła się, że tam był.

- Czy ty mnie obrażasz?

- Po prostu się martwię. - wyjaśniła, nie mając nic złego na myśli. Tak samo, jak on martwił się o nią, tak samo ona martwiła się wtedy o niego. - Ile spałeś w ostatnich dniach? Tylko nie kłam, bo wiem, kiedy to robisz.

- Noo... Nie za wiele. - powiedział, spuszczając wzrok, bo nie był w stanie spojrzeć wtedy w jej oczy. Prędko o tym też zapomniał, zmieniając temat ich rozmowy. - Ale to nie mną się przejmuj, a sobą. Coś cię boli? Potrzebujesz czegoś? Mogę ci zaraz coś przynieść.

- Wiesz, czego chcę?

- Czego?

- Żebyś się koło mnie położył i wreszcie porządnie wyspał. - odparła z uśmiechem, nie chcąc przyjmować żadnej odmowy. Widział w jej oczach, że nie zamierzała odpuszczać, a mimo to spróbował, by zmieniła zdanie.

- Lena, ja nie... - zaczął, kręcąc głową sam do siebie. Lavena jednak nie dała mu dokończyć, przyjmując swój stanowczy ton, któremu nigdy nie potrafił się oprzeć.

- Chodź tu i nie gadaj tyle. Potrzebujesz regeneracji, rozumiesz? - powiedziała twardo, a on niemalże od razu wstał i położył się koło niej na łóżku. Odwrócił się do niej twarzą, śmiejąc się pod nosem.

- I za to ja się tak bardzo kocham?

- Lando! - zawołała, uderzając go w pierś. On jednak zaśmiał się głośniej, wtulając się w jej ciało, ale też uważając na jej rany.

Żadne z nich w tamtym momencie nie potrzebowało już nic więcej do szczęścia.

Nie zostawiaj mnie, kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz